62 lata temu urodził się indywidualny mistrz Europy juniorów z 1982 roku – Antonin Kasper. „Toni” był uwielbiany nie tylko w Czechach, ale i w Polsce. Kibice Startu Gniezno go pokochali do tego stopnia, że stawiano mu pomnik. Czech swoją karierę zakończył w 2002 roku. Cztery lata później przegrał walkę z rakiem.
– Gdy zbliża się czterdziestka, puszczam kierownicę motocykla. Granice w sporcie kończą się i żużel nie jest wyjątkiem. Przede wszystkim jest coraz trudniej, to już nie dla mnie. Wiek robi swoje. Zawsze chciałem odejść, kiedy chciałem, na swoich warunkach. Nie wtedy, kiedy inni mnie będą systematycznie wyprzedzali. Moja kariera to nie powinna być niekończąca się historia. W dzisiejszych czasach to nie jest sport dla dżentelmenów, nie wyprzedza się, tylko odpycha się nawzajem na torze – oznajmiał popularny Tony w październiku 2002 roku, kiedy ostatni raz stanął na starcie wyścigu pod pomnikiem Luboša Tomíčka.
Żużel. Wielka wyprzedaż u Kasprzaka! Tyle chce za motocykl i kaski – PoBandzie – Portal Sportowy
Po zakończeniu kariery Czech nie myślał jednak o odpoczynku. W swoim domowym warsztacie w Chrášťanach poświęcił się tuningowi motocykli, a później na krótko został menadżerem praskiego Olympu na Markécie, który od zawsze był jego drugim domem.
Kasper urodził się 5 grudnia 1962 roku w Pradze. Kiedy miał niecały rok, jego tata, także Antonín, wygrał zawody o Zlata Prilbę w Pardubicach. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że kiedyś syn wygra to samo trofeum.
– Do dziś to jedyny taki przypadek, kiedy ojciec i syn wygrali naszą Zlatą Prilbę. Powiem Ci, bo może tego nie wiesz, że ich relacje jako ojca i syna nie były zawsze łatwe. Myślę, że na pewnych etapach senior rodu za dużo pomagał i za mocno angażował się w karierę juniora rodu. Bywały takie czasy, że oni ze sobą kontaktów nie utrzymywali – zdradza nam czeski dziennikarz, Jan Janu.
Jako doskonały żużlowiec Toni Kasper dał się poznać w 1981 roku, kiedy na torze w Slanach wywalczył tytuł wicemistrza Europy juniorów.
– Tak naprawdę to były zawody jak o mistrzostwo świata. Rywalizowali najlepsi juniorzy. „Tonizek” przegrał tylko z Shawnem Moranem. Rok później na stadionie w niemieckim Pocking już wygrał mistrzostwo – wspominał ojciec zawodnika.
Po sukcesie na torze w Niemczech Toni Kasper rozpoczął starty w lidze angielskiej, gdzie bronił barw zespołu Hackney. W 1984 roku startował w tamtejszej lidze w plastronie ekipy Eastboune. Do „Orłów” powrócił również w latach 1998-1999.
Przez wiele lat startów dla klubu z Pragi wywalczył dla niego 36 tytułów mistrzowskich. Tych zespołowych, jak i indywidualnych.
Jaki naprawdę był Toni Kasper? – Niektórzy mówią, że to dziwaczne, ale pamiętam, że był do przesady perfekcjonistą, jeśli chodzi o przygotowania do swoich startów. On w ogóle był zawsze doskonale przygotowany do sezonu, co nie zdarzało się wszystkim zawodnikom. Tonda zimą nigdy nie spał, tylko pracował nad samym sobą – mówił medalista mistrzostw w wyścigach na lodzie Milan Špinka.
– Toni był facetem z fajnym poczuciem humoru. Niesamowitą wagę przywiązywał do tego, aby być do każdych zawodów być jak najlepiej przygotowanym. Sukcesy go cieszyły, porażki mobilizowały go do tego, aby szukać poprawek. Należy pamiętać, że on był zawodnikiem, który zaczynał swoją karierę jeszcze w czasach Czechosłowacji. a wtedy nie wyglądało w żużlu wszystko tak, jak dzisiaj – dodaje Jan Janu.
Doskonale byłego reprezentanta Startu Gniezno pamięta obecny „kierownik” teamu Jana Kvecha, były żużlowiec, Filip Sitera.
– Ja oczywiście byłem sporo młodszy od niego, ale doskonale go pamiętam. Dla mnie był oczywiście idolem. To był dla nas najlepszy żużlowiec. Wtedy każdy chciał być jak Toni Kasper. Pamiętam, że byłem jako młody chłopak na jakichś zawodach w Mseno, które wygrał i chciałem być kiedyś jak on. Dla wielu, z którymi się o nim rozmawia zapadł w pamięci jako profesjonalny zawodnik o doskonałych umiejętnościach i przy tym niebywałej skromności – mówi nam Filip Sitera.
