fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni nie są najweselsze dla osób z zielonogórskiego środowiska żużlowego. Zespół pożegnał się z PGE Ekstraligą, a odejście z drużyny zapowiedział Patryk Dudek. Piotr Protasiewicz, kapitan Stelmet Falubazu, nie ukrywa, że spadek to bolesne doświadczenie, ale zapewnia, iż zrobi wszystko, aby siedmiokrotni mistrzowie Polski jak najszybciej wrócili na najwyższy szczebel rozgrywkowy.

 

Protasiewicz postanowił nie czekać na ruchy innych zawodników i zaraz po opuszczeniu elity przez Falubaz dopiął szczegóły nowej umowy z zielonogórskim klubem. Na ten moment 46-latek to jedyny pewny zawodnik w zestawieniu seniorskim Piotra Żyto na kolejne rozgrywki.

– Nie oszukujmy się. Każdy z nas dołożył mniejszą lub większą cegiełkę do tego spadku. Dla mnie naturalną kwestią było to, że chcę zostać w klubie na jeden rok i powalczyć o to, aby Falubaz jednak wrócił na salony ekstraligowe. Jest kilku zawodników, którzy mają ważne kontrakty i mam nadzieję, że będą częścią pierwszoligowego Falubazu – mówi Protasiewicz w rozmowie z lubuskim oddziałem TVP3.

W końcowej tabeli Falubaz okazał się o punkt gorszy od ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz. Spadek zielonogórzan stał się pewny w momencie, gdy grudziądzanie pokonali Eltrox Włókniarza Częstochowa.

– To jest sport, niestety zdarzają się takie sytuacje. W 2007 roku i podczas baraży z Rybnikiem w 2018 roku walnie przyczyniłem się do utrzymania Falubazu w PGE Ekstralidze. Teraz niestety nie wszystko zależało od nas. Musieliśmy liczyć na inną drużynę. Sami sobie jednak taką sytuację stworzyliśmy. Można było minimum ten punkt wyszarpać. Nie poukładało się, ale dzisiaj myślimy już, aby jak najszybciej wrócić do PGE Ekstraligi – komentuje ulubieniec kibiców z W69.

– Po szóstym wyścigu meczu w Grudziądzu napisałem smsa do kolegów, że spadamy. Wiedziałem, że już nic z tego nie wyjdzie. Tak to wyglądało. Bolało to bardzo. Nie wierzyłem w poniedziałek czy wtorek, że to się wydarzyło. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że teraz jest trudny okres dla klubu. Pojawia się wiele nieprzychylnych opinii. Niektóre są bardzo zasłużone, ale z niektórymi się nie zgadzam i nie przyjmuję do wiadomości. Trzeba ten moment przetrwać. Ważne, żebyśmy byli razem jako klub w trudnych chwilach. Właściciele postawili sprawę jasno i ja się pod tym podpisuję. W sezonie 2022 dam z siebie 100% – kontynuuje.

Awans do PGE Ekstraligi na pewno nie będzie łatwym zadaniem dla zielonogórzan. Sezon 2021 pokazuje, że zespoły eWinner 1. Ligi również potrafią prezentować bardzo wysoki poziom. Poza tym, pierwszoligowców kuszą pieniądze z nowego kontraktu telewizyjnego. Nie tylko zielonogórzanie bardzo intensywnie myślą o wygraniu rozgrywek w przyszłym roku.

– Będzie potrzebna mocna drużyna, bo pierwsza liga to nie jest spacerek. My z zarządem nie rozmawialiśmy po raz pierwszy po spadku, ale już w trakcie sezonu kilka razy się spotykaliśmy i rozmawialiśmy o tym, co będzie w razie spadku. To nie było coś, co nie było brane pod uwagę. Ten spadkowy scenariusz był z tyłu głowy, ale jednak trzeba było go wyłożyć na stół. Spotkanie trwało krótko i podaliśmy sobie ręce. Wierzę w to, że będzie mocny skład. Najważniejsze to nie tylko przejechać tę ligę, ale być tą drużyną, która będzie jedną z najsilniejszych – stwierdza kapitan żółto-biało-zielonych.

Wiadomością, która jeszcze bardziej przybiła zielonogórskich kibiców była ta o odejściu Patryka Dudka. Wicemistrz świata z 2017 roku w piątek zakomunikował, że rozstaje się z klubem i zamierza dalej ścigać się w PGE Ekstralidze. Protasiewicz należy do grona tych osób, które rozumieją ruch 29-latka.

– Patryk jest dorosłym zawodnikiem, awansował do Grand Prix. Cieszę się, że to zrobił. Będę mu kibicował oczywiście na arenie międzynarodowej, bo w klubie w Polsce nie będziemy po jednej stronie. Będzie Zieloną Górę sławił, bo jest wychowankiem. Ma prawo do takiej decyzji i ja ją bardzo szanuję. Mogę mu życzyć wszystkiego najlepszego. Szkoda, że nie będzie jeździł z nami, ale jest to ruch, który rozumiem – podsumowuje „Pepe”.