Obejmuje Pan stanowisko sternika klubu Włókniarza Częstochowa. To największe wyzwanie w dotychczasowej karierze zawodowej?
Zdecydowanie tak – to największe wyzwanie w mojej dotychczasowej karierze, ale jednocześnie największy zaszczyt. Obejmuję funkcję prezesa klubu, z którym jestem związany od dziecka. Włókniarz to dla mnie coś więcej niż tylko drużyna – to część mojej historii, emocji i wspomnień. Przez lata kibicowałem, wspierałem i trzymałem kciuki za biało-zielonych, dlatego możliwość pracy dla tego klubu traktuję wyjątkowo osobiście. Mam pełną świadomość, że obejmuję stanowisko w momencie, gdy sytuacja nie należy do najłatwiejszych. Jednak właśnie w takich chwilach rodzą się nowe możliwości i motywacja do działania. Naszym celem jest odbudowa stabilnych fundamentów i stworzenie takiego modelu funkcjonowania, który pozwoli Włókniarzowi nie tylko odzyskać spokój, ale też w kolejnych latach konsekwentnie się rozwijać i walczyć o najwyższe cele. Pracowałem i mieszkałem w różnych miastach w Polsce, ale to Częstochowa zawsze była dla mnie szczególnym miejscem. Dlatego chcę, by Włókniarz znów dawał powody do dumy mieszkańcom tego miasta i byśmy wspólnie mogli cieszyć się kolejnymi sukcesami.
Jaka była Pana reakcja, gdy nowy właściciel, Bartłomiej Januszka, zaproponował Panu właśnie to stanowisko?
Przede wszystkim było to pozytywne zaskoczenie, które bardzo szybko przerodziło się w ogromną radość i poczucie odpowiedzialności. Po pierwszych emocjach niemal natychmiast pojawiło się myślenie o konkretach – o tym, jak poukładać bieżące działania i w jaki sposób zaplanować kolejne kroki, by jak najszybciej wprowadzić klub na stabilne tory. To dla mnie zaszczyt, ale też duże zobowiązanie wobec kibiców, miasta i samego zespołu. Myślę, że to również idealny moment, by podziękować właścicielowi klubu, Bartłomiejowi Januszce. Nie tylko za to, że obdarzył mnie zaufaniem, ale przede wszystkim za jego odwagę i determinację. Decyzja o przejęciu Włókniarza to ogromna odpowiedzialność, a jednocześnie szansa na nowy rozdział w historii klubu. Jestem przekonany, że jego obecność i zaangażowanie będą gwarantem stabilności, która pozwoli nam budować solidne fundamenty pod przyszłe sukcesy.
Żużel. Kto trenerem Polonii? Kanclerz mówi, ilu ma kandydatów! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Kolejna burza wokół Stali. Kto ma rację? – PoBandzie – Portal Sportowy
Nie jest tajemnicą, ze Włókniarz w ostatnim czasie borykał się z kłopotami natury finansowej. Wie Pan dokładnie z jakimi zobowiązaniami mierzy się klub na chwilę obecna?
Myślę, że nie ma już potrzeby wracać do tego, co działo się we Włókniarzu w poprzednich sezonach. O problemach i trudnościach powiedziano naprawdę wiele – dziś najważniejsze jest to, co przed nami. Chcę się skupić wyłącznie na bieżącej pracy, na uporządkowaniu funkcjonowania klubu i budowaniu jego przyszłości w sposób odpowiedzialny i przemyślany. Fundamenty – to słowo klucz, które będzie mi towarzyszyć przez cały ten proces. Zostawiamy przeszłość za sobą i koncentrujemy się na tym, by krok po kroku tworzyć stabilne podstawy pod dalszy rozwój Włókniarza. Chcemy otwarcie rozmawiać z kibicami, partnerami i wszystkimi osobami, które mają realny wpływ na przyszłość klubu. Wierzę, że wspólnie jesteśmy w stanie przywrócić tej drużynie spokój i siłę, jakiej oczekują wszyscy, którzy od lat są z biało-zielonymi.

Jak duże są te zobowiązania i czy nie ma obaw przed tym, że zgodnie z najnowszym procesem licencyjnym klub otrzyma status „zagrożonego finansowo”?
Od pierwszego dnia zabraliśmy się solidnie do pracy. Cały zespół intensywnie działa, by jak najlepiej przygotować klub do procesu licencyjnego – to obecnie jeden z naszych absolutnych priorytetów. Pracujemy systematycznie, w pełnym skupieniu i jestem przekonany, że cały ten proces zakończy się dla Włókniarza pozytywnie.
Porozmawiajmy trochę o Pana przeszłości. Były studia we Wrocławiu, praca w markach motoryzacyjnych czy Fundacja Cancer Fighters. Doświadczenie zebrane w tych miejscach pomoże w pracy jako prezes klubu żużlowego?
