Na sporcie to każdy się zna. Ta bzdura weszła do powszechnego obiegu i ostatnio zdaje się funkcjonować jako alibi, szczególnie dla przeróżnej maści „działaczy”. A że ryba psuje się od głowy, to i towarzysz Nitras Sławomir, z zawodu minister (to Bareja), obecnie od sportu, może czuć się rozgrzeszony z „nicnierobienia”. Zamiast wypracować w pocie czoła system finansowania i kontroli wydatków w wyczynowym sporcie, uznał był zapewne, że tak źle jak w Paryżu to już na Igrzyskach nie będzie, więc się wybroni.
Zajął się zatem ochoczo kampanią wyborczą partyjnego kolegi, a ugór czeka. W poszczególnych federacjach jak w Spółdzielniach Mieszkaniowych – jednym z nielicznych reliktów PRL. Oficjalnie niby demokratycznie, a życie pisze swoje scenariusze. Ten najpowszechniejszy polega na zbudowaniu przez szefa zaplecza na tyłach. Po to z grubsza, żeby w głosowaniach wszystko się zgadzało. W kasie, takoż wynikach sportowych nie musi. To bez znaczenia. Pamiętacie jak cała Polska pomstowała, domagając się dymisji Michała Listkiewicza z funkcji prezesa PZPN? No i co z tego? Parter poparł, zapewne łasy na granty i okruchy z Pańskiego stołu – zatem kto by tam dobrowolnie oddawał prywatny Klondike? Przyszedł Grzegorz Lato. Tenże zapisał się złotymi zgłoskami jako futbolista. Jako szef wszystkich szefów takiego pozytywnego PR nie zdołał wypracować. No ale kogóż to interesowało co tam miał za pazurami? Grunt, że towarzysze, jak za Gierka – mierni, bierni ale wierni – głosowali „za”. Też pozostawał nie do ruszenia.
Żużel. Skąd długi Stali? Ujawniono gigantyczne kontrakty! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Kim jest nowy prezes Falubazu? On przejął stanowisko! – PoBandzie – Portal Sportowy
O innych federacjach można książkę napisać. Byłoby to połączenie horroru, dramatu i tragikomedii. Pamiętacie film „Układ zamknięty”? Kolarze nie zdążyli nawet przygotować olimpijczykom strojów ani rowerów. W związku szermierczym kipi do dziś, bo rzekomo by cokolwiek – należało pierwej wylizać. A PKOL? To chyba sztandarowy przykład układów i układzików rządzących polskim sportem. Jak w starych wagonach kolejowych na oknach. Nie wychylać się – pamiętacie te tabliczki? Nabierają nowego znaczenia. Wszak pokorne ciele dwie matki ssie powiada przysłowie.
Co najbardziej bulwersujące – do dziś nie istnieją normy prawne, które pozwoliłyby skutecznie pociągnąć do odpowiedzialności niegospodarnych, acz zorgownych szefów. Przynajmniej nie są stosowane w praktyce. No bo jak? Wszystko odbywa się wszak transparentnie (podobno). Zebrania przedstawicieli (nomen omen) członków wybierają delegatów, a ci miłościwie panującego. I tak jest wszędzie. A co na to Ministerstwo? Żeby naprawić należałoby… się znać. Nie. Nie z towarzyszem ministrem. Na sporcie należałoby się znać. Problem w tym, że jak się u nas ktoś wykaże, naturalnie na zupełnie innym polu, zasługując przy tym na wdzięczność szefa i oczekiwaną nagrodę, to skoro nic nie potrafi i do niczego innego się nie nadaje – robimy go ministrem sportu. Bo na sporcie to każdy się zna. Przypomina mi to inny film. „Piłkarski poker”. Ściśle – puentę zawartą w napisach końcowych. Brzmiało to mniej więcej – „Wydarzenia przedstawione w filmie są prawdziwe, ponieważ powstały w wyobraźni autorów”.