W 1986 roku Kasper wraz z Romanem Matouskiem wywalczył na szczęśliwym dla siebie torze w Pocking brązowy medal mistrzostw świata, tym razem w parach. Największy sukces przyszedł jednak w 1999 roku, kiedy to z reprezentacja Czech wywalczył srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Świata. To był drugi srebrny medal w tych rozgrywkach dla reprezentacji Czech. W 1963 roku reprezentacja Czechosłowacji po raz pierwszy wywalczyła tytuł wicemistrzowski z… ojcem bohatera w składzie. Czech w swojej karierze wystąpił w czterech finałach indywidualnych mistrzostw świata. Najwyżej został sklasyfikowany w 1987 roku, kiedy zajął 12. miejsce. Był również pierwszym Czechem, który startował w cyklu Grand Prix. Dwukrotnie kończył turniej na piątym miejscu (1998 GP Danii, 1999 GP Polski -dop.red.).
– Na torze nie byliśmy nigdy kolegami, ale rywalami. Zaprzyjaźniliśmy się dopiero wtedy, kiedy skończył swoją karierę. Na pewno był wielkim profesjonalistą i doskonałym zawodnikiem – wspominał byłego kolegę z toru, Bohumil Brhel.
Najbliżej Toniego Kaspera był nie kto inny, jak jego mechanik Martin Kurtz, który obecnie dba o sprzęt Adama Bednara. Przepracowali razem 12 sezonów.
– Byliśmy razem prawie codziennie. Śmiano się z nas, że jesteśmy jak nierozłączni bliźniacy. Dla mnie był jak starszy brat. To był Pan żużlowiec. Bywało, że ścigał się Norwegii, Szwecji, Anglii, Niemczech, Danii, Polsce i oczywiście w Czechach. Mieliśmy motocykle rozsiane po siedmiu krajach w Europie i w kółko jeździliśmy. Kiedyś przez trzy lata mieliśmy bazę w Szwecji. Z wyścigów w Danii Tony poleciał do Anglii, ja w międzyczasie pojechałem do Szwecji, gdzie przygotowywałem motocykl. Toni wrócił na zawody, później pojechaliśmy razem do Norwegii, potem wróciłem na chwilę do domu, ale on wracał z kolei do Anglii i spotkaliśmy się ponownie na meczu w Polsce. Ścigał się cztery razy w tygodniu, za każdym razem w innym kraju. Nie było nudno. Jak czas pozwalał, to chodziliśmy do baru, ale to nie były jego klimaty. Czuł, że ta przyjemność nie służy dobrze żużlowej profesji. Wszystko w życiu podporządkowywał speedwayowi. Nie był tanim zawodnikiem, ale kluby wiedziały, że gwarantuje określony wynik i profesjonalizm. Starał się też zawsze znaleźć czas dla kibiców. W Gnieźnie był uwielbiany – wspominał na łamach czeskiej prasy wspólną pracę jego długoletni mechanik.
Po zakończeniu kariery przez Kaspera nie widywali się już „codziennie”. – Spotykaliśmy się rzadziej, ale na przykład zawsze jeździliśmy z rodzinami w góry. W grudniu 2005 roku pojechaliśmy na narty do Włoch. W lutym 2006 dowiedział się, że prawdopodobnie ma guza na nerce. Niestety, to była prawda. Niedługo później byliśmy jeszcze w Polsce, gdzie ufundowano mu tablicę, podobną otrzymał tylko papież Jan Paweł II i nikt inny. Tonda nie czuł się już dobrze i trzy niedziele później pojawił się kolejny problem. A potem poszło niestety już bardzo szybko. Ostatni raz rozmawialiśmy cztery dni przed jego śmiercią. O czym, to wolę zachować dla siebie – dodawał przyjaciel zawodnika.
W polskiej lidze Kasper zaczynał starty od występów w Motorze Lublin w latach 1990-1991. Najdłużej, bo aż siedem sezonów zdobywał punkty dla zespołu Startu Gniezno. W sezonie 1998 startując w barwach drużyny z Rzeszowa uzyskał w 70 startach średnią 2,4 pkt na bieg.
Tuż po jego śmierci działacze praskiego klubu wspominali legendę w programie zawodów Grand Prix. – Zmarł mój starszy brat, na którym zawsze mogłem polegać. Nie mogę użyć niczego innego niż zdanie, które słyszałem od niego wiele razy: „Dzięki, kolego” – pożegnał publicznie przyjaciela mechanik Kaspera.
W tekście wykorzystano materiały Lidove Noviny – lidovky.cz
Żużel. Niebezpieczny upadek zawodnika Sparty! Może mówić o sporym szczęściu
Żużel. Dudek liderem. Ciasno po 1. rundzie (KLASYFIKACJA IMP)
Żużel. Kubera zdobył Toruń! Dudek ucieka! (RELACJA)
Żużel. Ogromny pech Małkiewicza! Ból uniemożliwił mu ściganie
Żużel. GKM żądny rewanżu. Junior Torunia znów poza składem!
Żużel. Prezes Włókniarza grzmi! Mówi o transferach