Żużel. Kolejka Przemka: Wrocław żużlową stolicą Polski. Pechowcy z Ostrowa. Play-offy potwierdziły status quo, ale czy nie są ekscytujące?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zaczęło się od pewnych triumfów gospodarzy. Zarówno na trzecim jak i drugim poziomie miejscowi ogrywali przeciwników tyleż pewnie, co po znakomitym ściganiu , acz w Landshut nie przesądzając dwumeczu. Czyżby prognostyk? No i zastanawiam się. Czemu ma służyć wyłonienie majstra jeszcze przed zwieńczeniem rozgrywek na niższych szczeblach? Żeby na rynku nie było już nikogo do wzmocnienia, gdy wyda się kogo dopadło (nie)szczęście awansu? Dziwne to.

 

Przy okazji słówko o Ostrowie. Tamże wciąż nie do końca spełnione ambicje. Od lat. Zawsze mieli zapowiadających się swojaków. Latosi, Łęcki, Tajchert, Malecha, Jędrzejak, Poprawski. To byli ludzie z „papierami na ściganie”. W zasadzie oprócz „Ogóra” nie spełnili nadziei, a już na pewno nie w macierzystych barwach. Potem nastał prezes Strzelczyk i Mario Staszewski. Zaczęli się odbudowywać po kilkuletnich turbulencjach. Kiedy wyglądało, że idzie ku dobremu… Strzelczyk zrezygnował, zaś Stachu rozważał odejście. I wtedy znalazł się On. Waldemar Górski. Może nie kreuje się na celebrytę, ale z pewnością wie co robi i wie jak oraz kim to osiągnąć. Jest takim swojskim facetem. Na różne Mrozkowe wojny odpowiadał prostym, zrozumiałym, żołnierskim językiem. Przede wszystkim zaś, jego ludzie odpowiadali na torze. Trudno mi sobie wyobrazić Walasa i Gapę brylujących w Elipie. Niesłychanymi byłyby regularne punkty Krawczyka, Szostaka, Poczty, czy Grzelaka na Zmarzłym, Magic-u, Duzersie, Piterze, czy Pawełku. To mało realne. Ale Górski chce promocji, więc pewnie ma coś w zanadrzu, z czym jeszcze się nie ujawnia. Dajmy więc szansę ostrowianom.

No to teraz medale i na przystawkę pieczątka Stali na brązie. Tak przynajmniej miało to wyglądać. Tylko. Tak słabych jak w pierwszej odsłonie Emila i Pitera drugi raz nie zobaczymy. Będzie ciekawie? Oby. Co do losów medalu, skłaniałbym się jednak ku większości wieszczącej sukces Gorzowa.

Na przywitanie w Gorzowie delikatne zakłopotanie. Emil. Doyle i… Ratajczak robią Unii wynik. Po czterech dwoma dla gości. Jeśli Koldi z Piterem doskoczą, to przyjdzie odszczekiwać przedwczesne zapowiedzi. Głównie jednak Leszno zbiera na juniorach gospodarzy, zatem z głębszymi wnioskami – poczekajmy cierpliwie. Fajny torek tym razem. Do ścigania. Od początku można i po krawężniku jak ktoś lubi i po skraju odsypanego, środkiem jak komu wygodniej. W drugiej serii tylko Emil po stronie przyjezdnych potwierdził walory. W meczu zaś (+2) za sprawą odrodzonego i bardzo szybkiego Siwego. No to prezes Grzyb ma zagwozdkę. Zaufać raz jeszcze małolatowi, czy wierzyć ale sprawdzać, czyli poszukać Karczmarzowi konkurencji, najlepiej stabilniejszej i znacznie lepiej poukładanej od Birkemose. Wielu było z papierami na jazdę, tylko pod czapką nic nie mieli. A to musi współgrać. Nie żeby o kimś konkretnym, taka złota myśl rodem z podręcznika dla akwizytorów na marginesie.

Po trzeciej serii (+2), choć tym razem goście mogą nieco pluć sobie w brody. Nawywijał Piter, ostatecznie wykluczony, zaś Emil, wciąż bezbłędny, wciągnął z trasy drugiego z gorzowskich liderów – Vacula. No i Ratajczak gromadzi punkty takoż doświadczenie. Tym razem lepszy w twardym boju od Karczmarza. Nie wróżę sukcesu w dwumeczu Bykom, ale zwycięstwo dziś nadal pozostaje otwartą kwestią.

Po ostatniej rundzie podobnie (+4) – medal rozstrzygnięty, ale wygrana w starciu jeszcze nie. Co prawda Zmarzlik zrewanżował się Sajfutdinowowi, zaś Martin pokonał Janka Kołodzieja, ale to… żużel. Szkoda, że w nominowanych nie pokaże się Damian Ratajczak. Dziś dorobek zacny i ściganie palce lizać. Dla nastolatka 7+2 bonusy na poziomie Ekstraligi to więcej niż przyzwoicie.

No i proszę. W przedostatnim zerwał się Thomsen – wygrał, a że trzeci przypędzlował Szymek, to w meczu (+6) i możliwość taktycznej, zrazu wykorzystana przez Byki. W miejsce Emila raz jeszcze Ratajczak. Krążki dla Gorzowa, wygrana w spotkaniu dla Gorzowa i tylko godne pożegnanie pozostało liderom Stali. Przeszkadzać będzie Jason pospołu z młokosem. Na szczęście niczego nie muszę poprawiać. Ratajczak obserwował dobry pojedynek Doyle vs Vaculik za plecami Zmarzlika. W meczu jak przed tygodniem. Stal wygrywa 49-41 i zdobywa medal pocieszenia. Ambicje sięgały wyżej. Tylko bez U24 zazwyczaj i bez U21 często, że tak ośmielę się zaryzykować – więcej się nie dało. Teraz czas poinformować kibiców o zabukowanych znacznie wcześniej transferach. Tylko patrząc na rynek, fajerwerków w tej materii bym się nie spodziewał. Czyli co? Czekamy na Oskara Palucha – gorzowskiego Ratajczaka?

We Wrocławiu potężni gospodarze mieli postawić stempel na złocie. Tylko Motor nie zamierzał się położyć. Mimo kłopotów. Do absencji Griszki i poobijanego Lamparta, doszedł koszmarny karambol Cierniaka z Krosna. Ten finał będzie mu się śnił, a miało to miejsce ledwie wczoraj. Musi boleć. Po pierwszej serii Lublin pokazuje różki. Jeszcze nie rogi, ale już różki. Nie podołała miejscowa młodzież, zawalił Gleb i nawet nawrócenie w powtórce pierwszego starcia ze strony Artioma niewiele pomogło. Na dzień dobry (-2). Tyle, że lubelacy już dwukrotnie wykorzystali jedną ze swych dwóch armat – Michelsena. Jeśli marzą o sensacji, nie ma wyjścia, Hampel i Buczek muszą doskoczyć z punktami na wrocławskich liderach.

Druga seria i to Sparta na dwupunktowym prowadzeniu. Nie zawodzą Łaguta, Woffinden, Bewley i Janowski. Punkcik na rywalu wyszarpał Czugunow. A goście ze swymi upiorami. Buczek śliwka. Poobijany, obolały Cierniak – śliwka.I brakuje zwycięstw indywidualnych. Zaczyna pachnieć kontrolą spotkania przez miejscowych.

No i masz durny Sieraku. Co z ciebie za prorok. Lepiej nie stawiaj u buka. Podwójnie wrócili Kubera z Michelsenem. Obronili się przed Glebem Hampel z Lampartem, Curzytek z zerem i mamy (-2). Motor w grze. Z tyłu głowy tli się jednak niepokojąca myśl – a co jeżeli dowiozą delikatną przewagę do nominowanych? Kto spośród gości w czternastym?

Nie ma się już nad czym zastanawiać. Mistrzowska seria Sparty. Po zasadniczej części meczu (+8) i nawet dwa podwójne zwycięstwa gości, dające meczowy remis niczego w kontekście kolorów kruszcu nie zmienią. Wrocław w koronie. Sparta ponownie, po kilku latach bezowocnych prób, na królewskim tronie. Marzenia się spełniają. A w Lublinie? Powtórka największego osiągnięcia w historii. Święto i radość. Nikt chyba nie myśli o niedosycie, choć przy pełnym i całkowicie sprawnym fizycznie zestawieniu mogło być różnie. Tego już się nie dowiemy. Kto wygrał w tym roku? Wygrał piękny, czysty sport. Znakomita rywalizacja bez podchodów, cwaniactwa, kombinacji do tego prowadzona na najwyższym poziomie sportowym i w kosmicznej atmosferze. I za tę atmosferę… chwała Lublinowi. Nie mówię o bieżącym sezonie. Nie myślę o finałowych spotkaniach. A ściśle – nie tylko o nich. Przypomnijcie sobie, gdy wrócili do najwyższej ligi. To oni wprowadzili nowe, wspaniałe standardy. Oklaski dla rywali przy obchodzie toru. Pozytywna motywacja bez buczenia, gwizdów. I ten niesamowity tumult w Kozim kotle. Niesłychane. Za to czapki z głów.

Czas jednak formalnie dokończyć mecz. Nominowane. Tym razem dwa razy ten sam zestaw pośród przyjezdnych – nauczka nie poszła w las, choć taniej wychodzi uczyć się na cudzych błędach. Finałowo Sparta wygrywa 50-40, może odrobinkę zbyt wysoko patrząc na przebieg rywalizacji. Wrocław stolicą. Stolicą polskiego speedwaya.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI