Fot. Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Adrian Miedziński piątkowego spotkania w Lublinie nie może zaliczyć do udanych. Indywidualnie zdobył 6 punktów, a jego eWinner Apator przegrał z Motorem 39:51. – Szkoda, że nie uzbieraliśmy więcej punktów. Jedziemy, walczymy dalej – mówił wychowanek toruńskiego klubu w mix zonie.

 

– Gratuluję rywalom, pojechali świetne spotkanie. Są bardzo mocni na własnym torze. Szkoda tego ostatniego biegu i tego, że nie uzbieraliśmy więcej punktów. Nie trafiliśmy z ustawieniami i ten wyścig popsułem na własne życzenie – przyznał Miedziński w pomeczowej mix zonie.

Żużlowiec odniósł się również do „łatki” zawodnika jeżdżącego niebezpiecznie i powodującego upadki. – Na pewno nie jest miło być atakowanym. Wiecznie gdzieś z jednej lub z drugiej strony. Z przyzwyczajenia śmieję się, że dziennikarze, którzy piszą te artykuły są już troszeczkę nudni w tym temacie. Tak się poukładało, ale na te upadki składa się jednak wiele czynników. To nie jest spowodowane tym, że zawsze w stu procentach ja zawiniłem, ale to nie jest istotne. Pojechaliśmy w Lublinie cało i zdrowo i dobrze, że w tym upadku Krzysztofa Buczkowskiego z Jackiem Holderem nic się nie stało – podkreślił.

– Jeszcze raz gratulacje dla zawodników z Lublina, a my „spinamy” się i jedziemy dalej, po jak najlepsze wyniki – powiedział Miedziński. Najbliższa okazja na poprawienie swojego dorobku punktowego w piątek, 28 maja. Torunianie jadą do Gorzowa, by tam zmierzyć się z Moje Bermudy Stalą Gorzów.