To teraz idziemy niżej. Parter. Kluby. Niby spółki akcyjne. Rzadziej stowarzyszenia. Tu dopiero wolna amerykanka! Piast Gliwice otrzymał z samorządu „pożyczkę”. 7 milionów. Zobowiązań naprodukował na ponad 30 baniek. Chwilę później próbuje szantażować magistrat i Rajców, wymuszając kolejną ciężarówkę pieniędzy do zasypania studni bez dna. Tym razem chce kolejnych 14 milionów „pożyczki” na wieczną spłatę. Argumentuje (zapewne na bazie konsultacji społecznych, bądź wiarygodnych badań), że bez tego nie uzyska licencji na grę w rundzie wiosennej ekstraklasy, konstatując przy tym, iż nikt w Gliwicach takiego rozwiązania nie dopuszcza. No ciekaw jestem. A co z podstawowymi kwestiami? Ktoś do takiego długu doprowadził. Możliwe, że ten sam „autor dzieła” nadal zarządza (choć łacniej byłoby określić – rządzi) klubowymi finansami, żyjąc ponad stan. I co? I nic. Jak owego rozliczyć? Z którego paragrafu?
Żużel. Tytuł zabrał mu Mauger. W Olching prawie stracił wzrok – PoBandzie – Portal Sportowy
Najbardziej poszkodowani będą „tradycyjnie” wierzyciele klubów. Minimalny opłacony kapitał spółki to 100.000 zł. Zaledwie 100 tysięcy. Większość trzyma się minimum. A zobowiązania? W przypadku Gliwic ponad 30 baniek. Kto i komu cokolwiek zrobi? Ano nikt nikomu. Podobnie jak w żużlu. I nie tylko w Gorzowie. Są ośrodki o podobnej „stabilności” finansowej. Ci mniejsi, z dolnego szczebla, pospłacali ile mogli (często z przyszłorocznych wpływów), resztę przerzucili mocą porozumień na kolejny rok. Na swoje nieszczęście, czy raczej klubu, zaciągnęli kolejne długi kontraktując nowych ścigantów, w sytuacji gdy bieżące wpływy „muszą byc” użyte na spłatę ubiegłorocznych zobowiązań. To się nazywa kreatywna księgowość. Czy ktokolwiek panuje nad ową radosną (tfu)rczością? No nie. Gdyby to czymkoliek groziło personalnie – nikt by się nie odważył kombinować. Ale przecież niczym nie grozi. A pozostali możni Ekstralipy? Też by się sporo znalazło. Co prawda to prawda jednak, przykład idzie z góry. Budżet Państwa z rekordowym deficytem. UE wszczęła procedury przeciw Polsce. Ale co tam. Rząd obiecuje ile wlezie, mimo zadłużenia siegającego 1/3 budżetu. Wszyscy i wszystko „dostaną” od hojnego wodza. Można? Można. Słyszeliście żeby któryś Premier, albo cała Rada Ministrów, personalnie beknęła za szastanie cudzymi pieniędzmi bez głowy, umiaru i rozsądku? No właśnie.
Reasumując. Zbliżają się Święta. Przyjdzie Mikołaj. Dzieci sumiennie piszą doń listy, zaś Elfy podglądają przez okna sprawdzając, czy aby pacholęcia nie broją zanadto. Tu przynajmniej wszystko działa jak należy. Jeden obiecuje i stara się sprostać. Inny jak kontrola jakości sprawdza. Ostatnia instancja zaś decyduje – zasłużył albo nie. Grzeczne dzieci otrzymają wymarzone podarki. Te mniej plastyczne w wychowaniu – niekoniecznie. A co dostaną (powinni dostać) Ministrowie i Prezesi? Moim zdaniem – rózgi. By tradycji stało się zadość.
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. Falubaz ma problem. Jest najsłabszym zawodnikiem ligi
Żużel. Masters zapewnił zwycięstwo. Mówi o zmiennych warunkach
Żużel. Wychowanek Apatora ofiarą sukcesu kolegów. „Pewnie nie tego oczekiwał”
Żużel. Zmiana w składzie ROW-u? Żyto komentuje i mówi o Drabiku
Żużel. Lambert u barbera, Woźniak nad Brdą i rodzinne spacery (POZA TOREM)
Żużel. Biegamy, piszemy i mówimy… Żużel! Jacek Dreczka kapitanem zespołu!