Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątek rzeszowscy kibice otrzymali ważne informacje dotyczące przyszłości klubu. Zgodnie z wcześniejszymi decyzjami, działalność Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego została przeniesiona do spółki H69 Speedway S.A. O zmianach w Texom Stali, ambitnych planach i składzie zbudowanym na nadchodzące rozgrywki rozmawiamy z Łukaszem Rojkiem, nowym prezesem Żurawi.

 

Sporo zmian mamy ostatnio w rzeszowskim żużlu. Klub został przekształcony w spółkę akcyjną. To jest, jak do tej pory, najważniejszy moment w najnowszej historii Żurawi?

Myślę, że tak. Znalazło się kilku dużych sponsorów, którzy stwierdzili, że trzeba ten żużel postawić na nogi. Porozumieli się oni z dotychczasowymi władzami, czyli Rzeszowskim Towarzystwem Żużlowym. Podzieliliśmy się funkcjami i z ustaleń wynika, że spółka prowadzi pierwszą drużynę, a RzTŻ zajmie się szkoleniem młodzieży. Dodatkowo trzeba wspomnieć, że prezydent Konrad Fijołek przekazał największą dotację w historii rzeszowskiego żużla. Mamy zatem sporą pomoc z miasta. Moim zdaniem więc są to bardzo istotne zmiany.

Zakładaliście Państwo, że ta spółka zostanie utworzona trochę wcześniej. Co sprawiło, że stało się to właśnie teraz?

O tej spółce rozmawialiśmy już od dłuższego czasu. Nie było do tej pory takiej sposobności, aby to wszystko sfinalizować. Pandemia cały czas przesuwała nam terminy. W końcu kilku głównych sponsorów powiedziało, że chcą przejrzystości, transparentności i zadeklarowało pewne fundusze. Miasto postawiło „kropkę nad i”, mówiąc o tym, że to musi być właśnie spółka akcyjna. To jest też wymóg przy ewentualnym awansie, więc stwierdziliśmy, że lepszego momentu nie będzie. Miasto i sponsorzy mówią „tak”. Dogadaliśmy się z RzTŻ-em i jesteśmy już o krok dalej.

Te decyzje są tez bardzo ważne dla Pana, bo to właśnie Pan zostaje prezesem klubu. Jan Madej w oficjalnym komunikacie oficjalnie przekazał Panu władzę. Jest świadomość, że ogrom obowiązków jeszcze większy niż do tej pory?

Powoli to wszystko do mnie dochodzi, ale ja już dwukrotnie byłem wiceprezesem Jana Madeja. Nie jest tak, że Janek będzie odsunięty od żużla. Janek wszedł do grona akcjonariuszy i będzie zasiadał w radzie nadzorczej. Będziemy cały czas współpracować. Nie jesteśmy na żadnej ścieżce wojennej. Teraz będzie kontynuacja tego, co Janek rozpoczął. On będzie występował w nieco innej funkcji. Dla mnie radujące jest to, że akcjonariusze jednogłośnie uznali moją kandydaturę. Miasto także było za taką decyzją. Sprawy logistyczne związane z przekazaniem licencji są już dopinane.

W oświadczeniu padły mocne deklaracje. Pojawił się nawet temat awansu do PGE Ekstraligi. Jest postawiony, jak chociażby w przypadku odbudowy Polonii Bydgoszcz, konkretny termin, kiedy rzeszowski klub chciałby znaleźć się w PGE Ekstralidze? Pięć lat czy może dłużej?

Chcielibyśmy, żeby do maksymalnie pięciu lat ta PGE Ekstraliga była. Jak wiadomo, infrastrukturę mamy taką, że jesteśmy gotowi na przyjęcie tej PGE Ekstraligi. Zaczynamy jednak od małych kroczków. Budujemy minitor, aby szkolić młodzież. W środę zakłada się „Klub 100”, do którego należy już kilkanaście firm i który będziemy formalizować. Małymi krokami załatwiamy wszystkie formalności. Nie podpalamy się, bo to jest po prostu tylko sport. Teraz chcemy mieć taką pewność, że jako zarząd i działacze zrobiliśmy wszystko, aby awansować do eWinner 1. Ligi. Czy się to uda? Potrzeba troszeczkę zdrowia i szczęścia. Jeśli tego awansu teraz nie będzie, to w Rzeszowie nic złego się nie stanie.

Udało się Państwu zbudować całkiem ciekawy skład na walkę o awans. Do klubu przyszło sporo zawodników, którzy są związani z Rzeszowem. Takie było założenie, żeby kibice przychodzili na swoich?

Założenia były właściwie trzy. Przede wszystkim chcieliśmy, żeby w tej drużynie byli mocni wychowankowie. Stąd podpisanie umów z Pawłem Miesiącem i Dawidem Lampartem. Zależało nam też na dobrym liderze. Kevin Woelbert ma ostatnio mocno pod górkę, ale cały czas na niego liczymy. To bardzo solidny zawodnik, a jego średnie z ostatnich pięciu lat zawsze wynosiły powyżej 2 punktów na bieg. On poniżej pewnego poziomu nie schodzi i bardzo w niego wierzymy. Rozmowy były w tym wypadku długie, ale zakończone pomyślnie. Została nam jeszcze kwestia juniorów, ale pod tym względem działamy. Myślę, że niebawem będziemy mogli sobie powiedzieć w ilu procentach zrealizowaliśmy cel, jeśli chodzi o drużynę.

Na którymś z tych zawodników szczególnie Panu zależało podczas działań w okresie transferowym?

Uczestniczyłem we wszystkich rozmowach, w szczególności z Dawidem Lampartem i Pawłem Miesiącem. Później m.in. też Jan Madej pomagał w rozmowach. Rozmawialiśmy z nimi naprzemiennie. Nie ma u nas czegoś takiego, że kogoś faworyzujemy. Z niektórymi dogadaliśmy się szybciej, z innymi po nieco dłuższym czasie, bo mieli sporo ofert. Cieszymy się, że ci, którzy u nas są wybrali właśnie nas. Jeżeli mamy osiągnąć fajny wynik w tym sezonie, to musimy wygrywać jako drużyna. Nie ma znaczenia, że jeden zawodnik zrobi 5 punktów a drugi 12. Ma wygrywać drużyna.

Transfery są bardzo ciekawe, ale konkurencja też nie śpi. Zapowiada się niezwykle ciekawa 2. Liga Żużlowa. W kim Pan upatruje największych konkurentów do awansu?

Myślę, że będzie kilku takich konkurentów. W szczególności są to Opole, Poznań i Rawicz. Na domowym torze sporo meczów na pewno wygra też Lokomotiv Daugavpils. Jeżeli finanse tam pozwolą, to myślę, że ciekawe mecze mogą być też z Unią Tarnów. Moim zdaniem to jest taki pierwszy rok, kiedy ta liga będzie naprawdę mocna i będzie świetnym produktem telewizyjnym.

O sporcie porozmawialiśmy. Proszę powiedzieć jeszcze, jakie są pozasportowe cele Texom Stali na ten rok?

Przede wszystkim ważne jest dla nas teraz otwarcie „Klubu 100”. W środę to się wydarzy. Mamy nadzieję, że do grona naszych partnerów dołączą nie tylko mniejsze firmy. Na tym gronie będziemy budowali struktury klubu. Oprócz tego, jak wspomniałem, działamy z infrastrukturą. Powstaje minitor, aby odpowiednio szkolić młodzież.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA