Rozgrywki w 1 lidze znowu zapowiadają się o wiele bardziej interesująco od tych w skostniałej, hermetycznej i nudnej nawierzchniowo Ekstralidze. Szkoda tylko, że zważywszy sygnały dochodzące tak ze strony byłego szefa wszystkich szefów – emerytowanego Andrzeja Witkowskiego, jak też obecnego Wielkiego Mistrza zakonu zapracowanych po nocach działaczy – Wojciecha Stępniewskiego, można mieć wątpliwości, czy będą miały jakikolwiek sens. Wygląda na to, że przynajmniej część ekstraligowych bonzów zreflektowała się po nie w czasie i szuka metody, by swe rozpasanie finansowe ukrócić w sztuczny sposób. Metodą ma być, skądinąd słuszny i uzasadniony, powrót do 10-cio zespołowej ekstraklasy z pozostałymi ekipami na jedynym zapleczu tejże.
Co by nie było, w pierwszej, czytaj drugiej dywizji, emocje rosną znacznie przed startem rywalizacji. Oto nowy, nieznany menago Gdańska, po wypowiedzi swego szefa i odpowiedzi wiceszefa z Rybnika, przyjął wyzwanie i oba zespoły obok „normalnej” rywalizacji najpierw o play off, a potem promocję wyżej, powalczą dodatkowo o butelkę śliwowicy. Ten którego ekipa znajdzie się przed rywalem w końcowej tabeli – wygrywa i świętuje. Pewnie w zamyśle zakładających się stron stawką jest li tylko pozycja lidera na koniec sezonu. Czy jednak na pewno? Zwykle ci wieszający medale i rozdający miejsca już przed , bardzo bywają zaskoczeni tuż po. Zespoły na tym szczeblu wydają się równorzędne, przy tym trudno przewidzieć zjazdy i eksplozje formy, takoż wyłączające na czas jakiś kontuzje liderów. To smaczki. Na ten szczebel trafiło też kilku przynajmniej wartościowych grajków z e-lipy, skutkiem przepisu o przymusowym udziale w składzie rajdera U24. Będzie więc interesująco a wskazywanie rzekomych faworytów teraz jest równie uzasadnione jak przekonywanie o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą.
Jeśli miłościwie panujący nie sprawią uczestnikom pierwszoligowych bojów psikusa i nie poszerzą z partyzanta Ekstraligi, to sportowy aspekt rozgrywek powinien stanowić ich podstawowy walor. Dotąd o owym poszerzeniu nieśmiało i bezskutecznie trąbiło jedynie kilku mnie podobnych żurnalistów. Teraz nieśmiałe potwierdzenia wypływają ze strony „władzy”, więc coś musi być na rzeczy. Ja nie wróg, by najmożniejsi speedway`owego świata budowali dream teamy bez sztucznych ograniczeń. Chcemy w żużlu Realu, Barcelony, PSG, Bayernu i Juventusu, to niby kto bogatemu zabroni? Skoro ich stać, skoro kalkulują mecze po 60-30, skoro dopuszczają i taką opcję, że oto jakieś Monaco, czy inny Leicester wyskoczy jak królik z kapelusza i zgarnie im profity sprzed nosa – to hulaj dusza piekła nie ma. A że dla nas byłyby to nudne widowiska – cóż z tego. Byłyby może inne, ale czy nudne? Pomyślcie jak smakuje maluczkiemu ogranie takich Galacticos, a nie jest niemożliwe. Wszak ani pieniądze, ani nazwiska nie grają i nie jeżdżą.
