Gdańsk, eliminacje IMP, memoriał Henryka Żyto
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ostatnią sobotę Cellfast Wilki Krosno pokonały u siebie zespół H. Skrzydlewska Orła Łódź. Podopieczni Macieja Jądera zdołali jednak wywalczyć punkt bonusowy i już w tym momencie są pewni awansu do fazy play-off. Po spotkaniu porozmawialiśmy z zawodnikiem Orła Tomaszem Gapińskim, który zdradził nam, że mimo wypełnienia planu minimum jego zespół nie był usatysfakcjonowany przebiegiem całych zawodów.

 

Przypomnijmy, że krośnianie prowadzili przez większość spotkania z drużyną z Łodzi, ale ich przewaga w większości była niewielka. Orzeł zdołał nawet w pewnym momencie dogonić gospodarzy i po 11. biegu na tablicy wyników widniał remis. Krośnianie jednak skutecznie odpowiedzieli i przed wyścigami nominowanymi wygrywali już 6 punktami. Korzystny wynik utrzymali już do samego końca i zwyciężyli to spotkanie za 2 punkty. Bonus powędrował bowiem do Łodzi.

Żużel. Bezkonkurencyjny Wojdyło wygrał zawody! Dobry występ Francuza

– Nie jesteśmy do końca zadowoleni z tego rezultatu, bo czuliśmy, że możemy gdzieś tam nawet wygrać. Zepsuliśmy 13. wyścig z Oliverem, bo dobrze wystartowaliśmy, ale źle rozegraliśmy pierwszy łuk. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że wyszliśmy na te 5:1 od startu, a z wyjścia z łuku był taki wynik już w drugą stronę. I ten 13. bieg chyba zaważył. Z trenerem i z kolegami rozmawialiśmy, żeby ten punkt bonusowy minimum zdobyć i to nam się udało i z tego się cieszymy – wytłumaczył przyczynę porażki Tomasz Gapiński.

Żużel. Zrealizowali plan, ale są niezadowoleni. Nowak: Nie ma uśmiechów (WYWIAD)

Warto wspomnieć, że spotkanie w Krośnie było mocno opóźnione. Wszystko z powodu intensywnych opadów, które zakończyły się dopiero około godziny 15:00. Później gospodarze potrzebowali jeszcze czasu, aby ściągnąć z toru plandekę oraz odpowiednio przygotować go do ścigania. Tomasz Gapiński stwierdził jednak, że długie oczekiwanie na start nie wytrąciło jego zespołu z równowagi oraz cieszył się, iż spotkanie udało się odjechać w zakładanym terminie.

– Myślę, że to nie miało większego wpływu. Gospodarze po odkryciu toru spod plandeki dobrze go przygotowali. Wiadomo, były jakieś tam detale, ale najważniejsze, że odjechaliśmy zawody. Od rana padało i były obawy, że ten mecz może nie dojść do skutku, a jednak każdy z nas tu ma daleko i tak sobie mówiliśmy: poczekajmy. Cieszymy się, że się udało – podsumował 42-latek.

Przed Orłem jeszcze jedno spotkanie rundy zasadniczej. Zawody wieńczące pierwszą część sezonu zostaną rozegrane w najbliższą niedzielę. Łodzianie zmierzą się w nich z tegorocznym spadkowiczem Energa Wybrzeżem Gdańsk. Początek ścigania o 14:00.