Na przestrzeni lat miałem szczęście spotkać wielu ludzi, od których mogłem się wiele nauczyć. Pracowałem dla firm, które stawiały na rozwój, profesjonalizm i pozytywny wizerunek – to doświadczenia, które bardzo mocno ukształtowały moje podejście do pracy i zarządzania. Dziś mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jestem gotowy, by to wszystko wykorzystać we Włókniarzu Częstochowa i wspólnie z zespołem rozwijać klub w sposób odpowiedzialny i nowoczesny. Każde z miejsc, w których miałem okazję pracować, wniosło coś cennego. Fundacja Cancer Fighters to dla mnie szczególny rozdział – nie tylko zawodowy, ale też osobisty. To projekt, który od 10 lat łączy pasję, wiarę w ludzi i realną pomoc – dziś fundacja wspiera już ponad 500 chorych onkologicznie osób. Nowotwory to ogromny problem współczesności, dlatego uważam, że nawet przy takich okazjach, jak ta rozmowa, warto o tym mówić. To przypomina, że niezależnie od roli, jaką pełnimy, zawsze warto robić coś, co ma sens i niesie dobro dalej.
Skoro przeszłość, to muszę też dopytać o pierwsze mecze Włókniarza. Jakie wydarzenia w historii klubu Pan najlepiej wspomina? Byli też biało-zieloni idole?
Mam wiele wyjątkowych wspomnień związanych z meczami Włókniarza, ale szczególne miejsce w mojej pamięci zajmuje ten pierwszy, od którego wszystko się zaczęło. Był rok 2003 – mistrzowski dla Częstochowy – jednak moim pierwszym spotkaniem nie był finał, a mecz z Falubazem Zielona Góra, rozegrany w Lany Poniedziałek. Pamiętam go doskonale, bo był nietypowy pod wieloma względami – rozpoczął się już o godzinie 11.00 przed południem. Wynikało to z faktu, że tego samego dnia dwaj nasi zawodnicy, Ryan Sullivan i Andreas Jonsson, mieli zaplanowane starty w lidze brytyjskiej. Dla mnie, jako młodego kibica, było to wydarzenie absolutnie wyjątkowe – właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z Włókniarzem i od tamtej pory biało-zielone barwy są mi najbliższe.
Idole oczywiście też byli – i to wielu. Z ogromnym sentymentem wspominam czasy, gdy w barwach Włókniarza jeździli Ryan Sullivan, Rune Holta czy Grzegorz Walasek. W późniejszych latach ogromne wrażenie robili na mnie Greg Hancock – za swoją klasę i profesjonalizm – oraz Nicki Pedersen, który choć zawsze niepokorny, był dla Włókniarza niezwykle skuteczny i dawał kibicom mnóstwo emocji. Pamiętam, że jego prezentacja w Hali Polonia to było prawdziwe święto w Częstochowie.
Żużel. Kibice piszą do polityków! Chcą jasnych deklaracji – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Co za słowa Kurtza o Holderze! Powinni stworzyć parę w klubie? – PoBandzie – Portal Sportowy
Nie brakowało opinii wskazujących na to, że trudno będzie znaleźć chętnego, który podejmie się trudnej misji. Pan jednak podjął wyzwanie. Co będzie tym najtrudniejszym zadaniem na samym początku?
Szczerze mówiąc, trudno jednoznacznie wskazać, co będzie tym najtrudniejszym zadaniem w najbliższym czasie. Oczywiście jednym z kluczowych tematów jest obecnie proces licencyjny i przygotowanie wszystkich formalności – nad tym nasz zespół pracuje bardzo intensywnie. To priorytet, który wymaga precyzji i pełnego zaangażowania, ale jestem spokojny o efekty.
Dużo dobrego dzieje się także w kontekście stadionu przy ulicy Olsztyńskiej. Mamy solidne zapewnienia ze strony Urzędu Miasta i wierzę, że już niebawem rozpoczną się kolejne prace modernizacyjne. Wiosną kibice z pewnością zobaczą realne, pozytywne zmiany, które poprawią komfort oglądania meczów i całe otoczenie spotkań żużlowych.
Przed nami także wiele działań organizacyjnych i relacyjnych. Dla mnie osobiście niezwykle ważne są rozmowy z kibicami oraz partnerami. Cieszy mnie, że w ostatnich tygodniach otrzymaliśmy ogromną ilość pozytywnych sygnałów – zarówno od sponsorów, którzy są z klubem na co dzień, jak i od tych, którzy po przerwie chcą do nas wrócić. To budujące i motywujące.
Choć zdaję sobie sprawę, że czasy nie będą łatwe, to czuję, że wokół Włókniarza rodzi się coś wyjątkowego – prawdziwa biało-zielona rodzina. I wierzę, że właśnie ta wspólnota, współpraca i pozytywna energia przyniosą efekty – może nie od razu w kolejnym sezonie, ale na pewno w najbliższych latach.
Sporo mówi się też o trudnej sytuacji na giełdzie transferowej. Co Pan może powiedzieć o składzie zbudowanym na ten moment? Pewnie jest on daleki od wymarzonego.
Mam wrażenie, że o naszej sytuacji na rynku transferowym powstało już naprawdę wiele opowieści. Każdy, kto choć trochę śledzi polski żużel, doskonale wie, że obecny moment nie należy do najłatwiejszych. Proces formalny związany z przejęciem klubu przez Bartłomieja Januszkę nieco się wydłużył, ale to były działania absolutnie niezbędne, by wszystko odbyło się zgodnie z przepisami i w sposób bezpieczny dla klubu. To musiało potrwać, bo zależało nam na solidnych, a nie szybkich decyzjach.
