Martin Vaculik Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sporo emocji dostarczyło spotkanie zamykające 3. kolejkę PGE Ekstraligi. W bardzo zaciętym meczu pomiędzy Moje Bermudy Stalą Gorzów a For Nature Solutions Apatorem Toruń lepsi okazali się gospodarze. Po zawodach wiele dyskusji wywołała sytuacja z dziesiątego wyścigu.

 

Na koniec trzeciej serii ambitny pojedynek toczyli Martin Vaculik i Jack Holder. Na wyjściu z pierwszego łuku doszło do kontaktu między zawodnikami walczącymi o najlepszą ścieżkę i na tor upadł Australijczyk. Arbiter postanowił powtórzyć wyścig w pełnej obsadzie.

– Widzimy zdarzenie na pierwszym łuku. Zawodnik w kasku czerwonym delikatnie poszerza, zawodnik w kasku żółtym jedzie w kierunku krawężnika. Te ruchy są naprawdę minimalne. Sędzia nie wskazał winnego, a regulamin pozwala mu na powtórkę w czteroosobowym składzie. Można doszukiwać się tutaj czy wina jest po stronie zawodnika w kasku czerwonym czy żółtym. Sędzia skorzystał z punktu regulaminu zezwalającego na powtórkę w czterech – mówił Leszek Demski w Magazynie PGE Ekstraligi na antenie Canal+Sport 5.

Szef sędziów był dopytywany przez Mirosława Jabłońskiego, który dopatrzył się przewinienia Słowaka, o to, kto był bardziej winny w tej sytuacji. – Winnego wskazać zawsze można. Jeżeli szukać tutaj bardziej winnego, to jest to zawodnik w kasku czerwonym – komentował.

Po chwili Marcin Majewski dopytał o to, czy Demski przychyliłby się do decyzji, którą podjął arbiter spotkania. – Myślę, że tak. W takich sytuacjach chyba nie ma co na siłę szukać sprawcy i można to powtórzyć w czteroosobowym składzie – dodał.

W powtórce wyścigu złudzeń nie pozostawił Martin Vaculik. Podopieczny Stanisława Chomskiego wygrał ze sporą przewagą nad rywalami, a dzięki trzeciej pozycji Patricka Hansena, gorzowianie zmniejszyli stratę do dwóch oczek. Po znakomitej końcówce Stal triumfowała 47:43.