Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niewielu jest kibiców sportu żużlowego niekojarzących firmy Hagon Shocks. W czarnym sporcie Anglicy wyrobili sobie uznanie produkując amortyzatory widelców do motocykli. Początki firmy sięgają natomiast… lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. O prowadzeniu biznesu, tacie Alfie, który konstruował motocykle i ramy, a także o Samie, który jak dziadek oraz tato będzie startował na żużlu w rozmowie z obecnym właścicielem słynnej firmy – Martinem Hagonem. 

Martin, zanim przejąłeś firmę po tacie Alfie byłeś czynnym zawodnikiem. Na żużel byłeś zatem „skazany”?

Na pewno to, że tato startował na żużlu miało jakieś znaczenie. Nie ma co ukrywać. Przy tym, co tata robił latami oczywiście się kręciłem i pewnie też przez to żużel mi się spodobał. Zacząłem od uprawiania wyścigów na trawie, a później przyszedł normalny żużel. Ścigałem się w swojej karierze  dla Hackney, Sheffield czy klubu z  Ipswich. 

Alf Hagon na torze

Które sukcesy osiągnięte podczas kariery zawodniczej uważasz za najważniejsze?

Na pewno tytuł mistrza Europy na trawie, który wywalczyłem w 1984 roku na torze w Eenrum. Dwa razy, w latach 1984 i 1987, byłem też mistrzem Anglii na trawie. Poza tym zająłem czwarte miejsce w finale światowym w 1987 roku na długim torze, który był rozegrany na torze w Muhldorf. To chyba to, czym mogę ci się pochwalić. 

Martin Hagon

No właśnie. Startowałeś na trawie, na długim torze i na klasycznym żużlu. Który rodzaj tej dyscypliny odpowiadał ci najbardziej?

Jeśli mam wybierać, to powiem, że ten na trawie. Od niego zaczynałem i on pozostał mi do końca najbliższy. Poza tym uważam, choć może wydawać  się to dziwne, że wyścigi na trawie, jak i na długim torze uczą dobrego balansu ciałem na motocyklu. To w klasycznym żużlu bardzo ważne. 

Martin, kiedy dokładnie i w jakich okolicznościach przejąłeś biznes po tacie, Alfie?

W pewnym momencie życia zacząłem tacie pomagać w prowadzeniu firmy. Rzeczą naturalną było, że kiedyś to ja będę ten biznes prowadził. Tak się stało dokładnie w 1995 roku, kiedy wyprowadziliśmy się z Londynu do tego miejsca, w którym jesteśmy dzisiaj. W zeszłym roku minęło ćwierć wieku mojego pełnego zaangażowania w firmę Hagon Shocks i wciąż sprawia mi to frajdę. To jest najważniejsze. 

Tato Alf zasłynął między innymi jako ten, który zbudował najpierw  lekki motocykl z silnikiem JAP, a później, w 1958 roku, lżejszą ramę do wyścigów na trawie. Dziś słyniecie z amortyzatorów widelców…

Tak. Na tym zdobyliśmy największy rozgłos. To jest oczywiste. Od paru lat zajmujemy się także tym wszystkim, co dotyczy kół w motocyklach. Obecnie to dwie największe gałęzie branży motocyklowej, w której działamy. 

Żużel to tak naprawdę sport niszowy. Rynek zbytu na Wasze części jest w tym sporcie wystarczający do Waszego funkcjonowania?

Oczywiście, że nie. Bardzo dobre pytanie. Z samego żużla byśmy na pewno, jak to się mówi, nie „wyżyli”. Żużel to jeden segment, a jesteśmy aktywni w paru innych gałęziach związanych z amortyzatorami widelców, czy częściami do felg. Powiem ci więcej, żużel stanowi około… 2 procent obrotu naszej firmy, która zatrudnia obecnie dwadzieścia osób. 

