fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W najbliższy piątek zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa odjedzie szósty mecz w tym sezonie PGE Ekstraligi. W ekipie Lwów liczą, że właśnie to spotkanie będzie momentem przełamania mistrza świata juniorów Jakuba Miśkowiaka, który do tej pory notował wyniki poniżej oczekiwań.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Forma 21-latka jest sporym zaskoczeniem. W zeszłym sezonie skuteczniejszym zawodnikiem biało-zielonych był tylko Leon Madsen. Teraz Miśkowiak punktuje gorzej nawet od dość głośno krytykowanego Jonasa Jeppesena.

– Też jestem zdziwiony, co się dzieje z Kubą. Ten czas nieubłaganie leci do przodu, a punktów takich jakich oczekują drużyna i kibice nie ma – mówił Lech Kędziora na konferencji prasowej. – Kuba pracuje nad tym wszystkim, żeby poprawić swoją zdobycz punktową i w biegach młodzieżowych i pozostałych wyścigach. Mam nadzieję, że przełamanie będzie z GKM-em – dodawał.

Najważniejsza informacja dla szkoleniowca Lwów jest taka, że do rywalizacji z Gołębiami jego ekipa najpewniej przystąpi w pełnym zdrowiu. Wcześniej otwarcie o mocno przeszkadzającej w startach infekcji mówił Leon Madsen.

– Jeśli chodzi o zawodników, na tę chwilę posiadam wiedzę taką, że wszyscy są zdrowi, choć poprzednie dni były takie, że każdy miał jakieś infekcje. Niektórzy nie czuli się komfortowo, ale do meczu przystąpią w dobrej kondycji i zdrowiu – komentował opiekun zawodników Włókniarza.

Częstochowianie w tym roku prezentują sinusoidalną formę. W meczach z Fogo Unią i Moje Bermudy Stalą spisywali się poniżej oczekiwań. Z bardzo dobrej strony pokazali się natomiast w starciach z Motorem i Betard Spartą. Trudne do oceny jest natomiast przerwane starcie  z Arged Malesą. Mecz z grudziądzanami ma być potwierdzeniem, że zespół w końcu bardzo dobrze czuje się na domowym obiekcie.

– Nastawienie jest optymistyczne. Mamy zadanie do wykonania i musimy zbierać punkty. Tylko zwycięstwo wchodzi w rachubę – podsumował Lech Kędziora.