fot. Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W minioną niedzielę Moje Bermudy Stal Gorzów poniosła drugą porażkę w tym sezonie na własnym torze. Osłabieni brakiem trzech kontuzjowanych zawodników gorzowianie ulegli liderowi PGE Ekstraligi – Betard Sparcie Wrocław. W rozmowie z naszym portalem prezes nadwarciańskiego klubu, Marek Grzyb, opowiedział m.in. o planach na najbliższe miesiące, atmosferze w zespole, planowanych transferach oraz wizji klubu.

 

Panie prezesie, osłabiona Stal uległa na własnym owalu wrocławskiej Sparcie. Jak oceni pan występ swojej drużyny?

Tak naprawdę zakładaliśmy, że ten mecz będzie trudny, widząc jakie mamy kłopoty kadrowe w drużynie. Nie mieliśmy wygórowanych wymagań co do wyniku. Mecz z trudnym rywalem, liderem tabeli zakończył się wynikiem, jaki był nam wszystkim wiadomy. Przed tym spotkaniem mieliśmy okazję rozmawiać ze sztabem szkoleniowym i zawodnikami, bardziej sugerowaliśmy im, żeby skoncentrowali się na tym, żeby dojechać bezpiecznie do końca. Dodatkowe problemy nam są już nie potrzebne. Mamy trzech zawodników kontuzjowanych na ten moment, plus dochodzącego do siebie Andersa Thomsena. Bezpieczne miejsce w tabeli, które zapewnili nam nasi zawodnicy, jest tylko prognostykiem tego, żeby przygotować się do play-offów i  poczekać, aż wszyscy zawodnicy wrócą na tor w pełni sprawni.

Tak po cichu wierzył pan, że mimo tak dużego osłabienia uda się Stali pokonać lidera rozgrywek?

Nie, jestem realistą. Myślałem, że będzie mecz wyrównany, obstawiałem wynik w okolicach 50:40. Oczywiście to nie znaczy, że nie chciałem, żeby to spotkanie wygrali. Zdawałem sobie sprawę, że przyjedzie Wrocław kompletny, a my jesteśmy poszatkowani, nie mogliśmy stosować zastępstwa zawodnika za Szymona Woźniaka, bo ma czwartą średnią. Myślę, że dla wielu fanów żużla raczej wynik był oczywisty. Zdarzają się niespodzianki w żużlu, ale trzeba też być realistą.

Może zabrzmi to kolokwialnie, ale szczęście w nieszczęściu, że pech dotknął Stal Gorzów właśnie w tym momencie, a nie w fazie play-off, bo wtedy ciężka praca całej drużyny poszłaby na marne.

Oczywiście, zgadzam się w 100% dlatego też powtarzam to, że miejsce w tabeli w pierwszej czwórce mamy raczej zapewnione. Czy będziemy startować z drugiej, czy z trzeciej pozycji to praktycznie to samo. Wszystko wskazuje na to, że naszym przeciwnikiem będzie Motor Lublin. Trzeba przygotować się teraz do play-offów, przede wszystkim zawodnicy muszą się wykurować i to jest dzisiaj najważniejsze. Żadne niespodzianki są nam już niepotrzebne. Zdrowie zawodników jest zawsze najważniejsze i najbardziej zależy mi teraz na tym, żeby oni bezpiecznie przeszli rekonwalescencję i byli w 100% przygotowani na play-offy, bo tam dopiero w fazie medalowej wszystko się rozstrzygnie.

Na mecz w Toruniu drużyna będzie już w komplecie?

Dzisiaj tak naprawdę nie stwarzamy presji ani Szymonowi Woźniakowi, ani żadnemu z zawodników, że coś muszą na siłę, bardziej chcemy, żeby byli oni dobrze przygotowani i w pełni sił. Widzieliśmy sytuację w zeszłym roku, jak nie do końca kompletny Niels K. Iversen jechał i pewne kłopoty zdrowotne spowodowały następny jego upadek. Pamiętam, co wtedy przeżywaliśmy. Nastawienie i przekaz zarządu jest taki „Panowie, proszę się spokojnie kurować”. Głównie dotyczy to Szymona Woźniaka. Myślę, że jest duża szansa, że wróci Wiktor Jasiński, bo taki mniej więcej okres rehabilitacji bywa u żużlowców. Możliwe, że Wiktor pojawi się w składzie, a co do Szymona to nie mam takiej pewności, raczej nie sądzę, że Szymon pojawi się w składzie. Trener Stanisław Chomski ma przed rundą play-off możliwość zastosowania pewnych prób w Toruniu i będzie korzystał z tych zawodników, których ma. Co do Kamila Nowackiego to słyszałem, że w okolicach 16 ma być poddany oględzinom lekarskim i wtedy zapadną jakieś decyzje. Dla nas dzisiaj najważniejsze są play-offy i najbardziej istotne jest to, żeby zawodnicy byli w 100% przygotowani i zdrowi na tę najważniejszą rundę.

