Emil Sajfutdinow (z prawej) i Janusz Kołodziej. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jesteśmy u progu finałowych rozstrzygnięć w PGE Ekstralidze, a czytając wszelkie doniesienia medialne wydaje się, że żużlowe kalendarze powinniśmy przekręcić gdzieś na okolice listopada. Coraz mniej kart do transferowych gier zostaje na ekstraligowym stole, co w żadnym stopniu nie zaskakuje, ale z pewnością rodzi określony ból głowy u prezesów drużyn, które o elitę walczą poziom niżej.

W weekend startuje rywalizacja play-off na wszystkich szczeblach rozgrywkowych. Sól tej całosezonowej przepychanki o miano najlepszego na każdym poziomie ligowym. Jasne, że najwięcej par oczu będzie spoglądać na najbardziej elektryzujące rozgrywki świata i sącząc dobry, równie elektryzujący napój, wielu będzie zastanawiać się, czy Fogo Unia jest w stanie pokrzyżować plany mocarnej ekipie z Wrocławia. Prezes leszczyńskiego zespołu wierzy, więc dlaczego nie brać tego za dobrą monetę, że tu naprawdę wszystko się może zdarzyć? Pewnie, że może, bo „Sport rządzi się swoimi prawami”. Póki co jednak fakty przemawiają za Betard Spartą, która w sezonie zasadniczym dwa razy ograła broniących tytułu zawodników Piotra Barona.

Tak, czy inaczej ligowe finały mnie grzeją. W ostatnich dniach trochę chorowałem, ale tamta gorączka nijak się ma do temperatury jaką generuje myśl o najbliższej żużlowej niedzieli. Mam swoje przewidywania, które zazwyczaj mijają się później z rzeczywistością, ale przecież mogę o nich napisać. Najwyżej mi to moi drodzy wytkniecie. 🙂

Betard Sparta ma w ręce wszystkie argumenty, żeby złoto zgarnąć w cuglach, w normalnych okolicznościach, bez grama kontuzji i spraw covidowych rzecz jasna. Jest faworytem rywalizacji z Fogo Unią, która jeśli przegra to może zostać bez medalu. Życzę im jak najlepiej, choć jestem przekonany, że leszczyńska drużyna myśli tylko i wyłącznie o złocie, więc porażka w półfinale może nieco ostudzić zapał całego teamu, a przegrany zespół z drugiej pary (Motor Lublin / Moje Bermudy Stal Gorzów) o ten brązowy medal będzie walczyć do upadłego, „gryźć trawę” jak Krychowiak Lewandowski w ostatnim meczu z Albanią. Znajomy z Leszna powiedział mi kiedyś, że u nich całe środowisko ma parcie na złoto, więc jeśli jadą mecz niższej wagi, to nawet ciężko o dobrą frekwencję. Fogo Unia przyzwyczaiła Leszno do zwycięstw, ale i te przecież wiecznie trwać nie mogą.

Tyle mądrości, bo tor i tak wszystko zweryfikuje.

***

W tytule napisałem o ciężkim losie beniaminka, który po wygraniu finału eWinner 1. Ligi Żużlowej na giełdzie transferowej będzie wyglądał jak klient w sklepie z czasów wszechobecnej komuny. Półki będą puste, bo wszystkie kluczowe rozstrzygnięcia zapadły, a niektórzy działacze nawet nie starają się tego ukrywać. O weźmy taki Toruń, gdzie Przemysław Termiński stwierdził wprost, że Apator skład na 2022 rok ma już zamknięty. Nie chciałbym być w tym momencie w skórze któregokolwiek prezesa klubu z zaplecza, który startuje właśnie do finałowej batalii o awans. Zaraz okazać się może, że miliony z nowego kontraktu telewizyjnego będą roczną nagrodą pocieszenia, przejażdżką przez całkiem atrakcyjny park rozrywki, by za chwilę znowu wylądować tam skąd się przyszło (no chyba, że powiększą ligę). W momencie gdy kluby PGE Ekstraligi domykają składy, podpisują kontrakty ze swoimi zawodnikami, walczyły o Patryka Dudka, czy rozchwytują Maxa Fricke, szczebel niżej dopiero zastanawiamy się kto pojedzie w finale. Przyszłorocznego beniaminka poznamy najwcześniej 3 października, o ile pogoda będzie w miarę łaskawa. A giełda konkretnych nazwisk maleje, żeby nie powiedzieć, że już nie istnieje. Oczywiście, zawsze można wyłuskać najlepszych z najlepszych w eWinner 1. LŻ, ale jak pokazały turnieje indywidualne, pomiędzy zawodnikami PGEE i eWinner 1.LŻ ciągle jest spora różnica w umiejętnościach lub sprzęcie. W tym drugim przypadku jest o tyle prościej, że taki zawodnik może po prostu poczynić znacznie większe inwestycje względem poprzednich lat. Czy to jednak wystarczy? W zależności od tego, kto ostatecznie awansuje, w czubie pierwszoligowych statystyk są Tobiasz Musielak, David Bellego, Wiktor Kułakow, czy Wadim Tarasienko. Najpewniej zawodnicy stanowiący solidną drugą linię w najlepszej lidze świata. No chyba, że beniaminek jakimś cudem będzie w stanie pokrzyżować już ustalony w PGE Ekstralidze szyk?

😉