Żużel. Mitchell Cluff. Pół świata w pogoni za marzeniami, czyli młody Kangur w Częstochowie (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mitchell Cluff, to młody Australijczyk, którego trudno dotychczas było spotkać na europejskich torach. Mitch podpisał w zimę dwuletni kontrakt z Włókniarzem Częstochowa i ma nadzieję na rozwój poprzez starty w drużynie U-24. Dwa tygodnie temu wprowadził się zarówno do Częstochowy, jak i mojego życia. Udało nam się też pogadać przy wieczornej herbatce.

 

Mitch, na początek przedstaw się, powiedz ile masz lat, skąd pochodzisz i jak długo trwa Twoja przygoda ze speedwayem?

Nazywam się Mitchell Cluff, w tym roku kończę 22 lata. Pochodzę z Blackalls Park w stanie Nowa Południowa Walia. Na motorze żużlowym jeżdżę odkąd miałem około 12 lat. Zaczynałem na 250-tkach, by później przesiąść się na duży motocykl, a teraz po prostu jestem tutaj.

Mówisz, że jesteś tutaj. Próżno jednak szukać Cię na europejskich torach. Jeśli chodzi o australijskie, to też nie mogłem znaleźć żadnych większych sukcesów… Co wnosi Mitchell Cluff do żużla w Europie?

Masz nieco racji, choć spędziłem trochę czasu w Danii pod koniec zeszłego sezonu. Czuję, że zabrakło mi po prostu szczęścia. Nikt nie pomógł mi w podejmowaniu właściwych decyzji. W zasadzie, to byłem całkowicie sam, przygotowując sobie motocykle i trenując indywidualnie. Starałem się uczyć ile tylko się da, rywalizując przy tym z ludźmi, którzy robią to od wielu lat. Wiem, że byłem na samym dole listy i musiałem się przebijać do góry. Teraz jednak na szczęście jestem w Częstochowie. Spędziłem tu już kilka dni, bardzo podoba mi się zarówno klub, jak i tor. Naprawdę uważam, że będę na nim szybki.

Wygląda na to, że póki co, “walczysz” trochę z żużlem. Trzeba do tego nie lada charakteru, co w takim razie uważasz za swoje najsilniejsze strony?

Nie powiedziałbym, że walczę. Po prostu trudno jest rozwijać się bez żadnej pomocy. Jeśli chodzi o moje atuty, to myślę, że największym jest pozytywne myślenie i pracowitość. Profesjonalny speedway, to moje marzenie i zrobię wszystko, by się do niego dostać. Całą drogę przejdę jednak z uśmiechem na ustach, ponieważ taki po prostu jestem.

Powiedziałeś, że spędziłeś część sezonu w Danii. Dlaczego Dania? To niespotykany kierunek, jak na Kangura. Zwykle zaczynacie od Wielkiej Brytanii lub Leszna czy Torunia.

Tak, w zeszłym roku to był taki strzał “last minute”. James Pearson wyjeżdżał na kilka miesięcy do Danii, a z racji tego, że mamy dobre kontakty, udało mi się zorganizować wyjazd razem z nim. Mieszkaliśmy razem, mieliśmy wspólny warsztat, i tak to mniej-więcej wyglądało. Otworzyło mi to drzwi do Europy, spędziłem niecałe 5 miesięcy w Danii, a na zimę wróciłem do domu, by zarobić trochę pieniędzy.

Jeździłeś dla Slangerup w Division 1. Ligę tę dzieli od polskich bardzo duży dystans, jak to się stało, że wylądowałeś we Włókniarzu?

W sumie, to nie jestem pewien. Usłyszałem, że klub szuka zawodników i jakoś tak się potoczyło. W tym czasie trwał sezon w Australii, który rozpocząłem dobrze, a skończyłem tak, że lepiej o niektórych zawodach zapomnieć. Wiem jednak, że jeśli włożę dużo pracy, to mam na tyle talentu, by uzasadnić swoje miejsce w drużynie. Mam nadzieję, że duże zmiany w życiu przeniosą się pozytywnie na formę.

