Mateusz Tonder. Fot. Łukasz Forysiak / Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Świetny mecz obejrzeli kibice na łódzkiej Motoarenie. Zwroty akcji, dramaturgia i wynik na styku – to wszystko było w spotkaniu pomiędzy ekipami z Łodzi i Zielonej Góry. Ostatecznie starcie zakończyło się remisem. Duża w tym zasługa Mateusza Tondera, który wszedł do gry w drugiej części zawodów.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

Łodzianie przystępowali do meczu po bardzo wysokiej porażce w Krośnie. Okazja do zmazania plamy nadarzyła się na własnym torze, jednak zadanie nie należało do najłatwiejszych. Mierzyli się z niepokonanym faworytem do awansu Stelmet Falubazem.

To, że łatwo nie będzie pokazał już pierwszy bieg – zielonogórzanie kapitalnie wyszli ze startu i nie pozostawili złudzeń rywalom. Początkowo Iversen starał się szukać prędkość bliżej bandy, jednak nie przyniosło to żadnych efektów. Podobny przebieg miała gonitwa juniorów, z tą różnicą, że tym razem to gospodarze byli z przodu. Debiutujący w łódzkiej drużynie Nikodem Bartoch bardzo dobrze wystartował i dowiózł pewne 3 punkty. Za jego plecami dojechał Mateusz Dul i H. Skrzydlewska Orzeł wygrał podwójnie. Jedyne zagrożenie miało miejsce na drugim łuku czwartego okrążenia, kiedy to Dawid Rempała jadąc po zewnętrznej nabrał dużej prędkości i niewiele zabrakło żeby minął swojego rywala. Kolejny wyścig przyniósł pierwszą mijankę. Piotr Protasiewicz pokonał na trasie Beckera. Ciekawą walkę na pierwszych metrach pokazali także liderujący Australijczycy. Jadący na drugim miejscu Brady Kurtz ambitnie atakował Fricke’a, ale ostatecznie wygrał uczestnik cyklu Grand Prix. Na kolejną odpowiedź miejscowych nie trzeba było długo czekać, co prawda po starcie na czoło stawki wysforował się Jan Kvech, ale uporał się z nim Norbert Kościuch. Polak najpierw pokazał się Czechowi bliżej bandy, żeby za chwilę przyciąć do krawężnika. Przed równaniem na Motoarenie był remis.

Druga seria świetnie rozpoczęła się dla gości. Buczkowski wygrał start, dołączył do niego Kvech i zielonogórzanie pomknęli po podwójne zwycięstwo. Zajmujący 3 lokatę Iversen dwoił się i troił, ale nie był w stanie wyprzedzić młodego Czecha. Pierwsza odsłona biegu 6. przyniosła upadek Mateusza Dula już w pierwszym łuku. Po starcie był lekki kontakt między nim a Piotrem Protasiewiczem. Sędzia podjął słuszną decyzję o powtórce w 4. W drugim podejściu lepszy moment startowy mieli gospodarze, jednak przyjezdni szybko poradzili sobie z Dulem. Powracający do Łodzi Tungate rzucił się w pogoń za swoim rodakiem Kurtzem. Zawodnik Stelmet Falubazu pokazał, że łódzki owal zna bardzo dobrze i wywalczył 3 „oczka”. Na zamknięcie tej kolejki wyścigów kibice zobaczyli świetną walkę. Zaraz po starcie na czoło stawki wysforował się Norbert Kościuch. Za jego plecami zameldował się Fricke, który miał aspiracje żeby wyjść przed przedstawiciela gospodarzy. Uniemożliwił mu to jadący bliżej krawężnika Marcin Nowak, który dołączył do swojego partnera z drużyny i stworzył z nim parę. Łodzianie bronili się jak mogli, ale Fricke dysponował piekielnie szybkim motorem. Na ostatnim łuku udało mu się wyprzedzić Nowaka, a do pierwszego Kościucha zabrakło mu centymetrów.

Wyścig 8. nie dał kibicom wielu emocji, jak zwykle ma to miejsce po równaniu. Najlepiej spod taśmy wyjechał Brady Kurtz, który pomknął po 3 punkty i jako pierwszy po stronie gospodarzy pokonał Krzysztofa Buczkowskiego. Konsekwentnie bliżej bandy napędzał się Kvech, ale nie dało mu to więcej niż 2 punktów. Kolejny start także należał dla łodzian. Prowadził Marcin Nowak, natomiast Kościuch musiał przebijać pod bandą. Przeprowadził skuteczną akcję i dołączył do swojego kolegi z pary. Wtedy niespodziewanie upadł Rohan Tungate. Jak pokazały powtórki chcąc nie pozwolić na skuteczną szarżę Kościuchowi, Tungate uszkodził motor, co było konsekwencją upadku. W powtórce ponownie na czele kaski niebieski i czerwony. Goniący ich Protasiewicz popełnił błąd i zaliczył „bączka”. Szybko pozbierał się i dojechał po punkt. H. Skrzydlewska Orzeł poszedł za ciosem i drugi raz z rzędu wygrał podwójnie. Najsłabiej dotychczas dysponowana para Iversen-Becker pokonała Maxa Fricke. Jak trafnie zauważył komentujący to spotkanie Edward Durda: „Iversen wziął na siebie uwagę rywali”. Bardzo dobrze rozegrał pierwszy łuk, dzięki czemu mógł dołączył do niego Becker. Zaskakująco wolny był Fricke. Po 3 seriach miejscowi pierwszy raz na prowadzenie w meczu.

