Matej Zagar fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Gościem programu Speedway Chat Show był Matej Zagar, zawodnik RM Solar Falubazu Zielona Góra. Słoweński komandos opowiedział o swoich potyczkach z Nickim Pedersenem, służbie w słoweńskiej armii, a także o bolączkach dzisiejszego speedwaya.

Matej Zagar wielokrotnie rywalizował na torze z Nickim Pedersenem. Czasami między tą dwójką bywało ostro. Słynny wyścig w Gorzowie Wielkopolskim z 2015 roku wprawił kibiców oraz komentatorów w euforię. To cud, że oboje zdołali bieg ukończyć. Prowadzący zapytał Słoweńca o ich relacje poza torem.

– Osobiście nic do siebie nie mamy. To, że na torze czasami bywa ostro nie oznacza, że nie szanujemy siebie nawzajem. Dzięki temu, że obaj mamy silne charaktery, to fani przynajmniej się nie nudzą w czasie oglądania naszych pojedynków. Wszystko dla sportu i dla widowiska. Cóż, między nami rzeczywiście podczas niektórych wyścigów dochodziło do ostrych sytuacji, ponieważ nikt nie chciał odpuścić. Wydaje mi się, że mimo wszystko zachowujemy granice rozsądku. Żużel jest niebezpiecznym sportem sam w sobie. Nikt nikomu celowo krzywdy by nie wyrządził. Ścigamy się po to, by wygrywać. Nicki jest walczakiem, ja również więc to logiczne, że chcemy się wyprzedzać. Szanuję Nickiego. Ten gość trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata – wyjaśnił Matej Zagar.

Matej Zagar przez wiele lat ścigał się w Wielkiej Brytanii. Kraj ten traktuje jako swój drugi dom. Słoweniec ubolewa nad faktem, że sezon 2020 na Wyspach nie doszedł do skutku. Przyznaje, że z ogromną chęcią ponownie wystartowałby w Anglii. Obawia się jednak o przyszłość brytyjskiego speedwaya.

– Z chęcią wróciłbym do ścigania się w Anglii. Rok 2020 był pierwszym od 17 lat, gdy nie spędziłem w Anglii choćby jednego dnia. Do tej pory zawsze odwiedzałem Wyspy Brytyjskie. Czasami wiadomo, że w celach zawodowych, ponieważ tam startowałem. Często również wspólnie rodziną udawaliśmy się tam, aby po prostu pozwiedzać i się zrelaksować. Traktuję Wielką Brytanię jako swój drugi dom. Gdyby pojawiła się w przyszłości możliwość powrotu do ścigania dla jednego z angielskich klubów, czemu nie. Sprzyja mi tamtejszy klimat oraz mentalność ludzi. Są bardzo otwarci, chętni do pomocy w każdej sytuacji. Osobiście ubolewam nad tym, co dzieje się z brytyjskim żużlem. Poza kilkoma wyjątkami tak naprawdę nie ma kto jeździć, brakuje młodzieży. Życzyłbym sobie, aby Premiership było najlepszą ligą na świecie – z ubolewaniem opowiadał Słoweniec.

Zawodnik RM Solar Falubazu Zielona Góra został zapytany o rady, których udzieliłby młodym zawodnikom, rozpoczynającym dopiero swoją przygodę z profesjonalnym żużlem. Doświadczony jeździec od lat bowiem utrzymuje się w światowej czołówce cyklu Grand Prix.

– Najlepsza rada, jaką można udzielić młodszym to to, aby otaczali się właściwymi ludźmi. W pojedynkę daleko się nie zajdzie. Otaczanie się głupkami sprawi natomiast, że zmarnujesz swój talent. Dobór odpowiednich osób jest kluczowy. Musisz mieć przy sobie człowieka, który będzie ciągnął cię do góry, a nie odwrotnie. Ja od samego początku otaczam się tylko wartościowymi osobami. Między innymi dzięki tym właśnie ludziom, przez tyle jestem w stanie prezentować przyzwoity poziom – opowiadał uczestnik cyklu Grand Prix.

Nie ulega wątpliwości, że Matej Zagar od wielu lat jest jedynym reprezentantem Słowenii, prezentującym wysoką formę, będącym w stanie ścigać się z najlepszymi na świecie i odnosić sukcesy. Komandos na dzień dzisiejszy nie widzi kandydata na swojego „następce”.

