Norick Bloedorn to jedna z największych nadziei żużla w Niemczech. Zawodnik pochodzi z żużlowej rodziny, ponieważ przed laty ścigał się również jego wujek. Niemiec w rozmowie z magazynem Speedway Star, wspomina najlepsze czasy żużla w Niemczech oraz ujawnia swoje marzenie, którym jest poprowadzenie reprezentacji narodowej ponownie na szczyt.

 

Młodzieżowiec Trans MF Landshut Devils ma za sobą dwa udane sezony w polskiej lidze. W 2021 roku awansował wraz z Landshut do 1. Ligi, zdobywając średnio 1,712 punktów na wyścig. W minionym sezonie, startując szczebel wyżej uzyskał średnią 1,645, co uplasowało go na 29. pozycji wśród najskuteczniejszych zawodników ligi. Ponadto utrzymał się wraz z drużyna w pierwszej lidze, a w brytyjskim Premiership zdobył tytuł z ekipą Belle Vue Aces.

Aktualnie jest jednym z nielicznych niemieckich zawodników młodego pokolenia, którzy znacząco się wyróżniają. W ubiegłym wieku niemiecki żużel stał o wiele wyżej, a młody zawodnik wspomina dawne czasy. – Na pewno widziałem zwycięstwo Egona Mullera w 1983 roku, ale oczywiście na YouTube. Mój wujek Tommy Dunker ścigał się z nim przez długi czas. Tak więc widziałem te zawody i znam całą historię Niemiec na żużlu – mówi Norick Bloedorn w rozmowie z Speedway Star.

– W tamtych czasach mieliśmy całkiem sporą grupę z Egonem Mullerem, Karlem Maierem i Gerdem Rissem. Potem przez 15 lat było bardzo źle. Teraz znów robi się przyzwoicie jak na Niemcy. Nie mamy dwóch czołowych zawodników, ale jako piątka wyglądamy dobrze. Mamy Martina Smolinskiego, Kaia Huckenbecka, Kevina Woelberta, Erika Rissa i mnie. Myślę, że możemy jeszcze wielu zaskoczyć – tłumaczy.

Jedynym niemieckim żużlowcem, który został indywidualnym mistrzem świata był właśnie Egon Muller. Tytuł zdobył w 1983 roku na torze w Norden. – To 50/50 jak ludzie myślą o Egonie w Niemczech. Niektórzy nie znosili tego, że został mistrzem świata, ale to co zrobił dla żużla w Niemczech, jest dla mnie bardzo ważne. Mam nadzieję, że będę tym zawodnikiem, który po latach oczekiwań, ponownie poprowadzi Niemcy na szczyt! – deklaruje.

– Martin Smolinski kilka lat temu spisał się naprawdę dobrze, docierając do cyklu Grand Prix, a następnie wygrywając pierwszą rundę w Nowej Zelandii. Ja muszę najpierw awansować do GP, a potem myśleć o byciu mistrzem świata – kończy.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Robert Chmiel: Jest radość i są chęci, więc jadę dalej

Żużel. Andy Grahame. Do Anglii przemycał silnik. W finale światowym zabrakło go przez „pożyczkę” Collinsa

POLECAMY:

Żużel. Miał myśli o końcu kariery. Przerwę zimową spędza na pracy zarobkowej