Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Postawa Aforti Startu Gniezno to jedna z największych niespodzianek pierwszego weekendu ligowego. Gnieźnianie kapitalnie spisywali się w Zielonej Górze i prawie wywieźli zwycięstwo z W69. Oskar Fajfer, kapitan ekipy z pierwszej stolicy Polski, przyznaje, że przed meczem rezultat 45:45 brałby w ciemno, jednak po zawodach w zespole panował pewien niedosyt.

 

Pojedynek zielonogórzan z gnieźnianami miał być początkiem marszu tych pierwszych do PGE Ekstraligi. Gospodarze liczyli na pewne zwycięstwo i pokazanie siły już na początku sezonu. Te plany zniweczyli jednak zawodnicy Aforti Startu, którzy doskonale odnaleźli się na obiekcie rywali.

– Myślę, że każdego z nas przed meczem taki wynik by zadowolił. Jechaliśmy do okrzykniętego przez wszystkich ekspertów kandydata do awansu. Można więc było brać w ciemno taki wynik. Po meczu pozostał z kolei niedosyt, bo zwycięstwo było naprawdę bardzo blisko. Trzeba studzić emocje i cieszyć się z tego, co mamy. Wnioski również musimy wyciągnąć, bo widać, że mamy ciągle rezerwy w naszej drużynie. Jak wszystko odpali w stu procentach, to będziemy mogli być spokojniejsi – mówi nam Oskar Fajfer.

Niezbyt przyjemnym elementem starcia Falubazu ze Startem były ciągłe bluzgi kibiców, które było słychać nawet przed ekranem telewizora. Jak się okazuje, próba zdeprymowania zawodników gości przyniosła efekt odwrotny od zamierzonego.

– Wiadomo, jacy są kibice. Zawsze w nich buzują adrenalina i emocje. Lubią sobie pokrzyczeć, ale na mnie to nie wpływa negatywnie. Bardziej działa to motywująco i wraz z drużyną staramy się przymknąć im „buźki” podczas wyścigu – przyznaje kapitan gnieźnian.

Spotkanie w Zielonej Górze było nietypowe przez to, że podczas jego rozgrywania panowały bardzo zmienne warunki atmosferyczne. W danym momencie świeciło słońce, a chwilę później padał grad. Pomimo nieprzewidywalnej pogody Fajfer prezentował się znakomicie przez cały mecz i zdobywając 14 oczek otarł się o komplet punktów.

– Mieliśmy cztery pory roku w dwie godziny. Trzeba było ekstremalnie się skupić oraz dostosowywać do warunków pogodowych i torowych. Naprawdę zmieniało się to co chwilę po gradzie, śniegu i deszczu. Wbrew pozorom jeździło mi się bardzo dobrze. Nawet po tym deszczu minęło kilka wyścigów i można było się ścigać – tłumaczy zawodnik Aforti Startu.

Przed startem rozgrywek eksperci często wskazywali zespół z Gniezna jako jednego z kandydatów do znalezienia się po sezonie w 2. Lidze Żużlowej. Pierwszy mecz pokazał jednak, że Aforti Start może być groźny nawet dla tych przeciwników, którzy mieli być poza ich zasięgiem. Czy zatem apetyty gnieźnieńskich zawodników zostały rozbudzone?

– Oczywiście celem numer jeden są play-offy i na tym na razie się skupiamy. Potem będziemy weryfikować cele i starać się realizować kolejne. Na dziś wszyscy pracujemy nad tym, by znaleźć się w dalszej fazie rozgrywek – podsumowuje Oskar Fajfer.