Kacper Woryna. fot. Grzegorz Misiak/materiały prasowe Włókniarza
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piątkowy wieczór był bardzo udany dla Kacpra Woryny. Rybniczanin wraz z Leonem Madsenem poprowadził zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa do wygranej na Stadionie Olimpijskim. Zawodnik przyznał, że w odniesieniu cennej wygranej istotne było dobre wejście w mecz, ale zaznaczył też, iż najważniejsze jest to, aby drużyna była w odpowiedniej formie na nadchodzące kluczowe spotkania sezonu.

 

Odnieśliście dziś chyba najcenniejsze zwycięstwo w sezonie. Nie tak dawno na Stadionie Olimpijskim nie dał rady wygrać Motor Lublin, a Wy pewnie wywozicie trzy punkty…

Na pewno jest to bardzo cenna wygrana. Myślę, że nikt się nie spodziewał, że osiągniemy taki wynik. My dołożyliśmy wszelkich starań, żeby ten mecz ułożył się po naszej myśli. Chcieliśmy go wygrać i z takim zamiarem tu przyjechaliśmy. Dodam jednak, że ta wygrana nie cieszy tak, jak powinna z uwagi na sytuację z Danem z czternastego biegu. Rzuciła ona cień na całe zawody.

Dariusz Śledź powiedział, że pierwsza seria „zabiła” Sparcie ten mecz. Wam z kolei chyba początek otworzył furtkę do nieba. Po takim wejściu w zawody jedzie się dużo łatwiej?

Jest to duża ulga, kiedy wchodzi się dobrze w zawody. Tak to się też dla nas ułożyło. Inaczej przystępuje się do kolejnych wyścigów. Na pewno uzyskaliśmy dużą przewagę psychiczną dzięki pierwszej serii. Wciąż nie były to jednak łatwe zmagania. Trzeba było mocno się pilnować, aby dowieźć tę wygraną.

Co się dzieje w drużynie, gdy spokojnie prowadzicie 12 punktami i nagle dostajecie w końcówce dwa strzały 1:5? Konieczna była jakaś reakcja trenera Lecha Kędziory?

To jest żużel. Tak czasem po prostu się biegi układają. Ja w biegu trzynastym popełniłem błąd, którego żałuję. Teraz już na niego nie mam wpływu i wyciągnąłem wnioski, aby na ostatni wyścig tego błędu nie powtórzyć. Udało się to poprawić i dobrze zakończyć mecz.

Kacper Woryna. fot. Grzegorz Misiak/materiały prasowe Eltrox Włókniarza

Pięć świetnych biegów i jeden gorszy. To jest już ta dyspozycja, z której Kacper Woryna jest w pełni zadowolony czy sufit jest jeszcze daleko?

Sufit jest jeszcze daleko. Śmieję się czasami, że raz w roku, to i wąż pierdnie. Wiem ile pracy trzeba włożyć w to, żeby taki wynik uzyskać. To, że dzisiaj tak wyszło, to nie znaczy, że ja przestanę pracować nad dyspozycją w kolejnych meczach. To zasługa całego teamu, wszystkich mechaników, którzy ze mną pracują. Wszystkie puzzle trzeba połączyć do kupy i wtedy wychodzi fajny wynik. Czasem zdarzają się wpadki, bo taki jest pokręcony ten nasz speedway.

W Grudziądzu nie udało nam się wygrać, ten tor jest dla nas zaczarowany. Przyjeżdżamy do mistrza Polski i wygrywamy. To pokazuje jak trudno jest ten dobry wynik wykręcić. Ja nie podniecam się tym jednym występem. Dalej robię swoje i staram się do każdego meczu podchodzić z takim nastawieniem, żeby było jak najlepiej.

Do tej pory mieliście z Włókniarzem sinusoidę. Nie mogliście odjechać dwóch bardzo dobrych meczów z rzędu. Teraz wygraliście z dwoma trudnymi rywalami – Stalą i Spartą. Doda Wam to pozytywnego kopniaka na kluczowe momenty sezonu?

To pokazuje, że jesteśmy silną drużyną i możemy celować w najwyższe laury. Do tego jest jeszcze jednak daleka droga. Pomimo wygranej brakowało punktów, które potraciliśmy. Ci, co zrobili gorszy wynik na pewno potrafią robić lepsze punkty. W drużynie drzemie potencjał. Wszystko wyzeruje się na fazę play-off. Wtedy musimy to ułożyć tak, żeby ugrać z tego jak najwięcej.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA