Żużel. Paweł Woźniak (DPV Logistic): Nie dostałem zgody na bycie żużlowcem. Chcemy ściągnąć światowy żużel do Piły (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Podczas przerwy po sezonie 2020 Paweł Woźniak, szef firmy DPV Logistic, zaczął jeszcze aktywniej działać w środowisku żużlowym. Najpierw, wraz z firmą ZOOleszcz, postanowił przenieść się z Bydgoszczy do Grudziądza. Następnie, z Maciejem Polnym, Zbigniewem Leszczyńskim i Robertem Sikorskim, zakomunikował, że zamierza odbudować klub żużlowy w Pile. O konkretnych celach związanych z pilską Polonią, głośnych zimowych przenosinach, ale także o wspomnieniach z dzieciństwa i pasji do żużla rozmawiamy w poniższym wywiadzie.

O firmie DPV Logistic, szczególnie w ostatnich miesiącach, zrobiło się głośno w środowisku żużlowym. Wiadomo jednak, że u Pana, podobnie jak u innych sponsorów, ta przygoda ze speedwayem zaczęła się trochę wcześniej. Gdzie więc są Pana żużlowe początki?

Żużel od zawsze był w mojej rodzinie. Mój tata zapoczątkował tę naszą żużlową historię i zaszczepił nas pasją do tego sportu. Tata trenował parę lat, był juniorem Polonii Bydgoszcz i odnosił czasem mniejsze, a czasem większe sukcesy. Niestety w tamtych czasach ten sport był jeszcze trudniejszy niż dziś. Kontuzje sprawiły, że w końcu zrezygnował i postawił na inną pracę. Przez tę pasję taty moi bracia, czyli Dariusz i Krzysztof też byli w szkółce, ale również bardzo szybko zakończyli swoje przygody. Po tym wszystkim, co mój tata przeżywał za czasów treningów braci, nie chciał mnie zapisać na żużel. Wspólnie z braćmi go namawialiśmy, aby najmłodszy syn też jeździł i tradycja była kontynuowana. Niestety zgody nie było. Tata nie chciał znów przeżywać wszystkich wypadków i innych historii. Ja poszedłem więc w inną stronę.

Czyli na motocykl również Pana ciągnęło.

Oczywiście. Od dziecka fascynowały mnie przeróżne motocykle. Zaczynałem od motorynki, potem były różne i mniejsze i większe motocykle. To się przewijało w naszej rodzinie i już wiem, że dalej będzie się przewijać. Moje dzieci też mają styczność z motocyklami i jeśli jest to możliwe, to jeżdżą z nami na żużel.

Któryś bieg z dzieciństwa czy młodzieńczych lat szczególni utkwił Panu w pamięci?

Dla mnie to zawsze będzie finał rundy Grand Prix we Wrocławiu z 1999 roku. To taki mój top wszech czasów i myślę, że wielu kibiców się ze mną zgodzi. Spotkali się tam Tomasz Gollob, Jimmy Nielsen, Tony Rickardsson i Stefan Danno. To, co wtedy zrobił Tomasz w tym wyścigu to było właściwie pokazanie sensu żużla. Dla mnie to był inny wymiar. Tomasz wtedy udowodnił, że na motocyklu potrafi robić niesamowite rzeczy.

Następnie zapewne były nauka, studia i firma. Skoro nie mógł Pan zostać żużlowcem, to zaczęła kiełkować w głowie myśl, żeby być w tym sporcie z nieco innej strony?

Zawsze chciałem być w tym sporcie. My chodziliśmy na wszystkie mecze Polonii, jeździliśmy na każdy turniej Grand Prix. Dla naszej rodziny Grand Prix w ogóle można określić mianem takiego święta. Jeździmy całą rodziną na każdy turniej, na który możemy. Kibicujemy naszym idolom i naprawdę świetnie spędzamy czas. Ten żużel ciągle się przewijał i w końcu pojawił się temat wspierania zawodników za pośrednictwem mojej firmy. Postawiliśmy najpierw na poszczególnych żużlowców, a teraz wspieramy też kluby.

Którego żużlowca zaczął Pan wspierać na samym początku?

My wraz z braćmi od 12 lat prowadzimy firmę Impostal i najpierw zdecydowaliśmy się wesprzeć Oskara Golloba. To było na samym początku, gdy był jeszcze juniorem. Głośniej o firmie i innych naszych projektach zaczęło się robić od zaangażowania w Polonii. Jurek Kanclerz wziął klub w swoje ręce i my również postanowiliśmy włączyć się w ten projekt.

Po Polonii Bydgoszcz przyszedł czas na GKM Grudziądz. Wśród bydgoskiego środowiska nie było zdziwienia, że firmy DPV Logistic i ZOOleszcz przenoszą się do innego klubu?

Było trochę głosów zdziwienia, ale mieliśmy też naprawdę wiele przyjemnych rozmów. Kibice dziękowali za naszą pomoc w poprzednich latach i było to budujące. Chciałbym dodać, że myśmy się z tym bydgoskim środowiskiem wcale nie rozstali. W gronie wspieranych przez nas zawodników są chociażby Adrian Gała czy Grzegorz Zengota. Historia z pomocą Polonii nie jest zakończona, ale teraz skupiliśmy się bardziej na pomocy zawodnikom.

A z czego w ogóle wyniknęła ta przeprowadzka do Grudziądza?

Przede wszystkim Grudziądz jest w PGE Ekstralidze, a Bydgoszcz w eWinner 1. Lidze, więc nie ma tutaj jakiegoś konfliktu. Przenosiny wyniknęły z tego, że GKM dał nam świetną ofertę marketingową. Ekstraliga jednak jest bardziej rozpoznawalna i może przynieść pod kątem biznesowym znacznie więcej korzyści.

Czyli rozumiem, że o burzliwym rozstaniu z klubem z Bydgoszczy nie ma mowy.

Można tak powiedzieć. Tę współpracę stricte z klubem zakończyliśmy w normalnych warunkach.

Kilka tygodni temu, wraz z trójką innych działaczy, czyli Maciejem Polnym, Zbigniewem Leszczyńskim i Robertem Sikorskim, ogłosił Pan, że tworzy w Pile nowy klub. Skąd taki pomysł?

Sporo rozmawialiśmy na temat tego pomysłu i na tapecie były dwa ośrodki, które chcieliśmy odbudować. Mowa tu oczywiście o Pile i Krakowie. Padło na Piłę, bo jest to klub z piękną historią, która ciągnie się od 1945 roku. Klub ma całą rzeszę kibiców i moim zdaniem brakuje go na tej żużlowej mapie. Chcemy stworzyć dobry speedway w Pile. Taki ruch jest też spowodowany tym, że wielu zawodników w Polsce nie ma obecnie gdzie jeździć. My chcemy dać  im taką możliwość. Wierzymy, że przy pomocy sponsorów i miasta uda się w Pile odjechać w 2022 roku 1. kolejkę 2. Ligi Żużlowej.

Który z Panów zainicjował cały ten projekt?

Ojcem tego pomysłu jest Zbyszek Leszczyński z firmy ZOOleszcz. Oczywiście do kolejnych działań doszliśmy wspólnie i dość szybko wykreowała się ta nasza czwórka, ale takim głównym pomysłodawcą był Zbyszek.

Jakie jeszcze cele sobie Panowie stawiają na te najbliższe lata?

Najpierw musimy zacząć od tej 2. Ligi Żużlowej. Wszystko trzeba robić krok po kroku, jak to w biznesie. Cele w naszych głowach są bardzo wysokie. Będziemy pracować, aby ta nasza Polonia stopniowo pięła się w górę. Jeśli udałoby się wywalczyć awans do eWinner 1. Ligi już w pierwszym sezonie, to nie będziemy tego blokować, ale będziemy oczywiście patrzeć na nasze finanse. Chcemy pokonywać kolejne szczeble rozgrywkowe i ta Ekstraliga też jest w naszych myślach. Mamy takie aspiracje, ale, jak już powiedziałem, zamierzamy wszystko robić z rozwagą. Jest dużo spraw bieżących, pozasportowych, którymi również trzeba się zająć.

Jakie są pierwsze reakcje ze strony miasta? W przypadku poprzednich projektów dotyczących odbudowy żużla w Pile nastawienie władz było bardzo różne.

Bardzo szybko doszliśmy do porozumienia z miastem. Myślę, że w wielu sprawach dotyczących odbudowy żużla mamy podobne spojrzenie. Mam nadzieję, że współpraca przyniesie efekty. Miasto zadeklarowało, że zrobi nowy, przedłużony tor. Do tego ma zostać stworzona infrastruktura, która pozwoli na rozgrywanie międzynarodowych zawodów. Nie ukrywam, że naszym celem jest też ściągnięcie do Piły światowego żużla.

O jakichś konkretnych zawodnikach Pan marzy, że się pojawią w pilskim klubie?

To zostawię na razie dla siebie. Oczywiście pewne nazwiska są w głowie, nawet skład, ale na tę chwilę musimy z tym poczekać.

A jak w przyszłości spotkają się Bydgoszcz, Grudziądz i Piła, to dla kogo to serce zabije najmocniej?

Ciężkie pytanie (śmiech). Najbliższej mojego serca zawsze była Polonia Bydgoszcz. Tego się nie zmieni, bo jako trzylatek już byłem w bydgoskim parkingu i siadałem na rozgrzanych motocyklach zawodników, którzy wtedy jeździli. Skoro jednak mamy klub w Pile, to pewnie przyjdzie taki czas, że trzeba będzie rywalizować i z Bydgoszczą i Grudziądzem. W tych meczach z pewnością będziemy chcieli zawzięcie rywalizować i wygrać zarówno z Polonią, jak i GKM-em. Wtedy na pewno będę kibicował moim zawodnikom.

Mamy okres pandemiczny, więc zakładam, że wszyscy – i kluby i zawodnicy – szukają wsparcia. Wiele postaci ze świata żużlowego dzwoni z ofertami do firmy DPV Logistic?

Czas na pewno jest trudny, ale my, choć byśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim. Nie ukrywam, że zapytań jest dużo, zarówno z klubów, jak i od zawodników.

Jakie czynniki mają wpływ na to, że decyduje się Pan na współpracę z danym zawodnikiem?

Zazwyczaj odbywa się to u nas tak, że umawiamy się na rozmowę z zawodnikiem i wszystko wychodzi w praniu. Nie ukrywam, że cechami, które ja sobie cenię są pokora i chęć dążenia do celu. Ja tymi cechami najbardziej się kieruję, bo to są elementy bardzo przydatne zarówno w sporcie, jak i biznesie. Ci zawodnicy, których wspieramy właśnie te cechy mają.

Porozmawiajmy też trochę o tym, co już się wydarzyło w tym sezonie. Ekipa z Grudziądza była skazywana na spadek. Po porażce w Zielonej Górze krytycznych głosów pojawia się coraz więcej…

W Zielonej Górze niestety brakowało drugiego Nickiego Pedersena. Krzysiek Kasprzak pojechał dobrze dwa pierwsze biegi, ale później prawdopodobnie coś przekombinował z ustawieniami i ten trzeci i czwarty start mu nie poszły. Byłem bardzo zaskoczony postawą Kennetha Bjerre, ale liczę, że on też dojdzie do porozumienia ze sprzętem i będzie to wyglądało znacznie lepiej. Bardzo bym chciał, żeby do Nickiego dołączył też Przemysław Pawlicki.

Jak Pan ogólnie postrzega skład zbudowany w Grudziądzu? Mamy tam mnóstwo ostrych charakterów…

To prawda, ale ja uważam, że to dobrze. To są zawodnicy, którzy nie odpuszczają i zawsze są bardzo zdeterminowani. Ci żużlowcy mają za sobą wiele sukcesów, ale też nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Mają wielkie doświadczenie i liczę, że to zaprocentuje. Ja myślę, że drużyna się utrzyma.

Skoro jest Pan nie tylko sponsorem, ale też fanem motocykli i kibicem, to z pewnością czeka Pan już z niecierpliwością na moment otwarcia stadionów.

Oczywiście. Bardzo chciałem być już na tych pierwszych meczach, ale z wiadomych względów nie było to możliwe. Mam nadzieję, że kibice szybko wrócą, bo oni są naprawdę potrzebni. Żużel, podobnie jak inne sporty, został stworzony dla kibiców. Bez nich nie wygląda to tak samo. Jak tylko będzie to możliwe, to na meczach ligowych, zawodach Grand Prix i SEC będę się pojawiał.

Jakiej dalszej części sezonu się Pan spodziewa? Będzie nieco normalniej niż w poprzednim roku?

Trudno powiedzieć, ale ja wierzę, że do tej normalności wrócimy. Nie mówię tu też tylko o sporcie, ale też o innych dziedzinach życia. Świetnie by było znów cieszyć się pójściem do restauracji czy właśnie wejściem na stadion. Obyśmy mieli taką możliwość już niebawem.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA