O tym, jak popularny przed dekadami był żużel w Anglii pisywaliśmy na naszych łamach wielokrotnie. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się na Wyspach książka znanego dziennikarza sportowego, Gary’ego Newbona, „Bloody Hell: A Life in Sports Broadcasting” (Cholera jasna: życie w radiofonii i telewizji  sportowej – dop.red.). Jak się okazuje, dziennikarz doskonale znany w Wielkiej Brytanii z relacjonowania mistrzostw świata w piłce nożnej czy igrzysk olimpijskich miał w swojej karierze dziennikarskiej również styczność z żużlem. To nie kto inny jak on jako pierwszy  rozmawiał z Brucem Penhallem, gdy ten w 1981 roku na torze Wembley wywalczył tytuł mistrza świata. 

 

– Penhall, który wyglądał niczym surfujący blondyn z reklam był doskonałym zawodnikiem. Został sprowadzony do Anglii przez promotorów Dana McCormicka i Dereka Pugha, aby jeździć na stadionie Dudley Wood dla  Cradley Heath. To było w 1978 roku. Wkrótce zaprzyjaźniłem się z Brucem, który mieszkał na obrzeżach Birmingham. Dwa dni przed finałem na Wembley w 1981 udzielił mi bardzo emocjonującego wywiadu, w którym opowiadał jak jego rodzice zginęli parę lat wcześniej w katastrofie samolotu. Penhall był przed tamtym finałem bardzo spokojny i zrelaksowany. Mówił otwarcie, iż wierzy, że rodzice będą mu towarzyszyć na każdym wirażu finału i będą „siedzieli” na jego ramionach. Rok później przyszedł do mojego domu, tuż po finale w Los Angeles, i  jako pierwszemu zwierzył mi się w tajemnicy, że opuszcza Anglię na stałe i udaje się do Hollywood ponieważ ma propozycje zagrania roli oficera Nelsona w finałowej serii serialu CHiPS. Moje pięcioletnie wówczas bliźniaki były przyzwyczajone do znanych gości w naszym domu. Gdy przyszedł Bruce, a one weszły do salonu, bliźniaki po prostu zaniemówiły. CHiPS to było wtedy coś, co się naprawdę oglądało – wspomina w swojej biografii brytyjski dziennikarz. 

Kolejną z żużlowych legend, z którymi miał okazję Newbon pracować był Kenny Carter, który po zastrzeleniu żony, w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat popełnił samobójstwo. 

– Rok przed tragedią Kenny i jego żona byli wśród gości na moich 40. urodzinach. Pamiętam, że Kenny podarował mi wtedy najnowszy zegarek marki TAG Heuer. On był wtedy sponsorowany przez tą firmę. Ten zegarek noszę po dziś dzień. Kenny był zuchwały i czasami szczery w relacjach, co nie zapewniało mu popularności w niektórych kręgach, ale ja bardzo go lubiłem. Próbując się wypromować, dzwonił do mojej żony, która była wówczas agentem z różnymi pomysłami komercyjno-biznesowymi. Miał poczucie humoru. Pewien wywiad zakończyłem gratulując Kenny’emu narodzin syna. Kenny błyskawicznie dodał: „Nadaliśmy mu imię po tobie”, na co zapytałem: „Co, Gary?”. Kenny odpowiedział, wywołując wokół nas gromki śmiech,: „Nie, Wally” a właściwie, dla jasności, chłopiec ma na imię Malcolm. Smutne jest spekulowanie na temat tego, co później się działo w jego życiu i jak się skończyło. O tragedii Carterów dowiedziałem się po tym, jak wysiadłem z samolotu w Meksyku, gdzie poleciałem, aby relacjonować mistrzostwa świata. Byliśmy z Kennym blisko siebie. To ja towarzyszyłem mu w szwedzkim szpitalu, kiedy złamał nogę w finale interkontynentalnym. Będąc naprawdę obok niego, długo nie wiedziałem z jakimi „demonami” się zmagał. Mało kto wiedział, że jego matka popełniła samobójstwo po tym jak w wypadku zginął jego czteroletni brat. Jego ojciec był osobą apodyktyczną, a Kenny zmagał się z wiecznym piątym miejscem w finałach światowych. Czasami się zastanawiam, co mógł w żużlu osiągnąć, gdyby los okazał się bardziej łaskawy – wspominał Newbon w 2023 roku na łamach dziennika z Brimingham.

Nietypowe wspomnienie wiąże się również z legendarnym Duńczykiem, Ole Olsenem. – Olsen to był doskonały zawodnik. Pamiętam taką transmisję z zawodów Daily Express Classic na Wimbledonie, kiedy mu nie szło i chciał się z zawodów wycofać. Na „wizji” odciągnąłem go od tego pomysłu, a zawody Ole ostatecznie… wygrał – dodaje dziennikarz.

Autor sportowych wspomnień przyznaje, że z żużlem, przy którym dane było mu w swojej karierze pracować, zetknął się przez przypadek.  – Żużel był popularny i miał swoje stałe miejsce w sobotnim programie ITV World of Sport z wyjątkiem mistrzostw świata na Wembley, które były pokazywane zawsze osobno. Kiedyś, jak pracowałem dla telewizji w Birmingham, zadzwoniła do mnie dziennikarka, aby zarezerwować mnie do przeprowadzenia wywiadów z zawodnikami podczas zawodów na White City. Pomimo, że do tej pory byłem na żużlu chyba raz, zgodziłem się. Jakoś tak się stało, co brzmi kompletnie nierealnie, że jak się później okazało, pomyliła mnie wtedy z nikim innym, jak z samym Barry Briggsem – dodaje Newbon.