Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Powoli kończymy pierwszą część sezonu zasadniczego PGE Ekstraligi. W piątek, w ramach siódmej serii spotkań, w Gorzowie Wielkopolskim Moje Bermudy Stal podejmie eWinner Apatora Toruń, a Eltrox Włókniarz Częstochowa zmierzy się z ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-em Grudziądz. W obu przypadkach to gospodarze są (murowanymi?) faworytami, ale wcale nie jest powiedziane, że będą mieli łatwe zadanie.

 

Eltrox Włókniarz Częstochowa – ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz – piątek 28 maja, godzina 18 – transmisja Eleven Sports.

Po meczu z Betard Spartą Wrocław – dodajmy, przegranym w dość mizernym stylu – na częstochowskie Lwy spadła fala krytyki, a wizjonerzy przewidywali dwie kolejne wyjazdowe porażki – w Toruniu i Gorzowie – i rozpaczliwą walkę o pozostanie w lidze. Nic z tych rzeczy się jednak nie wydarzyło. Prezes Michał Świącik i trener Piotr Świderski wydobyli z zespołu to, co najcenniejsze, co zaowocowało sukcesem, zarówno z Apatorem, jak i Stalą.

Tradycyjnie świetnie spisywali się juniorzy, zatem podobnie powinno być i tym razem, bo Włókniarz w tej formacji ma przewagę chyba w porównaniu z każdym klubem PGE Ekstraligi. Jakub Miśkowiak pokazuje, że niestraszna mu rywalizacja wśród starszych, a i obce tory mu nie przeszkadzają. Do tego Mateusz Świdnicki, który potrafił w Gorzowie pokonać miejscowego matadora, Bartosza Zmarzlika czy solidny Bartłomiej Kowalski. Najważniejsze jednak dla częstochowian jest przebudzenie Kacpra Woryny. Żużlowiec w pierwszych meczach spisywał się słabo, tymczasem w Gorzowie Wielkopolskim przeżył renesans formy (wszyscy pod Jasną Górą wierzą, że nie tylko jednorazowy czy tymczasowy), a oprócz solidnego wyniku, jakim jest dziesięć punktów i dwa bonusy, dorzucił obronną akcję z biegu piętnastego, na wagę wygranej.

Po drugiej stronie mamy zespół, który również odżył, a na zawodników pozytywnie wpłynęła osoba Pawła Miesiąca. Trudno stwierdzić, czy miało to związek ze zwiększeniem rywalizacji w składzie czy innymi czynnikami, faktem natomiast jest, że w ostatnich dwóch domowych starciach grudziądzanie – choć zdobyli tylko jedno „oczko” – pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Teraz Miesiąca ma w Częstochowie zabraknąć, a jego miejsce ma zająć uczestnik cyklu Grand Prix, Krzysztof Kasprzak. I co najważniejsze, czyli głośny temat ostatnich dni, już chyba bez silników od Ryszarda Kowalskiego. Tuner stwierdził, że złamanie warunków umowy w postaci przekazania seniorom jednostek napędowych przeznaczonych dla młodzieżowców dyskwalifikuje klub w kontekście przyszłej współpracy. I teraz podobno GKM jest głównym kandydatem do spadku. Podobno, bo oczywiście wszystko rozegra się na torze.

Rozpędzony Włókniarz kontra (trochę) rozpędzony GKM, który robi zdecydowanie lepsze wrażenie, niż na początku sezonu. Częstochowianie będą chcieli pójść za ciosem i wygrać trzeci raz z rzędu i przypomnieć o sobie we Wrocławiu, Lesznie, Gorzowie i Lublinie. Bo jeszcze chwilę temu właśnie tę czwórkę typowano do fazy play-off, a tymczasem wyrasta piąty gracz. Start do pierwszego biegu w Częstochowie o godzinie 18.

Moje Bermudy Stal Gorzów – eWinner Apator Toruń – piątek 28 maja, godzina 20:30 – transmisja Eleven Sports.

„Gorzowianie są murowanym faworytem tego starcia, Bartosz Zmarzlik jak zwykle będzie nieuchwytny, ważne punkty dorzucą Martin Vaculik i Anders Thomsen, a na swoim torze to pewnie i Marcus Birkemose oraz młodzieżowcy będą potrafili zdobyć kilka ważnych punktów. Inny wynik niż wygrana Stali będzie sporą niespodzianką”. To fragment zapowiedzi, który pasowałby do meczu Stal Gorzów – Apator Toruń, ale również do… zeszłotygodniowego starcia Stali z Włókniarzem Częstochowa. A jaka była rzeczywistość? Bartosz Zmarzlik oglądał plecy juniorów, Martin Vaculik – choć solidny – miewał słabsze momenty, a Rafał Karczmarz, który tamtego dnia pełnił rolę zawodnika U24, nie zaszalał.

Czy teraz jest szansa na podobną niespodziankę? Oczywiście, wszak to tylko sport. A gorzowianie najbardziej powinni bać się tego, który był jednym z ojców sukcesu zeszłorocznego wicemistrzostwa Polski, czyli Jacka Holdera. Australijczyk może nie zna gorzowskiego toru jak własnej kieszeni, ale radzi sobie na nim dość swobodnie.

– Mam nadzieję, że ta znajomość naszego obiektu nie przełoży się na jego skuteczność, ale na skuteczność naszej drużyny i naszych zawodników. Na pewno to w jakiś sposób pomaga, Jack jest oswojony z tym obiektem. Myślę, że Apator ma duży potencjał, nie był doceniany,  a widzimy, że potrafi mocno się stawiać, czy to w Lesznie, czy we Wrocławiu. Apator to zespół oparty na filarach Jack Holder, Chris Holder, a przede wszystkim Robert Lambert, który wchodzi z pozycji rezerwowego – mówi przed meczem Stanisław Chomski. Chociaż dodajmy, że na starszego z braci Holderów ostatnio posypały się gromy za nieco słabszą postawę, zwłaszcza w meczu z Motorem Lublin.

Anioły są nadal skazywane na walkę o pozostanie w elicie, choć wrażenie, jakie sprawili na początku sezonu było naprawdę pozytywne, zatem trudno się dziwić, że niektórzy eksperci wskazywali, że mogą być czarnym koniem rozgrywek. O wygraną w Gorzowie będzie jednak bardzo, ale to bardzo trudno.