– Przyznam szczerze, że gdybym miał wskazać Słoweńca, który na dzień dzisiejszy byłby w stanie się wybić, to nie wskazałbym nikogo. Mamy trudną sytuację, chętnych do jazdy brakuje. Nie ma też osób, które by tych młodych poprowadziły. Kto wie, być może moi synowie w przyszłości wsiądą na motocykl żużlowy. Wówczas to ja ich poprowadzę. Jest to jednak temat przyszłościowy. Teraz są zbyt młodzi, a na decyzje o swojej przyszłości mają jeszcze dużo czasu – mówił.

Okazuje się, że kariera Mateja Zagara jest w pewien sposób sponsorowana przez samą słoweńską armię. Wszak w czasie, gdy Matej Zagar nie ściga się na żużlu, pełni funkcje komandosa w swoim kraju i przynajmniej raz w roku zostaje skoszarowany, celem odbycia obowiązkowych ćwiczeń.

– Tak, to prawda. Słoweńska armia wspiera mnie. Płacą mi za strzelanie (śmiech). A tak naprawdę w Słowenii jest taka reguła, że profesjonalny sportowiec może dołączyć do armii. Oczywiście, wiąże się to z pewnymi obowiązkami. W trakcie przerwy zimowej spędzam w armii cały miesiąc, odbywam ćwiczenia. Oni w zamian płacą mi wynagrodzenie co miesiąc, a także specjalną „żołnierską” emeryturę. Nic specjalnego, ale oczywiście jest to dla mnie cenne wsparcie. Ja jestem już stary, ale uważam, że dla młodych ludzi jest to bardzo korzystna perspektywa. Moim zdaniem każdy osiemnastolatek powinien zaciągnąć się do armii. Ja na pierwszym miejscu stawiam oczywiście jazdę na żużlu. Ale gdy mam przerwę, wówczas bardzo chętnie wracam do armii. Zwykle ma to miejsce w listopadzie, tuż po zakończeniu sezonu – wytłumaczył Słoweniec.

Matej Zagar w trakcie rozmowy przyznał, ze jego wzorem do naśladowania był sam Tomasz Gollob. Pobierał od niego wskazówki, obserwował jego jazdę oraz podejście do sportu.

– Obserwowałem Tomasza Golloba przez wiele lat. Był dla mnie wzorem do naśladowania. Podpatrywałem jego jazdę, jego styl. Bez wątpienia był niesamowity w tym, co robił. Spędziłem z nim wiele lat w Gorzowie Wielkopolskim. Dużo mi pomógł w kwestiach sprzętowych, jak również tych dotyczących stricte jazdy na motocyklu. Zawsze mogłem na niego liczyć.

Słoweński żużlowiec został poproszony o wskazanie kandydata do zdobycia tytułu indywidualnego mistrza świata w sezonie 2021. Nie padło konkretne nazwisko, choć zdaniem Mateja Zagara naturalnym kandydatem jest Bartosz Zmarzlik.

– Bartosz Zmarzlik jest w gazie, wciąż znajduje się na fali wznoszącej. Moim zdaniem bardzo dorósł dzięki startom w Grand Prix. Do swojego talentu oraz ciężkiej pracy dołożył perfekcję jeżeli chodzi o jazdę i prowadzenie motocykla. Przed kilkoma laty był szalony, niesamowicie zadziorny na torze. Dziś nadal jest, ale robi to z głową, a każdy manewr jest bardzo dobrze przemyślany. Pozbył się wszystkich słabych punktów, dzięki czemu stał się jeszcze szybszy – chwalił polskiego mistrza świata.

Na koniec rozmowy żużlowiec Falubazu pozwolił sobie na chwile refleksji odnośnie tajników dzisiejszego żużla. Słoweniec z ubolewaniem przyznał, że rola sprzętu jest zbyt duża.

– W tym sporcie sprzęt zawsze odgrywał ważną rolę. Wydaje mi się jednak, że dziś odgrywa kluczową. Szczerze mówiąc trochę nad tym ubolewam. Możesz mieć nieziemski talent, genialne panowanie nad motocyklem, instynkt zwycięzcy. Jeśli jednak nie masz sprzętu z najwyższej światowej półki to zwyczajnie nie istniejesz. To dość przykre. Moim zdaniem w sporcie nie do końca o to powinno chodzić – zakończył z ubolewaniem Matej Zagar.

SEBASTIAN SIREK