Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Najbardziej znany, najstarszy i najbardziej prestiżowy jest w Polsce memoriał Smoczyka. Swą renomę ma także Łańcuch Herbowy Ostrowa. Są jednak także turnieje niewiele ustępujące swoją bogatą historią liderom. Częstochowski memoriał Bronisława Idzikowskiego, a potem Idzikowskiego i Marka Czernego doczekał się niemal 50-ciu edycji. Szmat czasu. Mnóstwo zapomnianych nazwisk i wydarzeń. Prześledźmy więc zmagania, z konieczności w telegraficznym skrócie, spakowanym do WinRaR-a.

Początkowo memoriał miał za patrona Bronisława Idzikowskiego. Ten urodzony 19 lutego 1936 roku gladiator był wszechstronnie utalentowanym sportowcem. O mały figiel „zdradziłby” żużel na rzecz pięściarstwa, które uprawiał z powodzeniem w klubie Ogniwo. Miłość do motocykli była jednak bardziej zaborcza. Od roku1954 rozpoczął treningi żużlowe pod okiem Jerzego Brendlera, czyniąc systematyczne postępy. Zrazu awansował do pierwszego składu Lwów, zaś w sezonie 1959 walnie przyczynił się do pierwszego, historycznego mistrzostwa Polski częstochowian. To musiało zostać dostrzeżone i zostało. Od roku 1960 rozpoczął niezmiernie udaną przygodę z orłem na plastronie. W tym samym sezonie wygrał w Libercu turniej eliminacyjny do IMŚ. Rok później był najlepszym z naszych podczas cyklu zawodów z reprezentacją ZSRR. Drzwi do wielkiej kariery stawały otworem. Niestety. Nie dane było. Tuż po powrocie z radzieckich wojaży, Bronisław Idzikowski wystąpił w meczu ligowym przeciw Polonii Bydgoszcz. W czwartym wyścigu zawodów zaliczył fatalny upadek. Natychmiast został odwieziony do szpitala, jednak mimo starań medyków, wskutek dramatycznych, śmiertelnych jak się okazało obrażeń, odszedł 5 dni później. Miał ledwie 25 lat. Zawody upamiętniające tę nietuzinkową postać zainaugurowano 22 września 1967 roku. Jednak życie przyniosło kolejny dramat i dopisało kolejne nazwisko do listy patronów turnieju. 

Marek Czerny zginął na jeszcze wcześniejszym etapie przygody niż Idzikowski. Miał wtedy zaledwie 21 lat. Urodził się w 1951 roku. Od sportowego dzieciństwa był zakręcony na punkcie motocykli. Pierwszy raz usiadł na żużlowym rumaku mając ledwie 12 wiosen i już wtedy zakochał się w speedway`u. Licencję, pod okiem Stefana Kwoczały, innej legendy Lwów, uzyskał w roku 1970. Niestety. Nie dane Mu było długo cieszyć kibiców swą jazdą. 31 sierpnia 1971 roku na torze w Rzeszowie odbywał się jeden z cyklu turniejów o Srebrny Kask. Tor po rzęsistych opadach był fatalny. Start do trzeciego wyścigu dnia Czerny wygrał zdecydowanie, jednak w szczycie łuku wjechał w… kałużę. Motocykl z impetem uderzył w bramę parku maszyn, ta się otworzyła a na nią bezwładnie wpadł żużlowiec Włókniarza. Stracił przytomność, ale oddychał. Lekarze jeszcze niemal przez miesiąc walczyli o młode życie. Niestety, bez powodzenia. 26 września Marek Czerny zmarł. Podczas pogrzebu żegnały Go tłumy wielbicieli niewątpliwego talentu, który nie miał nawet szczęścia na dobre eksplodować. Od sezonu 1973 Jego nazwisko dopisano do listy patronów turnieju memoriałowego. Od tamtej pory w Częstochowie rozgrywano, z nielicznymi, krótkimi przerwami, niemal po dziś dzień zawody upamiętniające Idzikowskiego i Czernego, jeden z najdłużej czynnych i najstarszych turniejów w Polsce.

Bywało, że Memoriał rozgrywany był w formie wyścigu, bądź mini turnieju, przy okazji innej imprezy. Tak stało się choćby podczas edycji z 1994 roku, gdy rozegrano go w uproszczonej formule po zawodach o Drużynowy Puchar Polski. Podobnie w sezonie 2008 gdy rozstrzygnięcie połączono z turniejem Złomrex Cup, bądź w 2011 kiedy odbył się przy okazji turnieju zaplecza kadry juniorów. Sezony 2012 i 2013 to jeden wyścig memoriałowy w czasie Pucharu Prezydenta. Tak czy siak z wyjątkiem 7 sezonów, rozgrywany był począwszy od roku 1967 niemal bez przerwy. Wszak tradycja zobowiązuje. Najczęściej laur zdobywał niedawny Narodowy Marek Cieślak. On zwyciężał w zawodach aż czterokrotnie. Tylko jeden triumf mniej zanotował inny legendarny zawodnik Włókniarzy – Sławomir Drabik. Wśród zwycięzców notowano też nazwiska obcokrajowców. Najczęściej i „najgęściej” w ostatnich edycjach, jednak początek miał miejsce już w roku 1971 kiedy o laur pokusił się reprezentant… Związku Radzieckiego Władimir Gordiejew. Rosjanin był bezbłędny 2 października 1971 zatem jeszcze w czasie gdy memoriał miał jednego patrona. To były trochę takie zawody Częstochowa kontra reszta świata, wówczas reprezentowana przez bydgoskiego Ślązaka Henryka Glucklicha i rajderów dwóch obecnie nieistniejących nacji czyli ZSRR i NRD. Gospodarze tego dnia okazali się nader gościnni. Wygrał z kompletem wspomniany Gordiejew, Glucklich był drugi, a dopiero trzecie pudło zajął reprezentujący licznych w obsadzie gospodarzy, późniejszy wieloletni trener Wiktor Jastrzębski. Najlepszy pośród tych właściwych Niemców z NRD – Hans Jurgen Fritz. Osiem oczek wystarczyło do szóstej lokaty, choć mogło być jeszcze lepiej, bowiem Fritz w pierwszym starcie zanotował defekt maszyny. 

