Fredrik Lindgren, Paweł Przedpełski i Patryk Dudek. Foto: Włókniarz Częstochowa

Dariusz Rachwalik to wychowanek Włókniarza Częstochowa, który niespodziewanie był krok od zwycięstwa w turnieju o Brązowy Kask w 1984 roku. Zawodnik reprezentował Lwy w czasach, gdy nie było tam większych pieniędzy, lecz wraz z kolegami z zespołu ma bogate wspomnienia. Przed derbami z Śląskiem Świętochłowice zaplanowane miał wesele, na które klub nie puścił jego przyjaciół z toru.

 

Wiele atrakcji towarzyszyło dzień po zmianie stanu cywilnego. Razem z małżonką wyjechał kabrioletem, a towarzyszyła im defilada na jego cześć. Kibice chcieli dołożyć coś od siebie i zorganizowali zbiórkę na silnik dla Dariusza Rachwalika. Całej kwoty nie udało się uzbierać, lecz częstochowianin jest im wdzięczny do dzisiaj.

– Cała drużyna była zaproszona na wesele i poprawiny, ale w tym terminie był ważny mecz z Śląskiem Świętochłowice. W dzień wesela zgrupowano chłopaków w ośrodku, żeby któryś się nie wybrał na wesele. Ja po nim byłem tylko rezerwowym, jakby coś nie szło po naszej myśli. Mecz był wygrany, bardzo mile wspominam tą rundę i kibiców, którzy zebrali pieniążki. Faktycznie nie udało się zebrać kwoty na nowy silnik, ale serdecznie im dziękuje do dzisiaj – powiedział Dariusz Rachwalik w podcaście „LwyGadane”.

Żużel. Już zdążył pokazać się kibicom z dobrej strony! Będzie najlepszym U24 w lidze?

Żużel. Lebiediew szczerze o sytuacji Stali: Zajmują się tym kompetentni ludzie

Żużel. Włókniarz pojedzie o… medale?! Staszewski w to wierzy! (WYWIAD) 

Po udanym spotkaniu wszyscy klubowi koledzy wybrali się na poprawiny. Nie każdy zapamiętał je dobrze, a szczególnie obcokrajowcy, którzy musieli udać się do szpitala.

– Później odbyły się poprawiny przyjechała cała drużyna, włącznie z obcokrajowcami. Oni nie wspominają tego zbyt dobrze, bo wynajęte kucharki zaplątały jakąś salmonelle i kilku znalazło się w szpitalu – wspomniał Rachwalik.

Żużel. Znamy pełną stawkę Kryterium Asów! Niedoszły zawodnik Abramczyk Polonii na starcie!

W czasach gdy Dariusz Rachwalik ścigał się dla Włókniarza, to szturmem do Polski zaczęli przyjeżdżać obcokrajowcy. Zawodnik przyznał, że robili oni ogromne wrażenie i można było wiele się od nich nauczyć.

– Oni przyjechali z wielkiego świata. Zupełnie inaczej wyglądali, inaczej byli ubrani i przygotowani, mieli lepszy sprzęt. My męczyliśmy się na Jawach, oni przyjeżdżali ładnie poubierani na GM’ach. Można było się od nich wiele nauczyć i podpatrywać – mówi Rachwalik.