Żużel. Paweł Przedpełski: Nie mógł mi się trafić lepszy tydzień. Wracam ucałować żonę i córeczkę

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Paweł Przedpełski okazał się najlepszym żużlowcem sobotniego turnieju Grand Prix Challenge. Zawodnik eWinner Apatora Toruń jechał bardzo równo przez całe zawody, zakończył zmagania z 12 punktami na koncie i triumfował w biegu dodatkowym. Po turnieju w Żarnovicy 26-latek nie ukrywał wielkiej radości i przyznał, że spełnił swoje marzenia.

 

Ostatnie dni są dla Przedpełskiego niezmiernie udane. We wtorek torunianin został ojcem, w piątek przedłużył kontrakt z macierzystym klubem, a w sobotę po raz pierwszy w karierze awansował do cyklu Grand Prix.

– Nie mógł mi się trafić lepszy tydzień w życiu. Cały czas uważam, że to jest jakiś sen. Powoli to jednak do mnie dociera. Trzy tygodnie temu doznałem kontuzji w Szwecji. Złamałem rękę, śródstopie i żebro. Wtedy było bardzo źle, a dziś to wszystko wygląda pięknie – mówił nam Przedpełski zaraz po ceremonii w Żarnovicy.

Podopieczny Tomasza Bajerskiego wciąż zmaga się z bólem po wspomnianej poważnej kontuzji. Szczególnie po ostatnim wyścigu widać było u niego wyczerpanie. Jak się okazuje, minie jeszcze sporo czasu nim Przedpełski wróci do pełnej sprawności.

– Wczoraj w meczu i dzisiaj w turnieju jechałem z ogromnym bólem. Jazda nie należała do najprzyjemniejszych. Minęło nie tak dużo czasu od kontuzji, więc nie mam jeszcze pełnego zrostu. Mam złamane śródstopie, piątą kość w prawej nodze. To noga od haka, więc teraz czuć naprawdę spory ból. Do tego dalej doskwiera uraz lewej ręki. Satysfakcja jest jednak jeszcze większa, bo udało się to przezwyciężyć – komentował krajowy lider Aniołów.

Dla Przedpełskiego awans do indywidualnych mistrzostw świata to bez wątpienia jeden z największych sukcesów w karierze. Wcześniej miał okazję startować w cyklu jedynie jako zawodnik z dziką kartą.

– To jest zdecydowanie to, o co chodzi w całym żużlu. Dawałem z siebie wszystko, aby wejść do tego grona najlepszych i się udało. Wszystko dawali z siebie także moi bliscy. Dziękuję mojej rodzinie i wszystkim, którzy pomogli mi w karierze. To jest wspaniała chwila – kontynuował.

Na ten moment nasz rozmówca nie ma sprecyzowanych celów na zmagania w cyklu. Póki co, cieszy się on z historycznej wygranej.

– Na razie się cieszę awansem i wracam do domu ucałować żonę i córeczkę. Nie myślę o celach na przyszły rok. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, co jest, to naprawdę spełnienie marzeń – podsumował Przedpełski.