Żużel. Marek Grzyb: Nasi zawodnicy pojechali z zębem. Za rok będziemy mieli kompletną drużynę

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Starcia półfinałowe nie potoczyły się po myśli osób związanych z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Gorzowianie nie zdołali pokonać Motoru Lublin i powalczą o brąz w tegorocznych Drużynowych Mistrzostwach Polski. Marek Grzyb, prezes dziewięciokrotnych mistrzów Polski, przyznaje, że kontuzje dość mocno pokrzyżowały plany ekipy znad Warty i zapewnia, że za rok jego drużyna będzie już kompletna.

 

Zespół Stanisława Chomskiego pokazał się z niezłej strony podczas rewanżowej rywalizacji w Lublinie. Żółto-niebiescy wywalczyli 43 punkty i nie odstawali poziomem od rywali. Podobnie jak w przypadku półfinałowej rywalizacji Betard Sparty Wrocław z Fogo Unią Leszno, kluczowe okazało się więc pierwsze starcie dwumeczu.

– Nie zapominajmy jak wyglądała sytuacja przed meczem w Gorzowie. Ja się cieszę, że Martin Vaculik i Szymon Woźniak w ogóle wrócili wtedy na tor. My nie chcemy zrzucać winy na kontuzje, ale w ostatnim czasie aż pięciu naszych żużlowców było dotkniętych różnymi urazami. Pojawiła się niemoc, jednak to też było spowodowane brakiem rozjeżdżenia. Dużo mówiło się o naszym torze w Gorzowie, ale zauważmy, że w meczu w Lublinie zarówno Martin, jak i Szymon wyglądali już dużo lepiej. Zawodnicy pokazali swoją waleczność. Oni pojechali to spotkanie z zębem i ja uważam, że przy naszych brakach zaprezentowaliśmy się całkiem nieźle – mówi nam Marek Grzyb.

Mecz z Koziołkami był kolejnym w tym sezonie, w którym brakowało punktów przy nazwiskach młodszych zawodników gorzowskiego zespołu. Tylko Wiktor Jasiński był w stanie wspierać czwórkę seniorów. Czy zatem postawa zawodników U24 rozczarowała osoby decyzyjne w Moje Bermudy Stali?

– Markus jest jeszcze młodym zawodnikiem i jest w nim chęć jazdy. Rafał Karczmarz chciał w pewnym momencie kończyć karierę. Widzę jednak u tych żużlowców pewne niedociągnięcia i braki, one pojawiły się w trakcie sezonu. Staraliśmy się też dać szansę wychowankom. Przez te kłopoty z młodszymi zawodnikami pochyliliśmy się nad współpracą z Wawrowem. Tam są już sukcesy i wierzę, że będzie trafiało do nas coraz więcej zdolnych zawodników – komentuje sternik gorzowian.

We wszystkich drużynach PGE Ekstraligi od dłuższego czasu trwają pracę nad zbudowaniem składów na kolejne rozgrywki. W Gorzowie nie zdecydowano się na rewolucję, a wzmocnienie słabo prezentujących się formacji. Na przyszły sezon żółto-niebiescy mają dysponować kompletną ekipą, w której słabe punkty będzie znaleźć znacznie trudniej.

– Budowanie drużyny jest procesem. My akurat ustaliliśmy plan dwuletni. Na ten rok założyliśmy sobie, że trafi do nas druga armata do Bartka Zmarzlika. Przyszedł Martin Vaculik i według mnie on spełnił pokładane w nim nadzieje. Nie zapominajmy, że długo to on był najskuteczniejszym zawodnikiem na torze w Gorzowie. Proces chcemy zakończyć w przyszłym roku. Wtedy będziemy mieli kompletną drużynę i zmierzymy się z najlepszymi drużynami PGE Ekstraligi w walce o złoto. 1 listopada odkryjemy karty – wyjaśnia szef Stalowców.

Ze względu na rezultat meczu półfinałowego, gorzowianie będą mogli śledzić mecze o tytuł jedynie w telewizji. Zdaniem prezesa nadwarciańskiego klubu, większe szanse na triumf mają żużlowcy ze stolicy Dolnego Śląska.

– Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Niech wygra sport i lepsza drużyna. Każda z tych ekip zasłużyła na medal. Bardziej przekonany jestem jednak do tego, że wygra Sparta Wrocław. Po wczorajszym upadku Griszy Łaguty na tym słynnym drugim łuku trudno powiedzieć w jakiej on będzie dyspozycji. Na ten moment znacznie bliżej zdobycia złotego medalu jest dla mnie Wrocław – podsumowuje Marek Grzyb.