Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jednym z czeskich żużlowców, którzy startowali w polskiej lidze, był Marian Jirout. Najbardziej kojarzą go z pewnością kibice tarnowskiej Unii, tam bowiem startował przez trzy sezony. Jak się okazuje, popularny Mario wciąż z żużlem ma wiele wspólnego.

– Z żużla absolutnie nie odszedłem. Wręcz przeciwnie. Rolę zawodnika zamieniłem jednak na mechanika. Obecnie pomagam mojemu synowi, który ściga się w klasie 125 ccm – mówi nam Czech. 

W polskiej lidze Jirout startował przez sześć sezonów. Po roku w Tarnowie (1998) był krótki – jednomeczowy – romans z Kolejarzem Rawiczem w kolejnym sezonie (1999), powrót do Unii (2000-2001), a później starty w Miszkolcu (2006-2007).

– Starty w waszej lidze wspominam z sentymentem. Pamiętam. że najlepiej chyba pokazałem się w Tarnowie i ten klub wspominam najmilej. Tarnów sam zaproponował mi starty. Zgodziłem się. Byli w klubie fajni ludzie i uważam, że były to fajne z mojej perspektywy trzy sezony. W pierwszym pojechałem chyba dwa mecze, odszedłem do Rawicza. Wróciłem i startowałem więcej zdobywając jakieś punkty – kontynuuje Jirout. 

W swojej karierze Jirout żużlowych torów nie „zawojował”. Podobnie jak wielu drugoplanowych zawodników uważa jednak, że niczego absolutnie ze swojej kariery nie żałuje.

– Gdybym miał jeszcze raz decydować, nic bym nie zmieniał. Przeżyłem bardzo fajne lata na żużlu. Byłem na tyle szalony, że zdecydowałem się na wyjazd do Anglii, nie znając kompletnie języka angielskiego. Startowałem też w finałach indywidualnych mistrzostw świata juniorów (najwyższe, dziewiąte miejsce Jirout wywalczył w finale 1997 w Mseno – dop.red). Jeśli chodzi o najmilsze wspomnienia, to oczywiście bez wątpienia wskazuję na moją obecność w cyklu Grand Prix 1999. Pomimo słabego wyniku sama rywalizacja z najlepszymi to już było dużo. Bardzo sobie również cenię drugie miejsce w Zlatej Prilbie. Jednak największym moim sukcesem jest to, że mam wspaniałego syna – kontynuuje były zawodnik. 

Marian Jirout nie ma jakiegokolwiek problemu, aby wskazać czeskiego żużlowca, który niedługo pojawi się w cyklu Grand Prix.

– W mojej opinii Czesi będą mieli swojego zawodnika w cyklu Grand Prix w przeciągu kolejnych trzech lat. Zostanie nim – i co do tego nie mam wątpliwości – Jan Kvech. On rozwija się bardzo systematycznie, ma dobrych doradców i po nim spodziewam się awansu do cyklu Grand Prix – podsumowuje uczestnik cyklu sprzed dwudziestu dwóch lat.