Kolejny upadek na pierwszym łuku miał miejsce w 11. biegu. Po starcie jadący z drugiego pola Jan Kvech chciał nałożyć się na Beckera, który jechał swoim torem jazdy. Koniec końców ta sytuacja spowodowała upadek Czecha i powtórkę w pełnym składzie. W drugim podejściu najlepiej zaprezentował się Amerykanin, który bo słabym początku ewidentnie znalazł przełożenia. Za jego plecami toczyła się ciekawa walka o punkt. Marcin Nowak i Jan Kvech tasowali się co łuk. Decydujący atak na ostatnim okrążeniu przeprowadził reprezentant miejscowych – najpierw minął Czecha przy krawężniku, a potem zdołał zablokować kontrę. W związku z sześciopunktowym prowadzeniem H. Skrzydlewskiej Orła trener Żyto zdecydował się na podwójną zmianę: do boju posłał Tondera i Rempałę. Przyniosło to pozytywny rezultat, bowiem debiutujący w tym spotkaniu Tonder pokonał Iversena, a junior gości pokonał Dula i było 4:2. Ostatni bieg przed gonitwami nominowanymi także należał do Stelmetu Falubazu. Duet Buczkowski-Fricke wyszedł na 5:1. Początkowo starał się ich gonić niepokonany dotychczas Kościuch. Nie przynosiło to oczekiwanych skutków, wtedy do akcji wszedł Kurtz. Świetną akcją pokonał swojego rodaka i przed decydującymi startami było 40:38.

W biegach nominowanych swoją dobrą serię kontynuowali zielonogórzanie. Kapitalnie spod taśmy wyszedł Mateusz Tonder dołączył do niego Max Fricke. Goście bardzo pewnie wygrali 5:1 i wyszli na prowadzenie w meczu. Wychowanek klubu z Zielonej Góry wszedł do meczu w 12. gonitwie i dowiózł dwie pewne „trójki”. Pierwsza odsłona decydującego wyścigu spowodowała jeszcze większą dramaturgię – w taśmę wjechał Rohan Tungate. Wielkie emocje w powtórce. Zawodnicy na pierwszych metrach tasowali się niesamowicie. Zastępujący Australijczyka Rempała zajmował wszystkie pozycje. Z tego galimatiasu na czele wyszedł Kurtz, za nim Buczkowski i na trzecim miejscu Kościuch. Junior gości dwoił się i troił, ale nie dał rady rywalowi i mecz zakończył się remisem.

H. Skrzydlewska Orzeł Łódź – Stelmet Falubaz Zielona Góra 45:45

H. Skrzydlewska Orzeł: Marcin Nowak 5+1 (1,1,2*,1,0), Norbert Kościuch 10 (3,3,3,0,1), Niels K. Iversen 6 (0,1,3,2), Luke Becker 6+1 (0,0,2*,3,1), Brady Kurtz 12 (2,2,3,2,3), Nikodem Bartoch 4 (3,1,0), Mateusz Dul 2+1 (2*,0,0), Aleksander Grygolec NS

Stelmet Falubaz: Rohan Tungate 7+1 (2*,3,w,2,t), Piotr Protasiewicz 3 (1,1,1,-,-), Krzysztof Buczkowski 12+1 (3,3,1*,3,2), Jan Kvech 6+1 (2,2*,2,0), Max Fricke 9+1 (3,2,1,1,2*), Dawid Rempała 2 (1,0,0,1,0), Fabian Ragus 0 (0,0,-), Mateusz Tonder 6 (3,3)

Bieg po biegu:

1. Buczkowski, Tungate, Nowak, Iversen 1:5

2. Bartoch, Dul, Rempała, Ragus 5:1 (6:6)

3. Fricke, Kurtz, Protasiewicz, Becker 2:4 (8:10)

4. Kościuch, Kvech, Bartoch, Rempała 4:2 (12:12)

5. Buczkowski, Kvech, Iversen, Becker 1:5 (13:17)

6. Tungate, Kurtz, Protasiewicz, Dul 2:4 (15:21)

7. Kościuch, Fricke, Nowak, Ragus 4:2 (19:23)

8. Kurtz, Kvech, Buczkowski, Bartoch 3:3 (22:26)

9. Kościuch, Nowak, Protasiewicz, Tungate (W) 5;1 (27:27)

10. Iversen, Becker, Fricke, Rempała 5:1 (32:28)

11. Becker, Tungate, Nowak, Kvech 4:2 (36:30)

12. Tonder, Iversen, Rempała, Dul 2:4 (38:34)

13. Buczkowski, Kurtz, Fricke, Kościuch 2:4 (40:38)

14. Tonder, Fricke, Becker, Nowak 1:5 (41:43)

15. Kurtz, Buczkowski, Kościuch, Rempała 4:2 (45:45)

Sędziował: Paweł Palka