Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dzisiaj swoje 54. urodziny obchodzi doskonale znany wszystkim Henrik Gustafsson. W Polsce najbardziej kojarzony  jest z występami  w Polonii Bydgoszcz, której plastron zakładał w latach 1995-2001.

 

Podczas swojej przygody w Bydgoszczy Szwed trzykrotnie sięgał z drużyną po mistrzostwo Polski. Nic dziwnego więc, że został dobrze zapamiętany w ekipie znad Brdy.

Żużel. Świącik przeprasza i deklaruje! Chce pogodzić Drabików!

Żużel. Stal robiła podchody pod gwiazdy! Namawiali Kołodzieja i mistrza świata!

– Gustafsson? Był to jeden z tych zawodników, którego cechował nie luz a pełen luz. Gustafsson poza torem umiał się bawić, cieszyć z życia i miejmy nadzieję cieszy się z niego po dziś dzień. Jako zawodnik na pewno był jednym z najlepszych w historii szwedzkiego żużla. W ciągu swoich sezonów jeżdżonych dla naszej Polonii, a było ich bodajże siedem pokazywał się z dobrej strony i wystarczy spojrzeć na jego wyniki. Zawsze był do meczów przygotowany, ale i „wyluzowany”. Osobiście imponował mi tym, że nie miał tzw. „stresa”, jak zawodnicy, którzy jeżdżą na żużlu dzisiaj. Myślę, że żużel był jego pracą, ale i zabawą. Jego stres w meczu nie łapał. Mistrzem indywidualnym świata nigdy nie był myślę, że właśnie przez to podchodzenie na luzie. Gdyby podchodził do „tematów” jak Rickardsson niewykluczone, że najwyższy stopień podium byłby jego – mówi nam obecny prezes Polonii i jednocześnie „encyklopedia” żużla, Jerzy Kanclerz. 

Pytany o najlepszy występ Szweda w cyklu Grand Prix, stały bywalec tych zawodów nie ma problemów z błyskawiczną odpowiedzią.

– Grand Prix w Berlinie. Tomek zajął pierwsze miejsce a Henka drugie. Jechali wtedy w absurdalnych warunkach. Tamten bieg finałowy mam w pamięci po dziś, Warto pamiętać, że na podium stało obok siebie dwóch zawodników jednego klubu – podsumowuje Jerzy Kanclerz. 

Jak szło Henrikowi w cyklu Grand Prix? Bardzo średnio – w trakcie siedmiu sezonów, spędzonych w tym elitarnym gronie, tylko trzy razy stawał na podium, ale ani razu nie wygrał. Dwukrotnie przydarzyło mu się to w 1996 roku (3. miejsce w Pocking, 2. w Linkoping). Podczas Grand Prix Polski ’96 we Wrocławiu Gustafsson był bardzo wyluzowany, co nie umknęło uwadze „Tygodnika Żużlowego”: „W parkingu najspokojniejsi byli Gustafsson, Havelock i Screen. „Henki” nie obchodziło dosłownie nic. Nie pytał się nawet, jak przebiega rywalizacja na torze i pod tym względem przypominał Zenona Plecha. Siedział tylko na swoim rozkładanym fotelu i palił jednego papierosa za drugim”. Nic dodać, nic ująć.

Henrik Gustafsson należał do najbardziej „kolorowych” postaci światka żużlowego. Wielu wieszczyło mu bogatą w sukcesy karierę, ale tej ostatecznie nie zrobił, traktując speedway ze zbyt dużą nonszalancją. Utalentowany Szwed nie postrzegał żużla jako swojego zawodu, ale też nie uważał go za hobby. – To po prostu mój styl życia – powtarzał w wywiadach.

Żużel. Ostry przekaz kibiców do Świącika! Ci w odwecie… zostali potraktowani gazem! (WIDEO)

Żużel. Ochrona zabiera głos po interwencji! „Nigdy sami nie podejmujemy decyzji”

Waleczny i świetny technicznie na torze, wiecznie uśmiechnięty, otwarty na ludzi i lubiący dobrą zabawę poza nim – to chyba najkrótsza i najcelniejsza charakterystyka Henrika, zaprzeczającego na każdym kroku stereotypowi chłodnego i zdystansowanego Szweda. Słynął nie tylko z pozytywnego usposobienia, ale i bujnej czupryny – w latach 90. w Polsce zszokował wszystkich ledwo dokręconymi i niedbale spiętymi dredami, opadającymi na wygoloną w szachownicę głowę. I ten częsty w jego ustach papieros… Ot, cały Henka.