Jakie są Twoje oczekiwania po pierwszym sezonie w Polsce? Czego spodziewasz się po klubie, zawodnikach, nowych rozgrywkach?

W zasadzie, to nie mam zbyt wiele oczekiwań. Chcę dobrze żyć z drużyną i wygrywać co tylko się da. Marzy mi się udział w finale, to by było coś naprawdę “cool”. Mogę oczekiwać od siebie i chłopców, abyśmy co tydzień dawali z siebie 100%. To jedyne, czego bym chciał.

Zapytałem Cię o nowe rozgrywki, ponieważ widzimy różne próby zmian w żużlu. Ekstraliga U-24, nowy promotor SGP i SoN. Różni ludzie – w tym ja – uważają, że nie wszystko idzie w dobrą stronę. Co o tym sądzisz? Co myślisz o naszej ukochanej dyscyplinie i jej miejscu na świecie?

Osobiście nie zgodzę się i myślę, że sport idzie w dobrą stronę. Żużel jest coraz większy i większy. W ostatnich latach wrócił nawet szerzej do Australii i Oceanii. Myślę, że speedway zmierza w dobrym kierunku. Są plotki, że w Anglii nie jest tak dobrze, ale każdy z kim rozmawiałem mówi, że to nieprawda. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby tak duży sport z tak wielką ilością fanów po prostu zniknął. Żużel będzie z nami jeszcze przez wiele, wiele lat.

Więc wszystkie złe rzeczy, to tylko plotki, żużel jest w dobrej kondycji i absolutnie nic mu nie zagraża, tak?

Tego nie można zagwarantować, nigdy nie można być niczego pewnym. Ale myślę, że przez wiele najbliższych lat będzie układało się cudownie.

Jasne, pytam, ponieważ liga U-24 wzbudziła kontrowersje wśród niektórych polskich ekspertów i opiniotwórców. Czy jest w ogóle potrzebna, czy to się będzie opłacać, etc. Wracając jednak do Mitchella Cluffa, z czym przyjechałeś do polski? Jakim sprzętem dysponujesz na sezon 2022?

W ubiegłym roku zbudowałem w Danii nowy motocykl, kupiłem także dwa podwozia Todda Kurtza, w których wymieniłem praktycznie wszystko. Mam więc w gruncie rzeczy trzy nowe motocykle. Dysponuję do nich dwiema jednostkami napędowymi od Flemminga Graversena. Jedną kupiłem w ubiegłym roku, druga jest świeżutka. Myślę, że mam wszystko, co potrzebne i moje rezultaty zależą tylko ode mnie.

W Ekstralidze jeździ mnóstwo świetnych zawodników, których będziesz teraz spotykał, choćby na treningach. Masz jakiegoś idola? Wzorujesz się na kimś konkretnie?

Mam sporo wzorców. Większość z nich, to najlepsi “Aussie-boys”. Chris Holder, a w szczególności Darcy Ward, który bardzo mocno zmienił “moją grę” w Australii, za co jestem mu niezwykle wdzięczny. “Woofy”, który też jest Australijczykiem, Jason Doyle. Podziwiam wszystkich żużlowych “Aussie-boys” za to, co zrobili dla naszego kraju. Tak, gdybym miał wybrać idola, byliby to właśnie australijscy mistrzowie.

Zostając przy “Aussie-boys”. Prawie wszyscy z tych, których wymieniłeś, spełnili swoje wielkie marzenie. Każdy z nich – oprócz Darcy’ego – został mistrzem świata…

Darcy był dwukrotnie mistrzem świata juniorów.

Tak, nie możemy o tym zapomnieć. Chodziło mi jednak o tytuł seniorski. Zmierzam do pytania, gdzie jest szczyt dla Mitchella Cluffa? Jakie jest Twoje “wielkie marzenie”?

Oczywiście zawsze mam gdzieś z tyłu głowy marzenie o mistrzostwie świata. Nie sądzę, żeby było to coś całkowicie nierealnego. Nie jest to jednak rzecz, o której obecnie myślę. Teraz skupiam się na nadciągającym sezonie, chcę stać się najlepszym zawodnikiem, jakim będę potrafił i mam nadzieję, że ten zawodnik zakwalifikuje się kiedyś do Grand Prix.

Pytam, gdyż dla wielu polskich zawodników 22 lata oznaczają koniec kariery. Inni mają już na koncie wielkie osiągnięcia, bogatych partnerów i sowite kontrakty. Ty zaś wydajesz się być wciąż niejako na początku żużlowej podróży. Oczywiście, że poziom żużla w Australii i Polsce różni się, jednak co byś powiedział ludziom sceptycznie do Ciebie nastawionym?

Dla chłopaków w Australii początki wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce. Juniorzy, którzy szkolą się w Polsce mają opiekę ze strony kluby od 15 roku życia i są uczeni właściwych rzeczy. W Australii spora część z nas uczy się jeździć sama. Wiem, że przybyłem do Europy kilka lat później niż chciałem, lecz nie przejmuje się tym. Jestem wciąż młody, mam dopiero 22 lata i wiele lat przed sobą do nauki.

Poruszyłeś temat, o który chciałem zapytać. W ostatnich sezonach do Europy trafiła grupka Kangurów wspieranych mocno przez Leigh Adamsa, dlaczego Ciebie w tej grupie brakuje?

Moja cała kariera w Australii, to w sumie tylko ja i mój ojciec. Wszystko robiliśmy sami, nigdy tak naprawdę nie szukaliśmy pomocy u żadnego z dużych nazwisk. Wszystkie sukcesy które osiągnęliśmy, czy zgromadzona wiedza. Zrobiliśmy to sami. Wydaje mi się, że nie miałem nigdy tak silnej więzi z otoczeniem Leigh Adamsa, jak inni zawodnicy. To byłaby wielka pomoc móc znaleźć się w jego grupie, jednak to, że jesteśmy samoukami też napawa mnie dumą.

Będąc w Australii, zostańmy tam na chwilę. Jaka jest sytuacja żużla w Australii? Widzisz szansę rozwoju?

Oczywiście sport mógłby zyskać więcej uwagi i popularności. Uważam, że gdyby wzięła się za to odpowiednia organizacja, gdyby dało się pokazać więcej żużla w australijskiej tv, byłoby super. Nie jest łatwo o sponsorów, a podróżowanie po Australii jest strasznie drogie ze względu na odległości. Tory dzieli wiele godzin trasy, więc bez sponsorów i nagród jazda co tydzień byłaby zwyczajnie niemożliwa.

Jeszcze jedno pytanie dotyczące Twojego kraju. Za czym najbardziej, póki co, tęsknisz?

Za słońcem! Na 100% słońce, plaża, kumple, rodzina. Jest wiele rzeczy, których mi brakuje, ale gdybym miał wybrać jedną, byłaby to pogoda. Kocham australijską pogodę, a tu jest zdecydowanie za zimno.

Wiem, że pierwszy raz w Polsce zobaczyłeś zarówno lód, jak i śnieg. Czy coś jeszcze zaskoczyło Cię w naszym kraju? Gdzie najmocniej różnimy się od Twojego świata?

Hm… Każdy mówił, że w Polsce jest zimno, ale nigdy… Po prostu myślałem: “okej, jest zimno, trudno”. Ale to, czego doświadczyłem, to kompletnie nowy poziom zimna! Poza tym, nie wiem… Dużo rzeczy mnie tu zaskakuje, części z nich oczekiwałem, więc… Jestem otwarty na poznawanie świata, nowych kultur, krajów.

Czyli aklimatyzacja przebiega bez problemów?

Tak, wszystko gra. Poruszam się swobodnie po mieście, wpasowuję się w nowy tryb życia, tyle.

Rozumiem. W zasadzie, to Twoja decyzja była bardzo odważna. Zostawiłeś całą rodzinę kumpli, dotychczasowe życie. Pierwszy raz mieszkasz sam w Europie. Muszę Cię zapytać, co w wypadku, gdyby coś poszło nie tak? Masz jakiś plan B? Czy jesteś 100% optymistą i nie myślisz o takich rzeczach?