Oczywiście, w idealnym scenariuszu wolelibyśmy prowadzić rozmowy transferowe już w lipcu czy sierpniu, albo jeszcze wcześniej. Ale dziś nie ma sensu tworzyć wizji, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Musimy działać rozsądnie i odpowiedzialnie, patrząc na sytuację taką, jaka jest.
Tak jak podkreślał nowy właściciel klubu, zdajemy sobie sprawę, że nadchodzący sezon może być bardzo trudny i zakończyć się różnie. Jednak dla nas najważniejsze jest coś innego – tworzenie fundamentów pod przyszłość Włókniarza. Jeśli zbudujemy zaufanie, pokażemy stabilność i wiarygodność, w kolejnych latach wszystko stanie się prostsze – zarówno rozmowy z zawodnikami, jak i współpraca z partnerami biznesowymi. Nie traktujmy więc obecnej sytuacji w kategoriach „tu i teraz”. To dopiero początek nowego, długofalowego planu, który ma przywrócić Włókniarzowi siłę.

Można liczyć na jakiś spektakularny ruch na giełdzie? Włókniarz obserwuje sytuację Stali Gorzów, z której ewentualnie mogliby być do wyrwania Jack Holder oraz Anders Thomsen?
Jestem przekonany, że jeśli dojdzie do jakiegokolwiek spektakularnego ruchu, media dowiedzą się o tym jako pierwsze.
Wiele osób już teraz skazuje klub na spadek. Czy jest już pomysł co w przypadku gdyby ta degradacja faktycznie miała miejsce? Będzie to duży problem dla klubu?
Powiem szczerze, że najbardziej cieszy mnie dziś to, jak kibice i nasi partnerzy reagują na obecną sytuację klubu. Widać w komentarzach, zarówno w mediach społecznościowych, jak i w prasie lokalnej czy ogólnopolskiej, a także w prywatnych rozmowach, że ludzie doskonale rozumieją, w jakim momencie jesteśmy. Wiedzą, że to nie jest idealny czas na budowanie spektakularnej drużyny, ale dostrzegają też, że pracujemy uczciwie i krok po kroku tworzymy nowy porządek.
Nie boimy się tego sezonu ani żadnego scenariusza, który może się wydarzyć. Wiemy, że rok 2026 może przynieść różne rezultaty, ale nie postrzegamy tego w negatywny sposób. To będzie dla nas pierwszy etap odbudowy i tworzenia czegoś znacznie większego – stabilnego, wiarygodnego i perspektywicznego projektu.
Warto przypomnieć choćby w tym momencie przykład drużyny z Torunia, która kilka lat temu spadła z Ekstraligi. Nikt wtedy nie był zadowolony, ale klub potraktował to jako lekcję, wyciągnął wnioski i szybko wrócił na najwyższy poziom rozgrywek. A jak to się skończyło w obecnym sezonie – wszyscy doskonale wiemy. Właśnie tak chcemy patrzeć na przyszłość Włókniarza – z pokorą, ale i z wiarą, że nawet trudne momenty mogą być początkiem czegoś bardzo dobrego.
Czego Pan sobie życzy na ten pierwszy rok pracy w nowym Włókniarzu Częstochowa?
W trakcie naszej rozmowy pojawił się wątek mojego doświadczenia zawodowego, dlatego chciałbym podkreślić coś, co zawsze było dla mnie szczególnie ważne – drużyna. Uważam, że nawet jeśli zespół ma pewne braki, to dzięki ambicji, determinacji i ciężkiej pracy potrafi osiągnąć rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe.
Dlatego życzyłbym sobie przede wszystkim, by otaczali mnie ludzie, którzy każdego dnia będą z tą samą pasją i zaangażowaniem pracować na sukces Włókniarza. Najpierw po to, by wyprowadzić klub na prostą, a później – by znów cieszyć się kolejnymi zwycięstwami i medalami.
Mam nadzieję, że sam będę solidnym punktem tej drużyny. Życzę sobie również, byśmy wspólnie z kibicami i partnerami budowali jedną, prawdziwą drużynę – taką, która udowodni, że Włókniarz Częstochowa to nie tylko klub sportowy, ale wspólnota ludzi wierzących w te same wartości.
Rozmawiał BARTOSZ RABENDA










Żużel. Nie wszyscy chcieli Sajfutdinowa! Odkrył kulisy transferu
Żużel. Niższa liga, wyższa frekwencja. Kibice pragną sukcesu
Żużel. Momenty chwały polskiego żużla. Tak Biało-Czerwoni podbijali świat! (ZDJĘCIA)
Żużel. Z dumą reprezentował Polskę. „Czuliśmy, że nie jesteśmy całkowicie wolni”
Żużel. Wychowanek nigdzie się nie rusza. Musi zawalczyć o skład
Żużel. Polska drugim domem? Hansen o języku, jedzeniu i różnicach kulturowych! (WYWIAD)