Krzysztof Gałańdziuk (w środku) tym razem przyjedzie na Olimpijski jako gość.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

O Krzysztofie Gałańdziuku w ostatnich tygodniach mówiło się naprawdę sporo. Dotychczasowy dyrektor sportowy Betard Sparty Wrocław postanowił bowiem zmienić barwy klubowe i przenieść się do eWinner Apatora Toruń. W rozmowie z Danielem Ludwińskim z toruńskich „Nowości” nowy członek sztabu Aniołów opowiedział o powodach swojej decyzji i celu na kolejny sezon.

 

Decyzja Gałańdziuka mogła być sporym zaskoczeniem dla wrocławskiego środowiska. Od lat pełnił on w klubie bardzo ważną funkcję i był mocno zaangażowany w życie drużyny. Nowe wymogi PGE Ekstraligi sprawiły jednak, że w innych klubach również tworzy się stanowiska dyrektorów sportowych. Wrocławianin stwierdził więc, że sprawdzi się w swojej roli w nowym miejscu.

– Trzeba wziąć pod uwagę to, że w żużlu nadchodzą duże zmiany, jeśli chodzi o wymogi, jakie w przyszłym roku będą stawiane przed klubami. Swoje miejsce widziałem więc w Toruniu, a nie we Wrocławiu, gdyż jestem przekonany, ze tutaj w pełni będę w stanie wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie. Dodam jeszcze, że o tej zmianie powiadomiłem wrocławski klub jeszcze przed rundą play-off, a zatem nie można posądzać mnie o koniunkturalizm. Decyzja była świadoma – mówi Gałańdziuk.

– Nie ukrywam, że jestem wrocławianinem z krwi i kości. Urodziłem się we Wrocławiu, a klub Sparta był dla mnie naturalnym miejscem pracy. Wszystko się jednak kiedyś kończy, żeby mogło się zacząć coś nowego – zaznacza.

Wpływ na przenosiny do Grodu Kopernika miało również to, że Gałańdziuk znał już niektóre osoby z toruńskiego środowiska. Teraz on również będzie częścią ambitnego projektu torunian. Od powrotu do PGE Ekstraligi działacze czterokrotnych mistrzów Polski nie ukrywają, że chcą szybko sprawić, aby Toruń znów był jednym z mocniejszych ośrodków na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

– Wybór Torunia nie był wyborem przypadkowym. Z ludźmi, którzy tu pracują, a przede wszystkim z Asią Sikorską, znamy się od wielu lat i mamy świetne relacje. Działamy w sporcie żużlowym od dawna i chyba nadajemy na tych samych falach. Poznałem również właścicieli klubu i jestem pod wrażeniem ich podejścia i patrzenia nie tylko na żużel, ale również na ludzi, którzy tworzą klub. To naprawdę ma znaczenie – komentuje.

Wszystko wskazuje na to, że niebawem potwierdzą się także zawodnicze wzmocnienia ekipy z Motoareny. Przemysław Termiński nie próżnował i porozumiał się z Patrykiem Dudkiem oraz Emilem Sajfutdniowem, a więc dwoma zawodnikami ze światowej czołówki. Planowane jest także wzmocnienie formacji juniorskiej. Ci zawodnicy oraz rozmaite działania klubu mają sprawić, że Motoarena nie będzie już świecić pustkami.

– To jest tak, jak w biblijnej przypowieści. Były lata chude, czas więc na lata tłuste. Jest jeszcze jeden cel, oprócz tego sportowego, o którym się w ogóle nie mówi, a który ja chciałbym tu podkreślić. Naszym zadaniem – jako klubu, ale wyniki pierwszej drużyny na pewno w tym pomogą – jest zapełnienie tego pięknego obiektu. Przecież Motoarena to najpiękniejszy żużlowy stadion na świecie i to nie podlega żadnej dyskusji. Żal patrzeć, że nie jest zapełniony. Myślę, że wszystkie działania, które będziemy podejmować, będą ku temu zmierzały. Oczywistym jest, że wyniki, a wierzę, że te będą dobre, nam to ułatwią – przyznaje.

Kolejnym elementem, który ma sprawić, że na Motoarenie będzie się pojawiać więcej kibiców ma być uatrakcyjnienie widowisk. Od kilku lat fani narzekają, że w Toruniu nie ma już tak dobrego ścigania jak kiedyś. Nowy dyrektor sportowy torunian nie jest jednak zwolennikiem drastycznych ruchów i na razie nie chce wymieniać nawierzchni.

– Był temat wymiany nawierzchni i to jeszcze niedawno. Ja byłem jednak orędownikiem podjęcia decyzji, by nie robić tego już w tym roku. Być może to nastąpi, ale jeśli już, to za rok. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt. Narzekano, że w Toruniu nie ma dobrego ścigania. W moim przekonaniu pewne rzeczy można było robić lepiej. Z nawierzchnią jest tak, że trzeba ją konserwować, pielęgnować, a tu z różnych powodów nie było to robione tak, jak być powinno. Zmiany więc będą, ale nie będzie wymiany nawierzchni. Chcemy natomiast, żeby w Toruniu znów było dobre ściganie, bo to przecież jeden z najlepszych torów. Kluczowe jest jednak jego odpowiednie przygotowanie i jego powtarzalność – wyjaśnia Gałańdziuk.