fot. Sebastian Daukszewicz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni są bardzo radosne dla kibiców z Piły. Po dwóch latach przerwy kibice znów będą mogli oglądać zmagania ligowe na stadionie przy ulicy Bydgoskiej. Tym najbardziej radosnym momentem w historii pilskiego żużla bez wątpienia pozostaje jednak wywalczenie mistrzostwa Polski w 1999 roku. O wspomnieniach z pamiętnego finału w rozmowie z Wojciechem Dróżdżem opowiedział Janusz Michaelis.

 

Michaelis był wówczas szkoleniowcem pilskiej drużyny. Jego ekipa przed kluczowym starciem miała do odrobienia sześć punktów straty z Wrocławia. Faworytem rewanżu była drużyna Polonii, bo wrocławianie przystępowali do pojedynku bez swojego lidera – Grega Hancocka.

– Ten mecz wspominam bardzo szczególnie. Miałem ambicje zrobić sobie prezent urodzinowy. Dzień później po tym finale kończyłem bowiem 50 lat. Nie sposób tego zapomnieć, bo było to olbrzymie przeżycie – mówił Michaelis podczas spotkania zorganizowanego przez Uniwersytet Trzeciego Wieku w Pile.

Żużlowcy z Piły dość szybko wysforowali się na znaczne prowadzenie. W deszczowym pojedynku po dziewięciu gonitwach na tablicy wyników widniał rezultat 35:19. Potem jednak przebudzili się zawodnicy gości.

– Sam mecz miał takie dwie fazy. W pierwszej była duża mobilizacja zawodników. Odjechaliśmy rywalom na sporą przewagę i wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą. Oczywiście prezes Andrzej Rusko szalał w parkingu. Znany był z tego, że świetnie potrafił zmobilizować swój zespół. Śp. Zdzisiu Dobrucki natomiast przyszedł do mnie i powiedział, żebym poszedł na start, bo sędzia zaczyna nierówno puszczać ze wskazaniem na Spartę. Poszedłem pod taśmę, a jak już jeden z trenerów tam stał, to sędzia też inaczej to wyglądało – wspomina szkoleniowiec.

– Trzy biegi zostały odjechane, przyszedłem do parkingu i nie poznałem swojej drużyny. Odwiedziny, z boksu do boksu, oni już sobie gratulowali mistrzostwa Polski. Co się okazało? Ten tytuł zdobyliśmy w ostatnim biegu – dodaje.

Zdaniem ówczesnego opiekuna drużyny z Piły nie była to jedyna zagrywka sternika klubu z Wrocławia. W pewnym momencie wrocławianie wytoczyli najcięższe działa w postaci dwóch bardzo szybkich motocykli.

– Ciekawostką z tego meczu jest też to, że Andrzej Rusko miał postawione dwa bardzo mocne motocykle, ale ich nie ruszał. Nie wiem dlaczego. Może nie dogadał się z tunerem. Najprawdopodobniej chodziło o pieniądze. Rusko miał trochę węża w kieszeni, widział, że to się wymyka spod kontroli i te motocykle zostały uruchomione. Właśnie na nich Andrzej Zieja i Jacek Krzyżaniak dobrze jechali. Byli tak spasowani, że gdyby te motocykle jechały od początku, to nie wiem jak byśmy sobie poradzili – przyznał Michaelis.

Warto dodać, że był to jedyny mistrzowski tytuł w historii pilskiego żużla. W meczu decydującym o tytule barw Polonii bronili Rafał Dobrucki, Robert Flis, Jacek Gollob, Kai Laukkanen, Hans Nielsen, Jarosław Hampel i Tomasz Gapiński.

Cały wywiad z Januszem Michaelisem możecie zobaczyć poniżej: