Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wielu starszych kibiców żużla z pewnością doskonale kojarzy Norriego Allana. To osoba, która wiele lat pracowała u boku Ivana Maugera, a później swoje doświadczenie dzieliła między innymi z Markiem Loramem. Brytyjczyk po koronę mistrza świata sięgnął w 2000 roku. 

Na łamach Speedway Star Allan dzieli się swoimi spostrzeżeniami dotyczących mistrzów, których sukcesy dzielą dekady. Były pracownik Ivana Maugera nie ukrywa, że pomimo talentu, w sukcesie ważne jest podejście do tego, co się robi.

– Miałem to szczęście, że pracowałem w swojej „karierze” z dwoma mistrzami świata – Ivanem Maugerem oraz Markiem Loramem. Bardzo ważne – moim zdaniem – jest nastawienie, jakie zawodnik ma w swojej głowie. Tam też rodzi się chęć wygrywania. Ivan wygrywał i myślał o kolejnych tytułach. Podobnie jak Tony Rickardsson. Jestem pewien, że Tony w czasach Maugera byłby tak samo dobry i na odwrót. Mark chyba myślał głównie o tym, aby być mistrzem świata i celu dopiął. Nie wiem, czy później aż tak mocno, jak wspomniana dwójka, chciał powtórzyć osiągnięcie. Nie zrozumcie mnie źle, ale są ludzie którzy są szczęśliwi wygrywając raz, ale są tacy, którzy są zadowoleni jeszcze bardziej, kiedy zwyciężają po raz kolejny. Tak właśnie było z Ivanem oraz Rickardssonem. Z takim podejściem musisz po prostu się urodzić i tę stałą chęć wygrywania mieć w „genach” – mówi Allan na łamach angielskiego tygodnika. 

Zdaniem byłego menadżera Marka Lorama, mistrz świata z 2000 roku w szczytowej formie był… rok wcześniej. 

– Osobiście uważam, że w najlepszej formie Mark był w 1999 roku. Jednak rok później wykazał się odpowiednią determinacją i pomimo, że nie wygrał turnieju Grand Prix, to tytuł mistrza świata wywalczył. W tamtym sezonie wszystko nam się doskonale układało. Ten tytuł Marka kompletnie nie zmienił. On przez dwanaście lat naszej współpracy był cały czas tą samą osobą. Obojętnie czy był już mistrzem świata czy dopiero o ten tytuł walczył – kontynuuje Norrie Allan. 

Jak mówi Anglik, niekiedy Mark Loram potrafił go zaskoczyć swoim zachowaniem.

– Wygrywanie w żużlu to rzecz piękna. Mark był typem osoby, która do pełnej satysfakcji musiała mieć radość z jazdy. Proszę sobie wyobrazić, że bywało, iż po zdobycie trzynastu, czternastu punktów nie był zadowolony z siebie. Innym razem zdobywał sześć czy siedem i miał satysfakcję, bo twierdził że było fajne ściganie. Na pewno karierę Marka hamowały również kontuzje, ale nie uważam, że to było decydującym faktem, że tylko raz był mistrzem. Marka od innych mistrzów różniło podejście. Nie mówię tego negatywnie. Każdy sportowiec ma też inny charakter – podsumowuje Norrie Allan.