Kim Nilsson fot. facebook.com/kim.nilsson.779
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ubiegłym roku Kim Nilsson w końcu otrzymał realną szansę zaprezentowania swoich żużlowych umiejętności na polskich torach. W poprzednich klubach – Starcie Gniezno oraz Wybrzeżu Gdańsk nie miał zbyt wielu okazji, by uczestniczyć w walce o ligowe punkty, bowiem menedżerowie woleli stawiać na innych zawodników. Sytuacja zmieniła się jednak po przenosinach do Tarnowa, gdzie wystąpił we wszystkich meczach eWinner Pierwszej Ligi, będąc dość pewnym punktem drużyny Unii.

– Oczywiście, byłem bardzo zadowolony z powodu faktu, że stanowiłem istotne ogniwo swojej nowej drużyny – podkreśla sam zainteresowany. – W końcu miałem okazję do regularnej jazdy w polskiej lidze. Nie sądziłem nawet, że ubiegłoroczny sezon potoczy się dla mnie tak dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności związane z pandemią konorawirusa – wyznaje.

W nadchodzących rozgrywkach 31-letni Szwed może nie mieć aż tak wielu okazji do startów z jaskółką na kewlarze, bowiem wszystko wskazuje na to, że przynajmniej w początkowej fazie sezonu będzie zawodnikiem oczekującym. Nie zamierza jednak porzucać swoich marzeń o regularnej jeździe.

– Zobaczymy, co się wydarzy w trakcie sezonu. Na ten moment mam podpisany „Kontrakt Warszawski” z Unią Tarnów i będę raczej stanowić taką opcję awaryjną dla menedżera drużyny. W trakcie trwania rozgrywek wiele może się jednak wydarzyć i być może znów będę ważną częścią swojego zespołu. Niewykluczone, że pojawi się też jakaś inna opcja regularnych startów – zaznacza.

Zawodnik tarnowskich Jaskółek nie zamierza niczego pozostawiać przypadkowi i dlatego intensywnie przygotowuje się do nadchodzącego sezonu.

– Moje przygotowania przebiegają bardzo podobnie do tych ubiegłorocznych. Trenuję głównie w domu oraz na świeżym powietrzu, ponieważ ze względu na sytuację epidemiologiczną wolę unikać ćwiczeń na siłowni – wyjaśnia.

Szwedzki żużlowiec nie porzuca swoich marzeń o wywalczeniu awansu do cyklu Grand Prix. W ubiegłym roku sztuka ta nieoczekiwanie udała się jego rodakowi, Oliverowi Berntzonowi na torze w chorwackim Gorican. Co ciekawe obaj zawodnicy znajdują się w podobnym wieku, startują na poziomie eWinner Pierwszej Ligi i każdy z nich, na przestrzeni ostatnich kilku lat regularnie sięgał po medale indywidualnych mistrzostw Szwecji. Kim Nilsson liczy na to, że w najbliższym czasie powtórzy osiągnięcie swojego byłego kolegi ze Startu Gniezno.

– Awans do Grand Prix stanowi niezmiennie mój cel na najbliższą przyszłość. Aby móc go osiągnąć, staram się nieustannie podnosić swoje umiejętności jazdy na żużlu. Czuję, że z każdym kolejnym rokiem robię postępy i dzięki temu jestem coraz bliżej regularnych startów w cyklu. Same umiejętności jednak nie wystarczą, bowiem podczas GP Challenge musisz mieć też sporo szczęścia, aby po ostatnim wyścigu uplasować się na jednym z trzech czołowych miejsc, dających awans – podkreśla.

Po tym, jak w ostatnich latach swoje żużlowe kariery zakończyli Andreas Jonsson oraz Antonio Lindbaeck, Kim Nilsson poniekąd umocnił się w gronie czołowych zawodników w swoim kraju. Na ten moment najlepszym szwedzkim żużlowcem pozostaje Fredrik Lindgren, jednak reprezentant tarnowskiej Unii nie porzuca marzeń o tym, by do swojej kolekcji medali indywidualnych mistrzostw Szwecji (1 srebrny, 3 brązowe), dorzucić również złoto.

– Medale z mniej cennych kruszców udało mi się już wywalczyć, więc teraz naturalnie marzę o zwycięstwie! Podobnie jednak, jak to ma miejsce w przypadku GP Challenge, o wszystkim decydują pojedyncze zawody i trzeba po prostu trafić z dobrą dyspozycją dnia – kończy.

Rozmawiał i opracował JORDAN TOMCZYK