Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mało który kibic żużla ma świadomość, że jest na świecie miasto, które łączy ze sobą trzech byłych mistrzów świata. Tą miejscowością jest miasteczko Christchurch w Nowej Zelandii. To właśnie z tym miastem byli związani Barry Briggs, Ivan Mauger i Ronnie Moore.

Ten ostatni – Moore – może chyba mieć najwięcej pretensji do losu. Kiedy on był na topie, w tym sporcie nie było takich pieniędzy, jakich doświadczyli jego dwaj wspomniani rodacy. 

– Ronnie na pewno nie startowałby na żużlu, gdyby nie jego ojciec Les, który sam był żużlowcem. Les ścigał się na żużlu i miał obwoźne show motocyklowe „Wall of Death”. To na motocyklu ojca Ronnie Moore spróbował jazdy po raz pierwszy. Na tyle było to skuteczne, że Les szybko dostrzegł w nim talent. Po tym, jak wygrał w wieku szesnastu lat zawody w Nowej Zelandii, został polecony przez Normana Parkera do ligi angielskiej. On jako 17-latek pojechał po raz pierwszy w finale IMŚ na Wembley i zajął w nim dziesiątą lokatę z siedmioma punktami na koncie – wspomina Reg Freaman. 

Moore (czerwony) w pojedynku z Muchą i Woryną

Co ciekawe, życie Ronniego Moore’a nie kręciło się tylko wokół żużla. Wraz z ojcem jeździł we wspomnianym już motocyklowym show „Wall of Death”, był kierowcą w wyścigach samochodowych, a także… poszukiwaczem złota. 

– Słyszałem te opowieści od nich wielokrotnie. Oni w 1950 roku nurkowali po złoto w ośnieżonych wąwozach Queenstown. Tam były bardzo wartkie potoki i niesamowicie zimna woda od topniejącego śniegu. Legenda głosiła, że tam było tyle złota, że w XIX wieku pies wpadł do rzeki i wyszedł z futrem pokrytym złotym pyłem. Śmiano się, że złoto z tamtych rejonów pokryłoby cały dług narodowy Nowej Zelandii. Te górskie wąwozy przyciągały wielu poszukiwaczy złota. Les nurkował po złoto, a Ronnie i przyjaciel Lesa, Trevor, trzymali go na linach. Z tego co opowiadali, to nawet szło im to niekiedy nieźle, ale żeby tego zadania się podjąć, trzeba było mieć odwagę – kontynuuje Reg Freaman.

– Poszukiwanie złota w tych warunkach to była ryzykowna gra. Jedni znajdowali, inni ginęli. W 1950 roku Les i Ronnie kupili w Londynie dwa samochody Alfa Romeo od Roya Salvadoriego, który ścigał się w rajdach samochodowych. W jednym z pojazdów słynny kierowca Tazzi Nuvolari wygrał Grand Prix Włoch w latach 30. ubiegłego wieku. Samochody przerzucili do Nowej Zelandii, a jedno z aut później zmieniło właściciela za blisko milion dolarów. Z kolei w 1954 roku obaj się ścigali na słynnych Cooperach Climax, które konstruowali Charles i John Cooper. Widziałem ich nawet obu w akcji. Ronnie był na tyle dobrym, że na dwa lata zostawił żużel dla tych Cooperów. A jak wrócił w 1959 roku, to z „głodu” zdobył tytuł mistrza świata – dodaje.

Na pewno więcej złota Ronnie Moore znalazł na torze. Po raz pierwszy – w wieku dwudziestu jeden lat, w 1954 roku – kiedy zwyciężył w finale IMŚ na Wembley z kompletem punktów. Drugi raz, po pięciu latach, w 1959, ponownie na Wembley. Do tego trzykrotnie był indywidualnym wicemistrzem świata. 

Ronnie Moore oraz Barry Briggs

– Na pewno miał wielki talent. Na szczęście należał do tych, którym było dane zostać mistrzem i to dwa razy. Co ciekawe, on miał wielką estymę do Ivana Maugera. Bardzo, ale to bardzo cenił sobie ich wspólnie wywalczony tytuł mistrzowski w parach w 1970 roku. To osiągnięcie z Ivanem było dla niego równorzędne z mistrzostwem świata. Kiedyś miałem okazję odczytać mu list od Maugera tej treści: „Mam wrażenie, że Ronnie nigdy nie wiedział jaki miał na mnie wpływ. Jako dzieciaki chodziliśmy na stadion, aby go podziwiać. Był naszym idolem. Stawałem na rogu ulicy, aby wiedzieć go jak jedzie na stadion. Bardzo cenię sobie wywalczony z nim tytuł w parach”. Jak to czytałem, Ronniemu szkliły się oczy – wspomina Freaman. 

Ze ścigania Ronnie Moore postanowił się wycofać w 1972 roku. Dwa lata później – za namową Ivana Maugera i Barry’ego Briggsa – powrócił, aby wystartować w organizowanym przez nich tournée.

– Na torze w Newcastle doszło do poważnego wypadku. Ronnie odniósł poważne obrażenia wewnętrzne oraz głowy. Wiem, że błyskawicznie wieziono go pod eskortą policji do szpitala w Sydney. Miał bardzo duże ciśnienie wewnątrz czaszkowe. Ostatecznie wyszedł z tego, ale stracił praktycznie wzrok w jednym oku i słucha w jednym uchu. Nie zawsze powroty okazują się słuszne. Tak było w tym przypadku. Po opuszczeniu Anglii pojawiał się w niej sporadycznie. Na pewno był na pożegnaniu starego stadionu Wembley w 2000 roku, zanim został on zburzony. Nie mogło być inaczej. Na nim dwukrotnie też znalazł złoto – podsumowuje ze śmiechem, Reg Freaman. 

W sierpniu 2018 roku, po długiej walce z rakiem, Ronnie Moore zmarł.