W poniedziałek Wiktor Jasiński miał przejść zabieg chirurgiczny? Coś już wiadomo odnośnie przebiegu operacji? Wszystko poszło zgodnie z planem?

Tak. Rozmawiałem nie tak dawno ze Stanisławem Chomskim, ale nie miałem jeszcze od niego informacji w tej sprawie. Na pewno wkrótce z samego rana, jak będę w klubie, będę wiedział coś więcej. Myślę, że to jest dość częsty zabieg u żużlowców. Gdyby coś się działo na pewno otrzymałbym takie informacje natychmiast. Zakładam, że wszystko jest w porządku.

Jak odniesie się pan do fali krytyki, która spłynęła na gorzowskich juniorów?

Proszę nie zapominać, że juniorów szkoli się latami, a przychodząc do klubu dwa lata temu zastałem pewien stan, który jest. Nie da się dzisiaj wyszkolić w Stali zawodników, którzy przechodzą przez cały proces i raczej z nadzieją oraz doświadczeniami patrzę w przyszłość w ramach współpracy i podpisanej umowy z GUKS Wawrów. Niestety, ktoś poczynił pewne zaniedbania i dziś są ich efekty. Oczywiście możemy szczycić się Oskarem Paluchem, ale z czegoś ta dziura w kontynuacji szkolenia się wzięła i to nie jest przypadek. Sądzę i mam taką nadzieję, że za mojej prezesury i aktualnego zarządu relacje z Wawrowem, czyli to, że Stal pomaga, przekazuje środki finansowe na sprzęt i jesteśmy mocniej zaangażowani to w najbliższych latach przyniesie lepsze efekty. Widzieliśmy już, że nasi młodzi zawodnicy z Wawrowa wygrywali turnieje w Bydgoszczy i w innych miejscach w Polsce, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Ten stan, który zastałem jest taki, jaki jest. Stal stara się poszukiwać zawodników gdzieś w Polsce, ale nie zawsze te transfery są możliwe, bo to są młodzi chłopcy i niejednokrotnie taka zmiana otoczenia przez całą Polskę w wieku 16, czy 18 lat to jest duże wyzwanie nawet dla sportowca, który w przyszłości chce być profesjonalnym zawodnikiem. Szukamy pewnych wzmocnień i próbujemy wynajdywać takich zawodników, ale pamiętajmy, że ich jest ograniczona ilość, a robią to wszystkie kluby i to też nie jest takie proste.

Wyprzedził pan moje pytanie. Czyli rozważacie angaż nowego juniora do składu na play-offy?

Oczywiście. Widzimy, w której części Stal Gorzów jest mocna, w której mamy luki. Rolą zarządu jest starać się te luki wypełniać. Na pewno jesteśmy gotowi do pewnych decyzji i też chcielibyśmy takie odważne decyzje podejmować, bo zależy nam na tym, żeby w tych formacjach, w których mamy pewne braki,  je wzmacniać. Co do czwórki seniorów można powiedzieć, że to, co było zakładane na ten sezon 2021 sprawdziło się, powiedziałbym nawet, że w 200%. Teraz chcielibyśmy przygotować się przynajmniej do jednego transferu w tych dolnych częściach drużyny, szczególnie w przedziale junior i zawodnik do 24 lat.

Właśnie, nie da się ukryć, że w Stali Gorzów kuleje pozycja U-24. Co, jako klub, zamierzacie z tym zrobić w perspektywie przyszłego sezonu?

Tak, mamy jakiś pomysł. To wszystko zależy do jakiego wzmocnienia dojdzie, czy na pozycji juniorskiej, czy na pozycji zawodnika do 24 lat. Nie zapominajmy też o tym, że chcielibyśmy po części jechać wychowankami, więc mamy ambitne plany co do stworzenia drugiej drużyny i przyglądaniu się ewentualnie przyszłym kandydatom, którzy mogliby wejść do głównego, pierwszego składu. Chcemy zbudować silną drużynę, ten drugi skład i przyglądać się talentom, które rozwijają się szybciej, lepiej i będą gotowi na ekstraligę. Tak jak powiedziałem, to wszystko wymaga czasu, to nie dzieje się w jeden dzień.