Twój tato Alf był inżynierem i tak naprawdę „sypał” pomysłami z rękawa. „Żyłka” wynalazcy przeszła na syna?

(Śmiech). Myślę, że mojemu tacie nigdy nie dorównam w pomysłach. On tylko myślał co i jak ulepszać. To były inne czasy, lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku. Teraz o innowacyjność coraz trudniej. Coś w genach jednak zostało. Powiem ci, że obecnie kończymy pracę nad zupełnie innym, zdecydowanie lepszym amortyzatorem widelca. 

Martin Hagon z synem Samem

Amortyzatory widelców to jeden z Waszych kluczowych produktów. Jakbyś zachęcił do tego, aby wszyscy zawodnicy z nich korzystali?

Ja nie muszę zachęcać. Każdy robi to, co uważa za słuszne. Jestem zdania, że nasze amortyzatory widelców są bardzo wysokiej jakości. W tej chwili są też, z tego co mi wiadomo, konkurencyjne cenowo i, co najważniejsze, nie rdzewieją. 

Gdybym powiedział, jako żużlowiec, „Panie Hagon, jak obniżyć wagę motocykla?”, to co bym usłyszał?

Zależy ile byś zapłacił (śmiech – dop.red). Tak na poważnie, to myślę, a wręcz jestem pewien, że są tylko dwa sposoby na to, aby obniżyć ich wagę. Pierwszy to używanie większej ilości tytanu. Drugi – na pewno można zrobić z cieńszych elementów równie wytrzymałą ramę. Na wszystko pewnie przyjdzie jeszcze w żużlu czas. 

Firma Hagon Shocks od wielu lat sponsoruje zawodników. Jak odbywa się selekcja tych, którzy mogą liczyć na Twoje wsparcie?

To jest złożona kwestia. Zwróć uwagę na jedno. Nie każdy potrzebuje reklamy w tym sporcie. On jest za mało popularny. Ja pomagam, bo raz kocham ten sport, a dwa zawodnicy, z którymi pracuję czy pracowałem są w stanie przekazać mi różne spostrzeżenia na temat moich produktów, bo z nich korzystają. Obecnie wspieram młodych zawodników, bo to przyszłość żużla oraz oczywiście Jasona Doyla. Jason to bardzo fajny człowiek i doskonale się rozumiemy. Sponsoruję wciąż zawodników, którzy zaczynali kariery w prowadzonej przez nas akademii żużla – Jasona Edwardsa czy Broca Nicola. Chyba przez piętnaście lat wspierałem również Edwarda Kennetha. Oczywiście Lee Richardsson też był z nami. Nasza współpraca z Lee trwała, bodajże, dwanaście lat do momentu nieszczęśliwego wypadku Lee we Wrocławiu…

Brakuje nam jeszcze jednego bardzo znanego zawodnika w barwach Hagon Shocks…

Masz na myśli pewno Jasona Crumpa. Jason był… chociaż po powrocie nie można mówić w czasie przeszłym, jest jednym z najlepszych zawodników, którzy startowali na żużlu. Ambitny oraz obdarzony talentem. To prawda – od Jasona zacząłem sponsorowanie zawodników. Jason był pionierem wśród „testerów”. Fajnie, że wrócił i ponownie jest w mojej „stajni”.

Martin Hagon i Jason Crump. Grand Prix Vojens

Martin, podejrzewam, że sponsoring zawodników ma w Twoim wypadku dwa elementy. Jeden to taki, że dostają potrzebne części, jednak część z nich otrzymuje pewnie dodatkowo wsparcie finansowe…

To już pytasz, jak dobrze sam pewnie wiesz, o więcej aniżeli jest wskazane. Umowy sponsorskie pomiędzy mną, a zawodnikami są objęte tajemnicą handlową. To normalne. 

Lee Richardson, Fot. Jarosław Pabijan.

Czym się różni obecny żużel od tego sprzed dekad?

