fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie wydarzenia związane z wojną w Ukrainie dotykają nie tylko mieszkańców tego kraju, ale i osoby pośrednio z nimi związane. Ta sytuacja nie omija także przedstawicieli czarnego sportu.

 

Obszernej wypowiedzi dla magazynu „Speedway Star” udzielił Nicklas Porsing, były zawodnik związany w przeszłości z klubami z Ostrowa Wielkopolskiego, Poznania, Krosna czy Rzeszowa. Jego żona Witalina pochodzi ze znajdującego się na zachodzie miasta Stryj, zagrożenie dotknęło zatem ją oraz jej rodzinę osobiście. Znaleźli jednak oni bezpieczne schronienie w Rzeszowie.

– To potworne widzieć ludzi udających się w kierunku granicy, niektórych z trójką czy czwórką dzieci, niosących ze sobą wszystko, co mają. Musieli pożegnać się ze swoimi mężami i synami, zostawić ich w punkcie granicznym, podczas gdy oni musieli wrócić, by walczyć z rosyjską armią – mówił, cytowany przez brytyjskie czasopismo.

Duńczyk, który po zakończeniu kariery podjął pracę w branży gastronomicznej, przebywa obecnie na urlopie ojcowskim, opiekując się swoim maleńkim synem. Wspomógł jednak wielokrotnie uchodźców, stając się na polsko-ukraińskiej granicy. Wcześniej dzielił swoje życie pomiędzy Polskę i Danię, ponieważ w obu państwach posiada mieszkania. Planował, by całą rodziną osiedlić się w Skandynawii, działania wojenne zmieniły jednak te plany. – Plan był taki, by przeprowadzić się do Kopenhagi, ale los zdecydował za nas, że trzeba będzie odłożyć go przynajmniej o rok.

Jak sam przyznał, to właśnie ten moment przerwy podsunął mu pomysł co do nowego zajęcia. – Mając rok wolnego, nie mając specjalnych zajęć, zacząłem zastanawiać się, czym mógłbym się teraz zająć. Ten pomysł przyszedł do mnie pewnego ranka. Zawsze lubiłem gotować i pomyślałem, dlaczego by nie spróbować właśnie tego? – opowiada.

Myśl przerodziła się w czyn. Porsing postanowił nawet dokształcić się w tym kierunku, jednak nie było to tym, czego szukał. – Znalazłem szkołę kulinarną w Kopenhadze, uczęszczałem tam przez około trzy miesiące, jednak uznałem to za zbyt nudne, ponieważ zbyt wiele miejsca poświęcano tam technikom kulinarnym – kontynuuje.

Wobec tego, były zawodnik uczył się nowego zawodu w praktyce, zaczynając od niecieszącego się sławą miejsca i pnąc się przez kolejne szczeble kariery. Obecnie związany jest z jednym z najbardziej ekskluzywnych kulinarnych miejsc w duńskiej stolicy.

Duńczyk wrócił także pamięcią do jednego z najtrudniejszych momentów swojego życia – lata 2018 roku, kiedy w krótkim czasie spotkały go dwie poważne straty. 14 sierpnia życie odebrał sobie jego ówczesny klubowy kolega z Rzeszowa Tomasz Jędrzejak, a zaledwie kilka dni później zmarła przy narodzinach jego córeczka. Dodatkowo zmagał się z problemami finansowymi, które były obecne w klubie z Podkarpacia.

– 2018 był strasznym rokiem. Zaczęło się bardzo dobrze, bo Rzeszów zakontraktował Grega Hancocka. Przedsezonowy obóz przygotowawczy wypadł dobrze i zaliczyliśmy serię zwycięstw, ale w połowie sezonu zaczęliśmy mieć problemy z otrzymywaniem pensji. Powiedziano nam, że nie otrzymamy pieniędzy, jeśli nagłośnimy sprawę, straszono nas, że jeżeli nie będziemy startować, z pewnością nam nie zapłacą. Później, w sierpniu, Tomasz Jędrzejak odebrał sobie życie. W niedzielę, po meczu przeciwko Poznaniowi, powiedziałem: „Do zobaczenia na środowym treningu”. Nigdy jednak do tego spotkania nie doszło – podsumował Porsing.