Marek Grzyb, prezes Stali Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W najbliższą niedzielę rozpocznie się najważniejsza faza sezonu w PGE Ekstralidze – runda play-off. O awans do wielkiego finału najlepszej żużlowej ligi świata powalczą Moje Bermudy Stal Gorzów z Motorem Lublin oraz Fogo Unia Leszno z Betard Spartą Wrocław. Pierwsze niedzielne starcie odbędzie się na torze w Gorzowie, gdzie podopieczni trenera Stanisława Chomskiego zmierzą się z Koziołkami. Borykająca się jeszcze do niedawna z kontuzjami nadwarciańska drużyna przystąpi do pojedynku z Lublinem w najsilniejszym zestawieniu. Zapytaliśmy prezesa gorzowskiego klubu m.in. o nastroje przed zbliżającym się półfinałem oraz o cel minimum na niedzielny mecz.

 

Panie prezesie, pierwszy mecz półfinałowy zbliża się wielkimi krokami. Jakie nastroje panują w klubie przed starciem z Motorem Lublin?

Przede wszystkim optymistyczne dlatego, że zawodnicy, którzy byli kontuzjowani, przechodzili rehabilitację wrócili na tor i rozpoczęli treningi. Myślę tu o Wiktorze Jasińskim, Martinie Vaculiku, Szymonie Woźniaku i również o Kamilu Nowackim, co jest bardzo ważną informacją dla kibiców. Ten etap takiego znaku zapytania mamy za sobą. Przygotowujemy się dość intensywnie, bo jest to walka o wieki finał, walka o medale. Tu już żarty się skończyły. Chcemy udowodnić, że jesteśmy drużyną stabilną z ambicjami sportowymi. Z tego co zawodnicy mówią i co sztab szkoleniowy mi przekazuje, jest głód jazdy i chęć zdobycia jak największego trofeum.

Czego Pan się spodziewa po niedzielnym pojedynku w Gorzowie?

To jest sport. Spodziewam się zaciętej walki i przede wszystkim tego, że Stal Gorzów wygra to spotkanie, bo znamy siłę rażenia naszych zawodników i wiemy na co nas stać. Motor, co już niejednokrotnie pokazywał, to wymagający przeciwnik. Każdego przeciwnika trzeba szanować. Na pewno każdy z nas chce wejść do tego wielkiego finału. To będą zacięte pojedynki, zarówno u nas w Gorzowie na „Jancarzu”, jak późnej rewanż w Lublinie.

Plan minimum na to spotkanie?

W sporcie nie można mieć planu minimum, trzeba wygrywać najwyżej jak się da. Tym bardziej, że wynik dwumeczu decyduje o tym, kto znajdzie się w wielkim finale. Będziemy starali się zrobić jak największą zaliczkę w Gorzowie na „Jancarzu” i później na rewanż pojechać skoncentrowani. Sport, mimo wszystko, uczy pokory, więc też nie można zakładać sobie, że to jest pewne. Tutaj niestety jeden musi przegrać, żeby drugi mógł wygrać. Stawiam na Stal. Sądzę, że to spotkanie zakończy się pomyślnie, na naszą korzyść i powinna być to dosyć wysoka zaliczka na rewanż w Lublinie.

Drużyna wystąpi w kompletnym składzie, ale nie obawia się Pan, że dyspozycja rekonwalescentów może nie być tak dobra, jak przed kontuzją? Oczywiście postawa Wiktora Jasińskiego w Toruniu jest zaprzeczeniem tego.

Ciężko wróżyć z fusów. Widzieliśmy właśnie Wiktora po kontuzji w Toruniu, który wypadł rewelacyjnie na torze, spisywał się wyśmienicie. Myślę, że każdy z naszych zawodników zdaje sobie sprawę z rangi tego spotkania i miejsca, w którym jesteśmy. Sądzę, że na pewno będziemy skoncentrowani, waleczni, bo wiemy po jaki cel chcemy pojechać w tym roku.

Fakt, że Lublin jedzie drugi mecz u siebie jest dla nich atutem?

Niekoniecznie. Jest oczywiście taka teoria, że jeśli się wie jaki jest wynik pierwszego spotkania, to ten rewanż zawsze jest w pewien sposób bardziej do przewidzenia, do ułożenia, jeżeli chodzi o swój domowy tor. Patrząc na pogodę, na sytuację, w której jesteśmy myślę, że dobrze dla Stali, że to pierwsze spotkanie jest właśnie w Gorzowie. Tak też uważają trener Stanisław Chomski i trener Piotr Paluch. Myślę, że to jest dla nas nawet korzystne, że te pierwsze spotkanie będzie w Gorzowie.

Zawodnicy, sztab szkoleniowy znają wagę tego spotkania. Planujecie przed meczem wspólne spotkanie zarządu z drużyną?

Tak. W środę byłem na zjeździe prezesów PGE Ekstraligi w Warszawie, właśnie z niego wracam, podążam do Gorzowa, więc na pewno dziś (piątek) od samego rana spędzimy sympatycznie czas razem, będziemy mieli okazję porozmawiać, zjeść wspólnie śniadanie, czy obiad. Jesteśmy Stalową Rodziną, więc w tych momentach wspieramy się pozytywną, dobrą energią i na pewno wspólnie z zarządem, nie przeszkadzając oczywiście w treningu, będziemy dodawać pozytywnej energii naszym zawodnikom i to jest najważniejsze. To jest właśnie budowanie tego fundamentu rodziny ,w naszym przypadku Stalowej.

Jak bumerang powraca temat Grand Prix w Gorzowie. Jest szansa, że w przyszłym roku kibice będą emocjonować się walką najlepszej, światowej szesnastki żużlowców na „Jancarzu”?

Myślę, że byłby to wymarzony prezent dla kibiców w Gorzowie i w Polsce. Niejednokrotnie mówiłem, że Gorzów zasługuje na Grand Prix. Myślę, że jest jakaś szansa. Ze względu na to, że nie ma potwierdzonych pewnych informacji trudno dzisiaj mówić jednoznacznie, że to Grand Prix na 100% będzie, chociaż ja jestem dobrej myśli.

Czyli rozmowy trwają?

Niestety, nie mogę zaprzeczyć, ani potwierdzić. Jak już powiedziałem, jestem dobrej myśli. Myślę, że niedługo to wszystko się okaże, czy ta moja myśl była słuszna.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję.

ROZMAWIAŁA: DOROTA WALDMANN