Sezon co prawda jeszcze się nie zakończył, ale kluby już myślą o tym przyszłym. Dla Stali Gorzów priorytetem będzie zatrzymać dwójkę liderów – Bartosza Zmarzlika i Martina Vaculika?

Dla Stali priorytetem tak naprawdę jest przemyślana polityka transferowa i budowanie składu na lata, więc dziś Stal mówi otwarcie i głośno, że całą czwórkę seniorów chcemy pozostawić w klubie i tu nie planujemy żadnych zmian. Zawodnicy nie tylko sportowo pasują do siebie, ale w pewien sposób z profilu psychologicznego, lubią się, znają się, myślę, że mają bardzo dobry kontakt ze sobą również poza torem. Cały czas chodzi po głowie ten pomysł kopii złotej drużyny z lat 70. i w tym kierunku chcemy z zarządem zmierzać. Jeżeli też zawodnicy  będą doceniać to, co zarząd, klub, sponsorzy i kibice robią dla nich to sądzę, że ta współpraca powinna trwać latami i nawet jakieś pokusy innych transferów do innych klubów nie powinny być dla tych zawodników ważne.

Tak, jak pan wspomniał, atmosfera w drużynie jest bardzo dobra, chłopacy doskonale się rozumieją, a to jest bardzo ważne w żużlu, bo przekłada się na wynik sportowy.

Tak. Widać czasami w telewizji, Canal + pokazuje kuchnię meczu. Szczególnie po tym meczu w Częstochowie można było sobie obejrzeć, jak wygląda współpraca w parku maszyn, jaka jest zabawa, rywalizacja z przeciwnikiem na torze i poza torem, jak cieszymy się z wygrywanych biegów poszczególnych naszych zawodników, jak sobie kibicujemy i nawzajem doradzamy. To nie są przypadkowe rzeczy, to są prawdziwe emocje, prawdziwy szacunek do siebie i prawdziwa przyjaźń. Tego nie da się kupić. Miałem już okazję przyglądać się  drużynom tworzonym na gwiazdach, na zawodnikach z wysokimi średnimi, w których nie było chemii i widzieliśmy jak te niektóre drużyny kończyły. Zawsze mówiłem, że najważniejszym fundamentem Stali są prawdziwe relacje.

Nie mogę nie zapytać o Bartka Zmarzlika i jego przyszłość w Stali Gorzów. W mediach pojawiają się różne informacje, czy też spekulacje, że dwukrotny mistrz świata w przyszłym sezonie przejdzie do Lublina. Ma pan obawy o to, czy kapitan pozostanie w Gorzowie?

My, jako klub, na pewno nie będziemy uczestniczyć w podbijanych stawkach i licytacjach. To jest bardzo złożony proces prowadzenie klubu. Uważam, że Bartek ma bardzo sprawiedliwy i chyba najwyższy kontrakt dzisiaj w ekstralidze w Stali. Staramy się doceniać jego możliwości. Nie wychodzę z założenia, że pieniądze są w życiu najważniejsze. Oczywiście zaraz pojawią się kibice, którzy zawsze będą mówić „a to się pan przekona, panie prezesie”. Nie wiem, ja nie zmieniam często swoich różnych przyzwyczajeń tylko dlatego, że mogę gdzieś mieć chwilową korzyść. W Stali z zawodnikami można połączyć się na lata. Myślę, że zawodnicy biorą to pod uwagę. Stal ma stabilną część BSC, czyli sponsorów klubu, wiernych kibiców i myślę, że jest dziś jednym z trzech najlepszych klubów w Polsce pomimo tego, że jest w mieście posiadającym ok. 115 tysięcy mieszkańców, co pokazuje, że warto wiązać się ze Stalą i uczestniczyć w tym procesie, który tworzymy razem. To, że ktoś będzie używał tylko argumenty finansowe to jest zrozumiałe, bo jakich argumentów mogą używać inne kluby. Nie zapominajmy, że Bartek nie jeździ za darmo w Stali. Jeżeli ma najwyższy kontrakt i wiemy ile musimy się napracować z zarządem, żeby obsługiwać ten kontrakt to tak, jak powiedziałem, konkurencja może tylko starać się go przebić finansowo, ale to tak naprawdę nic nie znaczy. Kiedyś mój tata zawsze mówił, że z ładnego talerza się nie najesz.

Rozpatrujecie transfer Maksyma Drabika do Gorzowa?

Nie chciałbym rozmawiać o sprawach kontraktowych, niestety nie mogę udzielać takich informacji. Przyglądamy się wielu zawodnikom, nie tylko Maksowi. Jakiś plan mamy. Przede wszystkim naszym zawodnikom mówimy o tym, że to oni są tym fundamentem, do którego ewentualnie będziemy dokładać wzmocnienia i chcemy też, żeby wiedzieli o tym, że patrzymy na nich przez pryzmat trzech lat bez możliwości ewentualnych pewnych zmian. Jak rozmawiamy dziś z naszymi zawodnikami to właśnie taki plan, taką strategię im przedstawiamy.

