Nicki Pedersen we wtorkowym spotkaniu PGE Ekstraligi uczestniczył w groźnym wypadku, po którym nie został dopuszczony do kontynuowania zawodów. Duńczyk udał się do grudziądzkiego szpitala na dokładne badania, które na szczęście nic groźnego nie wykazały, a wbrew opinii lekarzy Pedersen postanowił wypisać się ze szpitala ze względu na – najszerzej ujmując – sprawy osobiste. Zawodnik poleciał do Hiszpanii, by tam ze swoją partnerką oglądać nowe mieszkania.
– Byłem przez chwilę nieprzytomny po wypadku. Pamiętam samo zdarzenie zanim uderzyłem głową o bandę i w zasadzie nic więcej. Na szczęście po badaniach okazało się, że wszystko jest w porządku. Odczuwam silny ból w szyi, głowie, ramionach i brzuchu. Na wątrobie mam krwiaka i muszę kontrolować sytuację, czy ból się nie pogłębia. Wypisałem się ze szpitala, chociaż lekarze uznali, że powinienem zostać na noc na obserwacji – zrelacjonował Nicki Pedersen w swoich mediach społecznościowych.
Ciekawsza była jednak pośrednia przyczyna szybszego opuszczenia szpitala. Trzykrotny mistrz świata pojechał do Berlina, skąd wyleciał do Hiszpanii, by tam… oglądać nowe mieszkania ze swoją partnerką, Natashą.
– Kolejny tydzień minie mi w towarzystwie bólu i będę dochodził do pełni sprawności. Ale przy takim wypadku trzeba patrzeć pozytywnie na sytuację, bo mogło się skończyć znacznie gorzej – zauważył Duńczyk.
Żużel. Wróciła Ekstraliga U24. Dwie wygrane gospodarzy i dwie wygrane gości
Żużel. Torunianie wybierają się na trudny dla siebie teren. „Koziołki” ponownie wysoko wygrają? (SKŁADY)
Żużel. Srebro IMŚ, złoto IMP, czy złoto DMP. Dekada od kapitalnego sezonu Krzysztofa Kasprzaka
Żużel. 9 lat czekali na taki mecz! Motoarena oszalała!
Żużel. Zawalił mecz GKM-owi. Poprosił o dodatkowy trening!
Żużel. Zmiany w GKM-ie. Sparta z żelaznym zestawieniem (SKŁADY)