fot. Ola Gandurska / Start Gniezno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zaległy mecz 1. kolejki eWinner 1. Ligi był bardzo udany dla Kevina Fajfera. Żużlowiec Aforti Startu Gniezno nie mylił się w piątkowym pojedynku, zdobył 12 punktów z trzema bonusami i poprowadził swoją ekipę do okazałego triumfu (59:31) nad Orłem Łódź. Zawodnik przyznaje, że na długo zapamięta piątkowy mecz  i nie ukrywa, że w zbudowaniu formy bardzo pomógł mu kuzyn – Oskar Fajfer.

 

– Wrażenia po tym meczu z Orłem są świetne. To mój pierwszy komplet, więc jest to wspaniałe uczucie i na pewno będę miło wspominał ten mecz.  Naprawdę dużo mi w tym meczu wychodziło, więc mogę się tylko cieszyć. Taki mecz był mi bardzo potrzebny – mówi nam Kevin Fajfer.

Pojedynek gnieźnian z łodzianami wyglądał zupełnie inaczej niż poprzedni mecz Aforti Startu, który czerwono-czarni rozegrali z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Tym razem na dystansie działo się niewiele, a kluczem do zwycięstw było dobre wychodzenie spod taśmy.

– Wiadomo, że w Gnieźnie zazwyczaj ten moment startowy jest najważniejszy. Tak też było w piątek, więc na tych startach najbardziej skupiałem. Na torze było jednak trochę pracy, bo trzeba było bronić swoich pozycji. Mój sprzęt na szczęście dawał radę i rywale mnie nie wyprzedzali – komentuje żużlowiec gnieźnian.

We wcześniejszych pojedynkach Kevin Fajfer nie był tak mocnym punktem swojej drużyny. Sztab szkoleniowy zdecydowanie częściej stawiał na Mirosława Jabłońskiego. Do piątku najlepszym meczem gnieźnianina był ten z ROW-em Rybnik, w którym dowiózł 4 punkty z bonusem. Skąd więc ta nagła przemiana u 23-latka?

– To efekt ciężkiej pracy zarówno na torze, jak i w warsztacie. Zmieniłem sprzęt, odpowiednio dopasowałem go pod tor i widać, że dało to fajny wynik. Bardzo się cieszę z tego, że dostałem kredyt zaufania od sztabu szkoleniowego. Wskakiwanie do meczu jest jednak trudne dla zawodnika. Trudno pełnić rolę żużlowca oczekującego. Teraz miałem pewność startów w każdym wyścigu i to zaprocentowało – tłumaczy podopieczny Rafaela Wojciechowskiego.

W meczu z łodzianami doskonale było widać, że wychowanek Startu doskonale rozumie się na torze ze swoim kuzynem. Fajferowie odjechali ze sobą dwa wyścigi i w obu przywieźli podwójne zwycięstwa dla drużyny.

– My już w ubiegłym roku pokazywaliśmy, że umiemy ze sobą współpracować i tak było też teraz. Potrafimy być razem szybcy i ta nasza wspólna jazda wygląda efektownie. Oskarowi muszę też bardzo podziękować, bo on bardzo mi pomógł w dojściu do tej dobrej dyspozycji. Jest liderem drużyny, dobrze sobie radzi, a specjalnie przyjeżdżał na moje treningi, dawał wskazówki i pomagał w testowaniu i dopasowywaniu sprzętu. Bez jego pomocy tego kompletu mogłoby nie być – kontynuował.

Jak się okazuje, rewelacyjna postawa zawodnika w piątkowym meczu została odpowiednio nagrodzona. Wiadomo już, że w pojedynku z Unią Tarnów 23-latek znów wystartuje od pierwszej serii.

– Wiem już, że pojadę od początku w następnym meczu. Taką informację dostałem po spotkaniu z Orłem. To dla mnie zdecydowanie lepsza sytuacja i będę chciał pokazać, że to dobry ruch sztabu szkoleniowego. Chcemy wygrywać kolejne mecze. Ja postaram się dać z siebie wszystko, aby zadowolić kibiców i sponsorów – podsumował Kevin Fajfer.