W ostatnim czasie dużo negatywnego działo się wokół gorzowskiego klubu i pana osoby. Był to bardzo ciężki czas dla pana, pana najbliższych. Był taki moment, że w głowie pojawiały się myśli, żeby rzucić to wszystko?

Oczywiście, że były takie myśli. Proszę nie zapominać o tym, że pracuję tutaj kosztem mojego biznesu i mojej rodziny. Dzisiaj żaden z członków zarządu nie pobiera wynagrodzenia, każdy prowadzi dużą firmę. Wiem ile czasu trzeba poświęcić na to, żeby klub był stabilny i miał jakąś wizję przyszłości. Jeżeli to się odbywa kosztem najbliższych i kosztem tego, że można gdzieś w Polsce, albo na świecie robić interesów i zarabiać pieniądze to też oczywiście pojawiają się różne myśli „po co mi to wszystko”. Jest pewne środowisko osób, które tłumaczy mi, że gdybym zrezygnował i odszedł to dałbym satysfakcję tym, którzy chcą specjalnie nam zaszkodzić i to wtedy byłby argument dla nich, że gdzieś mnie zmęczyli, że udało im się odnieść jakiś triumf. Myślę, że przy tym są pewne, różne inne pokłosia. Gdzieś tam w kuluarach mówi się o mojej ewentualnej karierze politycznej, mówi się również o tym, że nie wszyscy są zadowoleni, że nam tak dobrze idzie i coraz częściej się mówi, że ci, którzy czasami piszą o nas źle nie robią tego też bezinteresownie, że są tam inne uzgodnienia również, więc tak jest skonstruowany świat. Zawsze mówię o tym, że krytyki się nie boję i zależy mi na tym, żeby ktoś przede wszystkim pisał prawdę. Nawet jeżeli robimy coś źle to niech będzie to oparte na prawdzie. Łatkę każdemu i zawsze można dorobić. Jeżeli ktoś ma taki plan to bardzo często stara się to zrobić, ale to trzeba zawsze zadawać te pytanie tym osobom, które szykują te intrygi – „po co one to robią”.

Potencjalnie w wielkim finale Stal Gorzów może spotkać się ze Spartą Wrocław. Wrocławianie to kompletny i silny zespół. Będzie obawa przed starciem z ekipą prowadzoną przez Dariusza Śledzia? Może lepszym i łatwiejszym przeciwnikiem dla Stali byłaby Unia Leszno, czy nie rozpatruje pan tego w takich kategoriach?

Marek Towalski, który jest naszym zasłużonym żużlowcem powiedział mi dwa tygodnie temu takie mądre zdanie: „jeżeli chce się zdobywać najważniejsze medale to trzeba być przygotowanym na starcie z każdą drużyną”, więc tylko w taki sposób i oczywiście przy odrobinie szczęścia postaramy się wygrać z każdym. Oczywiście, Sparta prezentuje się najmocniej i najlepiej na ten moment, ale nie zapominajmy też, że z jakiegoś powodu jesteśmy wiceliderem, nikt nam punktów w tabeli nie dopisał z niczego, tylko wywalczyliśmy je na torze. Żużel pokazuje, że wszystko może się wydarzyć. Proszę spojrzeć teraz, wszystko było u nas w porządku, jechaliśmy, wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy mocni, a gdzie słabi, zdawaliśmy sobie sprawę przed sezonem, że ciężar będzie spoczywał na czterech seniorach i zakładaliśmy, że będą zdobywać ok. 40 punktów, takie mieliśmy oczekiwania, juniorzy i zawodnik do 24 lat będą musieli zdobyć co najmniej 5 punktów, żeby remisować mecze, a nagle okazało się, że pojawiły się kontuzje. Tutaj naprawdę nic nie wiadomo. Dopiero po sezonie można siąść i powiedzieć, co się udało zrealizować, a co nie, bo żużel jest nieobliczalny. Trzeba poczekać do zakończenia sezonu, a teraz merytorycznie i konsekwentnie przygotowywać się do każdego spotkania i szanować każdego rywala. Zawsze wychodzę z takiego założenia, że lepszy wygra, albo ten, który miał więcej szczęścia, więc po sezonie będziemy wiedzieć komu ten plan udało się zrealizować w 100%, kto miał więcej szczęścia.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiała DOROTA WALDMANN