Kacper Gomólski. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

ROW Rybnik przegrał na zakończenie rundy zasadniczej z Cellfast Wilkami Krosno 41:49. Rekiny zajęły tym samym trzecie miejsce w tabeli i w półfinale zmierzą się z Arged Malesą Ostrów Wielkopolski. Kacper Gomólski przyznał, że mecz w Krośnie nie należał do najłatwiejszych, ale cieszył się również, iż ani razu nie dojechał do mety na ostatnim miejscu.

 

Rybniczanie znakomicie weszli w poniedziałkowe zawody. Po pierwszej serii mieli na swoim koncie 17 na 20 możliwych punktów. Następnie jednak gospodarze się przebudzili, dość szybko odrobili straty, a potem zanotowali pewne zwycięstwo. Co sprawiło, że obraz meczu tak bardzo się zmienił po czwartym wyścigu?

– Na pewno potem gospodarze się spasowali. Uciekali nam ze startu i lepiej rozgrywali pierwszy łuk. Ja też w swoim przedostatnim biegu start wygrałem, ale potem pojechałem na grzyby. Minął mnie Janek i w polu było mi ciężko cokolwiek zrobić – mówił Gomólski w rozmowie z Łukaszem Benzem z nSport+.

Dla części podopiecznych Marka Cieślaka był to pierwszy start w Krośnie od dłuższego czasu. Gomólski pojawił się na obiekcie Wilków po siedmiu latach. Jak sam przyznaje, tor przy Legionów nie należy do najłatwiejszych.

– Tak naprawdę ja tu po raz ostatni jeździłem w 2014 roku i nie wspominam tych zawodów dobrze. To jest ciężki i długi tor i wtedy mi nie pasował. Dzisiaj było w miarę, bez zera, a ostatnio mi się to nie udawało. Jest taki mały progres, więc praca, którą wykonujemy przynosi jakiś skutek – podsumował wychowanek Startu Gniezno.

Przypomnijmy, że faza play-off rozpocznie się za 2.5 tygodnia. Rekiny pierwsze starcie półfinałowe odjadą u siebie. 11 września natomiast udadzą się na rewanż do Ostrowa Wielkopolskiego.