Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

– Oprócz umiejętności trzeba jeszcze zawsze mieć łut szczęścia w drodze po sukcesy – mówił legendarny Ivan Mauger. Do dziś wielu zawodników ma swoje „amulety”, które mają pomóc im w wygrywaniu i szczęśliwym dojechaniu do mety. Jedni przed wyjazdem się żegnają, inni tylko z jednej strony wsiadają na swój  motocykl, a jeszcze inni najpierw zakładają lewą rękawiczkę. Nietypowy „amulet” miał dwukrotny Indywidualny Mistrz Świata na żużlu, Peter Craven. 

 

Po zdobyciu swojego drugiego tytułu mistrzowskiego w 1962 roku, kiedy to Craven okazał się lepszy od Barry’ego Briggsa, Ove Fundina i Knutssona, jeden z dziennikarzy Speedway News zadał mu pytanie, co sprawiło, że został właśnie ponownie najlepszym żużlowcem globu.

Żużel. Gwiazdy Apatora przekonały Dudka do kontraktu?! Tak wyglądały rozmowy

Żużel. Co się dzieje w Zielonej Górze? Były prezydent uspokaja w temacie Falubazu

– Ja zawszę muszę czuć się komfortowo na torze. Może zabrzmi to dziwnie, ale pod moimi skórzanymi spodniami od paru lat, podczas startów, zawsze znajdują się po prostu spodnie od piżamy. Nie wiem czemu, ale właśnie one dają mi moje poczucie bezpieczeństwa niczym jakiś amulet. Powiem więcej, bez nich nie wyobrażam sobie już wyjazdu do wyścigu – odpowiedział wówczas Craven. 

– Mnie się go zawsze doskonale oglądało. Historię o spodniach kojarzę oczywiście. To chyba jednak nie mało dużego znaczenia. On był po prostu doskonały. Nie bez powodu miał ksywkę „czarodziej równowagi”. Balans na motocyklu i równowagę miał po prostu doskonałą – mówił o Cravenie, Peter Collins. 

Zaledwie rok po zdobyciu drugiego tytuł mistrza świata, 20 września 1963 roku  wraz z zespołem  Belle Vue udał się na mecz do Edynburga. W czwartym swoim starcie starając się ominąć leżącego na torze Georga Huntera stracił panowanie nad motocyklem i uderzył w ogrodzenie toru. Spodnie od piżamy wtedy szczęścia nie przyniosły. Craven zmarł cztery dni później w szpitalu.