Wróćmy jednak do początków i inauguracyjnych zawodów. Turniej z udziałem 13 uczestników rozegrano wedle innej tabeli niż znana współcześnie. Każdy z zawodników wystąpił na torze czterokrotnie. Z kompletem zwyciężył niepokonany bohater Tarnowa, Mistrz Polski w barwach drugoligowej Unii i reprezentant kraju – Zygmunt Pytko. Na drugim stopniu podium Stanisław Rurarz, kolejna z legend Włókniarza. Wreszcie brąz dla najlepszego pośród startujących, a dominujących wówczas na krajowych torach, rybniczan – Antoniego Woryny. Dalej Maj, Rose, Tkocz, Kacperak, Friedek – same ówczesne sławy i tuzy. Było więc zacnie, a pamięć Bronisława Idzikowskiego uczczono godnie. 

W sezonie 1973 jako się rzekło, po raz pierwszy rozegrano memoriał pod podwójnym patronatem. Wówczas to w dwudziestobiegowych zawodach z udziałem szesnastki startujących wygrał z kompletem Jan Mucha, wtedy reprezentujący Świętochłowice. Za nim pościgowa dwójka gospodarzy Henryk Barylski i Jerzy Bożyk po 12 punktów, podobnie jak 4 i 5 w zawodach odpowiednio Jerzy Gryt z Rybnika i Zbigniew Jąder z Leszna. Dla tej czwórki zbudowano dodatkową tabelkę, by wyłonić kolejność. Najpierw liczyły się zwycięstwa indywidualne (większa ilość wyższych miejsc), a przy identycznym bilansie punktowym, bezpośrednie pojedynki między zainteresowanymi. Tak to gęsto i emocjonująco było pod Jasną Górą w 1973 roku. 

Memoriał przetrwał zarówno czasy kryzysu przełomu lat 80/90-tych jak też okres komercjalizacji nowego stulecia. Szczególnie lata 80-te przyniosły najlepszy chyba okres zawodów. Krajowa czołówka ścigała się chętnie w licznych wówczas turniejach. Na liście zwycięzców zapisali się w tym czasie m.in. Andrzej Huszcza, Ryszard Buśkiewicz, Jan Krzystyniak, Piotr Pyszny, Wojciech Żabiałowicz, Roman Jankowski, ale też dwójka częstochowskich bohaterów – Marek Cieślak i Sławomir Drabik. 

Po raz pierwszy całe podium dla obcokrajowców przypadło w roku 1993 kiedy wiosną rozegrano zaległą edycję z sezonu 1992. Wygrał Antonin Kasper jr, przed Petrem Vandirkiem i… Philippe Berge. Prawda, że to ostatnie to znane także współcześnie żużlowe nazwisko? W tym samym roku zawody odbyły się raz jeszcze, by uzupełnić tabelę roczników i edycji. W tych drugich, jesiennych najlepszy był gdańszczanin Jarosław Olszewski, przed Romanem Jankowskim i Jackiem Gomólskim wtedy jeszcze z Gniezna. 

Jedynym obcokrajowcem, który wygrywał dwukrotnie pozostaje… Rune Holta. Rysiu Holtański aż pięciokrotnie stawał na pudle zawodów,  przy tym w barwach dwóch nacji. Najlepszy był w edycjach z 2002 i 2003 roku. Wtedy jako Norweg nie dał szans rywalom, zdobywając każdorazowo komplet i pozbawiając złudzeń nie tylko Ryana Sullivana, ale też całą krajową czołówkę. 

Nowy wiek przyniósł pierwsze turbulencje z memoriałem. W latach 2007 oraz 2009/2010 i 2012/2013 aż pięciokrotnie memoriału nie rozegrano. Wydawało się, że od sezonu 2014 zawody na stałe wrócą do kalendarza. 45 turniej wygrał w 2015 roku Mateusz Szczepaniak, zaś rok później najlepszy był wychowanek gospodarzy Seba Ułamek. Wówczas niestety znowu nastąpiła przerwa. Reaktywacja przypadła na sezon 2019. Zawody ponownie trafiły do kalendarza, a triumf odnieśli obecni lub byli Włókniarze. Madsen, Lingren, Grigorij Łaguta, tak wyglądało podium, ponownie w całości zajęte przez obcokrajowców. 

21 marca ub. roku miała się odbyć 48 edycja. Niestety – pandemia zburzyła plany organizatorów. Przed nami nowy sezon i kto wie co przyniesie ze sobą Covid. Oby jednak pozwolił się ścigać, a organizatorom spod Jasnej Góry nie zabrakło determinacji w kultywowaniu zacnej tradycji.