W sensie sportowym niczym. Dalej jeździmy w czterech i jeden wygrywa. Na pewno bardzo dużo zmieniło się technologicznie. Motocykle są zdecydowanie szybsze i mają w sobie więcej technologii. Mamy też inne tory. Technologia w żużlu idzie do przodu. 

Wedle Ciebie, co jest ważniejsze – talent zawodnika czy to, co ma pod „tyłkiem”?

Bez dwóch zdań talent. Naprawdę możesz dać najlepszy motocykl i zawodnik bez umiejętności na nim nie wygra. Takie jest moje zdanie i jego nie zmienię.

Co obecnie porabia nestor rodziny, założyciel firmy, Alf Hagon?

Tato ma już 89 lat. Mieszka spokojnie na swojej farmie i hoduje zwierzęta. Jest w dobrej kondycji jak na swój wiek i czasami wpada zobaczyć, co u nas słychać w firmie. 

Czy Twoja firma mocno ucierpiała przez pandemię?

Powiem Ci, że należymy do szczęściarzy. Moją firmę COVID-19 dotknął bardzo delikatnie i oby tak zostało. W porównaniu do innych, którzy stracili niekiedy bardzo dużo, uważam się za szczęściarza. 

Trzecie pokolenie Hagonów – Sam Hagon

Było o historii. Teraz o tym, co będzie. Ścigał się Alf, ścigałeś się i Ty. Na żużlu coraz lepiej radzi sobie Twój syn – Sam Hagon. Trzecie pokolenie na motocyklu…

Wiesz. Trudno mówić obiektywnie o swoim dziecku. Sam zaczął jeździć w naszej akademii żużla, Hagon Shocks, w 2013 roku. Nieskromnie mówiąc, uważam, że czyni bardzo duże postępy. Jest mistrzem Anglii w klasie 250cc z 2019 roku. Jak dalej tak będzie się rozwijał, to pewnie będzie dużo lepszy ode mnie (śmiech- dop.red).

Akademia żużla Hagon Shocks to…

Nic innego jak chęć pomocy młodym chłopcom, którzy chcą uprawiać ten sport. Jak mówiłem wyżej, aby ten sport miał się rozwijać, potrzebna jest młodzież i jej zainteresowanie tym sportem. 

Kto po Martinie przejmie kiedyś firmę Hagon Shocks?

Hmmm. Mamy z żoną czwórkę dzieci – Sama, Alexa, Sophie oraz Megan. Jestem pewien, że jakoś się między sobą dogadają, kto będzie kontynuował tradycję rodziny Hagonów. Innej opcji brak. (śmiech – dop.red) 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

One Thought on Żużel. Trzy pokolenia Hagon Shocks. Martin Hagon: Z Doyle’m doskonale się rozumiemy. Talent jest ważniejszy niż sprzęt
    marek
    30 Jan 2021
     9:39am

    Na żadnym innym portalu branżowym nie ma tak często naprawdę ciekawych rozmów. Jedno mnie zastanawia. Istniejecie stosunkowo niedawno a większość osób z którymi wy rozmawiacie inni nie ruszali przez lata. Z czego to wynika? Pytam całkiem serio. Ten Hagon jest od w żużlu od lat a po raz pierwszy czytam z nim wywiad za co dziękuje

Skomentuj

One Thought on Żużel. Trzy pokolenia Hagon Shocks. Martin Hagon: Z Doyle’m doskonale się rozumiemy. Talent jest ważniejszy niż sprzęt
    marek
    30 Jan 2021
     9:39am

    Na żadnym innym portalu branżowym nie ma tak często naprawdę ciekawych rozmów. Jedno mnie zastanawia. Istniejecie stosunkowo niedawno a większość osób z którymi wy rozmawiacie inni nie ruszali przez lata. Z czego to wynika? Pytam całkiem serio. Ten Hagon jest od w żużlu od lat a po raz pierwszy czytam z nim wywiad za co dziękuje

Skomentuj