W sumie, to tak. Myślę, że jestem w stanie zrobić w Europie karierę. Jeśli to nie wyjdzie? Po prostu wrócę do Australii i będę czerpał radość z normalnego życia wśród rodziny i przyjaciół. Na tę chwilę jednak nawet przez sekundę o tym nie myślę. Jestem maksymalnie skupiony na tym, by pracować jak najciężej. Jeśli za kilka lat nie przyniesie to efektów, wtedy będę się zastanawiał.

Skoro to najważniejszy Twój dotychczasowy sezon, jak przygotowujesz się do rozgrywek? Zmieniłeś coś?

Tak, jestem teraz dużo dojrzalszy. Całe życie trenowałem wedle uznania, teraz mam trenera personalnego, który pokazuje mi dokładnie co mam robić by poprawić swe umiejętności. To dużo lepsze, niż zwykłe “chodzenie na siłownię”. To będzie dla mnie potężna zmiana. Jestem w klubie w świetnym środowisku, i codziennie pracuję, by być w jak najlepszej formie. Dzięki temu mogę chodzić z uśmiechem na ustach.

Okej, czyli z wyboru klubu, póki co, jesteś zadowolony? Jak się czujesz we Włókniarzu? Wiem też, że treningi się rozpoczęły, a Ciebie jeszcze na torze nie widzieliśmy, dlaczego?

W klubie jest fantastycznie. Odkąd tu przyjechałem, przyjęto mnie bardzo ciepło. Chłopaki pomagają mi zorganizować wszystko, czego potrzebuję, by być jak najlepiej przygotowanym. Jeśli chodzi o treningi, to odniosłem kontuzję stopy podczas lotu z Sydney. Różnica ciśnień spowodowała drobny, lecz uciążliwy uraz, który uniemożliwił mi jeszcze jazdę. Chodzę do fizjoterapeuty i liczę, że wkrótce wsiądę na motocykl (Mitch jest już po pierwszym treningu – dop. aut.). Ominęły mnie tak naprawdę tylko trzy treningi.

Dobrze więc. Fani w Polsce, a w szczególności w Częstochowie, zapewne chcieliby czegoś się o Tobie dowiedzieć. Patrząc na zdjęcia w klubowych mediach, rzuca się w oczy wielki uśmiech. Kto za nim się kryje? Kim jest Mitchell Cluff?

Nieeee, nikt się nie kryje za wielkim uśmiechem. To tylko młody chłopak z marzeniami, determinacją i wolą by dać z siebie wszystko w drodze do życiowego spełnienia. Uśmiech, to po prostu oznaka radości, którą w sobie posiadam gdy mogę żyć swoim marzeniem.

Masz jakieś inne pasje oprócz żużla?

Tak, w Australii byłem amatorskim bokserem. Uwielbiam też oglądać rugby i futbol australijski. Na drugim miejscu stawiam jednak zdecydowanie boks, aczkolwiek interesuję się większością sportów.

Miejmy nadzieję, że nie powtórzysz zatem wyczynu Craiga Boyce’a…

Nie, nie, nic takiego się nie zdarzy (śmiech).

Okej, Mitch, nasza rozmowa powoli dobiega końca. Powiedz zatem, czy chciałbyś coś przekazać kibicom żużla w Polsce i w Częstochowie?

Tak! Jeśli gdzieś mnie spotkacie, możecie śmiało zatrzymać, przywitać się. Jeśli będę miał coś, czym mogę się podzielić – chętnie to zrobię. Jestem bardziej niż szczęśliwy, gdy ktoś prosi mnie o podpis, lub chce zrobić fotkę. Lubię poznawać ludzi, jestem bardzo przyjazny, więc nie bójcie się. Przychodźcie też na mecze, myślę, że przyniesiemy wam sporo emocji i dobrej zabawy.

Dzięki bardzo Mitch, super się z Tobą rozmawiało, powodzenia na torze!

Rozmawiał DAMIAN KLOS