Wróćmy więc do wersji, że w nowym roku nic pod względem zasad się nie zmieni. Czy więc Gdańsk i Rybnik aż takimi faworytami są, że panujący tamże przyjmują zakłady o to który team zakończy wyżej, czytaj z awansem? Chyba aż tak mocarstwowo to w żadnym z wymienionych klubów nie jest. No i konkurencja nie śpi. W Bydgoszczy także coraz śmielej i głośniej przebąkują o promocji. I tam również mają pewne podstawy. Przede wszystkim przebogate dzieje. Kędziora porwał się kolejny raz na zadanie z cyklu „niemożliwe nie istnieje”. Siedem tytułów DMP, razem 25 medali w stuletniej historii bydgoskiego żużla. Rekordowe 1002 ligowe punkty w najwyższej klasie. 19 medali, w tym 8 złotych IMP, tyleż, ale 11 złotych w MPPK i aż 9 tytułów, przy 13 medalach w MIMP. Raniszewski, Bonin, Połukard, Malinowski, Świtałowie, Glucklich, Proch, Gollobowie, Protasiewicz – takie dzieje mogą uwierać i przyprawiać o ciarki. Czy więc doświadczony szkoleniowiec podoła, czy ustawi się na uboczu, pozwalając rządzić właścicielom? Ano zobaczymy. Cicho na Podkarpaciu. Krosno z Tarnowem już stoczyło pierwszy bój. Ten o Iversena, wygrany przez tarnowian. Tam jednak nikt nie ogłasza zapędów. Wilki chcą utrzymania, zaś Unia play off. Równie cicho wokół Gniezna i Ostrowa. Ten ostatni to jakiś fenomen. Najpierw prezes Strzelczyk, a teraz jego następca Górski nie byli i nie są finansowymi krezusami, ale… . No właśnie. Doświadczony trzon, obiecujący juniorzy własnego chowu i team Staszewskiego znowu może zapewnić sobie spokojny byt. Na razie tyle, bo mimo wsparcia szczególnie ze strony braci Garcarków i sponsorów tytularnych, na więcej póki co, porywać się nie ma sensu. W Ostrowie znają owe wyniki na siłę. Znają też ich skutki. Testowali na sobie. I powtarzać tamtych historii nie zamierzają. Może mierz zamiar podług sił, to mało romantyczne i takie nie nasze, bo bez fantazji, ale efekty z pewnością lepsze. W Gnieźnie z kolei wyfrunął Gała, do Bydgoszczy i tym rzekomo Start został osłabiony w największej mierze. Pażiwiom, uwidzim jak mawiają starożytni Indianie. Niedawno Oskar Fajfer zapewniał publicznie, że żadne nieszczęścia w Gnieźnie nie grożą, a zespół stać na wyrównaną walkę przynajmniej o spokojny byt.
No dobra. Skoro więc tylu chętnych, by ów byt przedłużyć, to może nie róbmy im kłopotu i rzeczywiście dopuśćmy więcej chętnych do pańskiego stołu, jednocześnie nikogo nie degradując? Tylko wtedy byłoby bez adrenaliny, a to jest ten element, który tygrysy lubią najbardziej. Niech więc możni budują dream teamy, ci mniejsi drapią się w głowę jak z wielkimi podołać (może szkolić – ale to taka nieprzesadnie nachalna sugestia), a ci którzy przeinwestowali, albo których nos zawiódł – niech wyciągają wnioski z porażek, najlepiej właściwe. I jeszcze drobiazg. Oby z nami, kibicami na trybunach. Szkoda by było tej fali entuzjazmu, szczególnie w Krośnie, gdyby kibice, w dobie zamierającego zainteresowania innymi formami dopingu niż z kanapy przed telewizorem, musieli jednak obejść się smakiem.
Żużel. Zszedł na najniższy szczebel i to się opłaciło. Chciałby wrócić do Gdańska jako lider
Żużel. Niskie temperatury dały się we znaki żużlowcom. „Na szczęście miałem farelkę, którą wstawiłem sobie do boksu”
Żużel. Przed meczem zorganizowano mu helikopter. Zawody odjechał bez zdobyczy punktowej
Żużel. Odjechał dwa spotkania w jeden dzień. Teraz czeka go intensywny weekend
Żużel. Zaskakująca decyzja! Odpuszcza Anglię, by dać więcej GKM-owi
Żużel. Motor Lublin po raz kolejny zdominuje rozgrywki? „Nie można być zbytnio optymistycznym”