Żużel. Piotr Baron: Ekspansja speedwaya? Skupiłbym się na ratowaniu ligi szwedzkiej i angielskiej

Gościem niedzielnego magazynu Żużlowisko był trener Fogo Unii Leszno, Piotr Baron. W trakcie rozmowy poruszonych zostało wiele wątków, między innymi dotyczących „odmienionej” drużyny z Leszna w kontekście składu. Odeszli dwaj wychowankowie, Bartosz Smektała oraz Dominik Kubera, a pojawił się doświadczony Jason Doyle. Czy „nowa Unia” będzie w stanie po raz kolejny sięgnąć po złoto?

– Żużel w Polsce stoi na bardzo wysokim poziomie. W każdym zespole startują świetni zawodnicy, a więc wywalczenie tytułu naprawdę nie jest rzeczą łatwą, która przychodzi sama. Możemy być faworytem rozgrywek, ale ja widzę przynajmniej 4 drużyny, które mogą nam spłatać figla. Doszliśmy do takiego poziomu wyrównania, że „pęknięta spinka” w łańcuchu może pozbawić dany zespół awansu do fazy play-off. Uważam, że nadchodzący sezon będzie jednym z najtrudniejszych i najbardziej wyrównanych. Trzeba będzie się pilnować. Praca to jedna kwestia, istotny jest również sprzęt oraz szczęście – mówił Piotr Baron.

Skład mistrzów Polski zmienił się. W zespole leszczyńskim nie wystartują w tym roku Bartosz Smektała oraz Dominik Kubera. Nowym nabytkiem jest Jason Doyle. Jak bardzo, zdaniem trenera Barona zmienił się skład jego ekipy?

– Z całą pewnością będzie to inna drużyna. Z Bartkiem oraz Dominikiem znaliśmy się doskonale, przez co łatwiej nam było razem pracować. Pojawił się nowy zawodnik, z którym należy wykonać pracę od podstaw, poznać go, poukładać wszystkie elementy. Po raz pierwszy spotkamy się dopiero w marcu, a więc zostanie nam miesiąc czasu na to, by tę współpracę ułożyć. W poprzednich latach skład drużyny praktycznie się nie zmieniał. Dla mnie było to sporym ułatwieniem, ponieważ wiedziałem, w jaki sposób mogę ustawić program zawodów. Teraz od nowa będę musiał dobrać pary. Największą zmianę dostrzegam na pozycjach juniorskich. Wprowadzamy zupełnie nowych chłopaków do rozgrywek. W tej chwili jest to niewiadoma. Nie wiadomo jak będą się spisywali. Naszym zadaniem jest pomóc im w rozwoju – tłumaczył trener mistrzów Polski.

Pandemia koronawirusa skutecznie utrudnia organizację obozów przygotowawczych, zacieśnia kalendarz, przez co trudniej jest cokolwiek zaplanować. Wciąż istnieje ryzyko, że start rozgrywek po raz kolejny zostanie opóźniony.

– My przygotowujemy naszych zawodników dokładnie w taki sam sposób, jak w latach poprzednich. Naszym celem jest, aby najwyższą formę utrzymywali do kwietnia do końca czerwca. Następnie przewidywany jest lekki dołek, aby potem znów „odpalić” pod koniec sierpnia, aż do końca sezonu. Gdyby okazało się, że liga zostanie opóźniona, nie byłoby to dużym problemem. Podtrzymanie tego, co wypracowaliśmy w trakcie zimy nie jest kłopotliwe. W ubiegłym roku nam się udało – mówił dalej.

Wprowadzenie przepisu o zawodniku do lat 24 zatrzęsło nieco rynkiem transferowym. Przepis dotyczy jednak wszystkich, w takim samym stopniu. Czy będzie miało to wpływ na rozgrywki oraz rywalizację? A może na poziom widowiska?

– Uważam, że przepis sam w sobie nie jest zły. Zawodnik, który zakończy wiek juniora będzie miał łatwiej jeżeli chodzi o pewność startów w danym klubie. Nie sądzę, aby odegrało to znaczącą rolę jeżeli chodzi o poziom oraz jakość widowiska, nie wypaczy wyników – zasugerował Baron.

Głośno zrobiło się w ostatnim czasie na temat ekspansji żużla. Jednym z potencjalnych potentatów mogłaby stać się Hiszpania, gdzie sporty motocyklowe cieszą się dużym zainteresowaniem.

– Hiszpania z pewnością ma potencjał. Jest tam od groma torów motocrossowych, dosłownie wszędzie. W przyszłości być może uda sie rozwinąć tam żużel. Na ten moment ja jednak skupiłbym się na tym, by uratować ligę angielską czy szwedzką. Nie chciałbym, aby doszło do sytuacji, w której za kilka lat w Grand Prix rywalizować będzie 8-9 Polaków, ponieważ nie będzie komu jeździć w pozostałych nacjach. Zajmijmy się najpierw tym, co jest, aby przetrwało, a w dalszej kolejności planujmy rozwój i ekspansję – podkreślił trener.

Wiele osób twierdzi, że problemem dzisiejszego żużla, a zarazem i jego dalszego rozwoju jest młodzież, której nie ma, która nie zapisuje się do szkółek, nie stawia na aktywność fizyczną. Większość młodych chłopaków preferuje czas wolny spędzać przed komputerem. Co mogłoby sprawić, aby przyciągnąć/zachęcić młodzież, by spróbowali swoich sił?

– Uważam, że młodzieży nie są potrzebne żadne „wabiki”. Sporo osób interesuje się tym sportem. W Polsce szkółki miniżużla stoją na przyzwoitym poziomie, inwestują w sprzęt, w motocykle, a także w wyszkolenie młodzieży. Największym problemem są oczywiście fundusze. Koszt prowadzenia szkółki oscyluje wokół miliona złotych w skali roku, minimum. W Anglii, Szwecji czy innych krajach nie ma takich pieniędzy na „rozruch”. Chłopak musi przyjść z własnym sprzętem, gdzie koszty motocykla o pojemności 250cc są porównywalne do klasycznej „pięćsetki”. Nieco taniej jest w przypadku 125cc, ale nadal są to wysokie nakłady finansowe. Owszem, najłatwiej powiedzieć, że federacje w poszczególnych krajach powinny wykładać pieniądze. Nie są to jednak studnie bez dna – zaprezentował swoje stanowisko trener.

Maksym Drabik dopiero rozpoczyna roczną karencję, która została na niego nałożona w związku z wydarzeniami z 2019 roku. W mediach już trwają jednak spekulacje dotyczące jego powrotu na tor. W którym klubie i w jakiej kondycji ujrzymy ponownie Drabika?

– Nie ulega wątpliwości, że Maksym jest obdarzony niesamowitym talentem. Mnie osobiście przykro jest, że takiego zawodnika nie obejrzymy w tegorocznych zmaganiach. Jestem przekonany, że finalnie ta cała sytuacja jeszcze bardziej go wzmocni. Jest to czas, aby spekulować, w którym klubie wystartuje. Z pewnością będzie silnym punktem w składzie obojętne której ekipy – zakończył.

SEBASTIAN SIREK