Żużel. Justyna Żurowska-Cegielska: Dałabym swojemu mężowi zdrowie, aby jeździł na żużlu. On naprawdę kocha ten sport (WYWIAD)

Fot. Archiwum prywatne Justyny Żurowskiej-Cegielskiej
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zazwyczaj partnerki żużlowców nie mają zbyt wiele wspólnego ze sportem. W przypadku państwa Cegielskich jest zupełnie inaczej. Justyna Żurowska-Cegielska to spełniona koszykarka z licznymi sukcesami na koncie. Obecnie jej kariera dobiegła już końca. Została mamą na pełen etat, choć od koszykówki odwracać się nie zamierza. Koszykarka w rozmowie z naszym portalem opowiada o sporcie, który nierozerwalnie łączy się z rodziną Cegielskich, o marzeniach – nie tylko tych sportowych – i życiu u boku Krzysztofa.

 

***
tekst oryginalnie opublikowany 3 stycznia 2021 roku
***

Zarówno Ty, jak i Krzysztof byliście sportowcami. Poznaliście się na którymś z meczów, czy może w innych okolicznościach aniżeli sportowe?

Kojarzyliśmy się już wcześniej, zanim się osobiście poznaliśmy. Ja byłam koszykarką w drużynie z Gorzowa Wielkopolskiego, Krzysiek wówczas jeszcze startował na żużlu. Po wypadku kilkukrotnie pojawiał się na moich meczach. Poznaliśmy się na meczu w Krakowie 10 lat temu.

Gdzie Krzysztof zaprosił Cię na pierwszą randkę?

Zaczęło się od tego, że Krzysiek napisał do mnie na Facebooku. Do naszej pierwszej oficjalnej randki doszło w Wodzisławiu Śląskim, ponieważ grałam wówczas mecz w Rybniku. Krzysiek przyjechał do mnie. Pamiętam, że była straszna zima i mnóstwo śniegu. Wybraliśmy się do restauracji oraz na kawę. Największym wyzwaniem dla mojego męża było „przebicie” się na wózku inwalidzkim przez ten śnieg (śmiech). Poza tym randka była bardzo wesoła, tak jak i całe nasze życie.

Czy oświadczyny również były wesołe? Krzysztof w jakiś sposób Cię zaskoczył?

Zdecydowanie, byłam bardzo zaskoczona i niczego się nie spodziewałam. Jego pomysły zawsze były, i są do dziś, nowatorskie i kreatywne. Doskonale wiedział, że jeżeli kiedykolwiek mielibyśmy stanąć na ślubnym kobiercu, to musiałoby to być w pozycji pionowej. W normalnych warunkach panowie klękają przed swoimi partnerkami. Krzysztof dla mnie wstał z wózka inwalidzkiego i w ten sposób się oświadczył. Odbyło się to w hotelu w Ciechocinku.

Czy niepełnosprawność Krzysztofa w jakikolwiek sposób Ci przeszkadzała?

Absolutnie nie. Poza tym uważam, że Krzysztof jest niesamowicie sprawny w swojej niepełnosprawności. Miałam świadomość, że wiąże się to z pewnymi utrudnieniami, które były, są i pewnie pozostaną z nami przynajmniej przez jakiś czas. Organizacja niektórych czynności jest trudniejsza. Choćby wyjazd samochodem. Nie możemy po prostu wsiąść i odjechać. Należy spakować wózek, potrzebny sprzęt. To są jednak błahostki. Mój mąż znakomicie radzi sobie ze wszystkim samodzielnie, nie potrzebuje żadnej pomocy w podstawowych czynnościach.

Wspomniałaś, że Krzysztof jest bardzo kreatywny. Jaki wobec tego dostałaś najlepszy prezent od męża?

Dostałam wiele wyjątkowych prezentów, choćby ostatnio. Krzysztof zna mnie doskonale i wie, że zawsze bardzo marzną mi ręce, nawet w rękawiczkach. Co zrobił? Na Mikołaja zakupił mi specjalne rękawiczki, dzięki którym czuję się fantastycznie (śmiech). Nie mam pojęcia jak one działają, ale jest mi w nich bardzo ciepło.

Macie jakieś swoje ulubione miejsce? Ulubiony wyjazd wakacyjny?

Raczej nie mamy jednego ulubionego miejsca. Oboje uwielbiamy podróżować, ale aktywnie. Nie spędzamy naszych wakacji na leżaku, wygrzewając się w słońcu. Lubimy się przemieszczać, zwiedzać nowe miejsca. Naszym ulubionym sposobem na podróżowanie są rejsy statkiem. Mieliśmy okazję płynąć choćby Costą Concordią, dosłownie trzy miesiące przed wypadkiem tego statku. Bardzo nas to poruszło, ponieważ na własne oczy widzieliśmy, jak wspaniały był to statek. Było na nim dosłownie wszystko, czego do szczęścia potrzeba.

Jak sądzisz, czy bycie sportowcem utrudnia budowanie rodziny? Jak to było w Waszym przypadku?

Zdecydowanie jest to przeszkoda, czasami bardzo poważna. Zarówno ja, jak i Krzysiek zawodowo uprawialiśmy sport. Wiąże się to z obowiązkami, których nie można odwołać, przełożyć. Do tego dochodzą częste wyjazdy, również w święta. Bardzo trudno było nam zaplanować wspólny wyjazd. Zdarzały się sytuacje, że ja miałam wolne, ale Krzysiek miał obowiązki, następnie to on miał wolne, a ja akurat miałam serię meczów koszykarskich. Na szczęście udało nam się wszystko razem pogodzić i przez to przejść. Dziś jesteśmy szczęśliwą rodziną.

Co w Waszym życiu zmieniły dzieci?

Córeczka Otylka wkomponowała się w nasze życie (śmiech). Była grzecznym dzieckiem, przesypiała noce, nie wymagała mojej stałej obecności, więc mogłam wrócić do sportu. Nie zaprzeczam, że potrzebowaliśmy pomocy w opiece nad nią w niektórych sytuacjach. Na szczęście zawsze mogliśmy liczyć na babcię, która chętnie przyjeżdżała do wnuczki z daleka. Jeżeli chodzi o moją osobę, macierzyństwo na pewno zawróciło mi w głowie. Nie potrafiłam już skupiać się na aktywności sportowej w takim wymiarze, jak wcześniej. Zdecydowanie dzieci są dla mnie, jak i dla mojego męża najważniejsze.

Często zdarza się, że córeczki są traktowane szczególnie przez swoich ojców. Czy Krzysztof rozpieszcza Otylkę?

Coś w tym jest, Krzysiek zdecydowanie rozpieszcza naszą córeczkę. Aczkolwiek, na szczęście, potrafi zwrócić jej uwagę, gdy zachowuje się w nieodpowiedni sposób (śmiech). Nazwałabym to rozpieszczaniem w granicach rozsądku (śmiech).

Czy z uwagi na niepełnosprawność, Krzysztof miał problemy z opieką nad dziećmi?

Zdecydowanie nie. To jest swego rodzaju fenomen, ale Krzysiek od maleńkości potrafił zadbać o dzieci. Bardzo często zostaje z nimi sam i radzi sobie świetnie. Żadna czynność nie sprawia mu problemu. Córkę wykorzystuje czasami jako drabinę, gdy nie może sam sięgnąć po daną rzecz (śmiech). Podnosi ją do góry, a Otylka ściąga potrzebne przedmioty.

Czyli nie występuje u Was podział obowiązków domowych?

Dokładnie, nie występuje, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Oboje świetnie się uzupełniamy. Krzysiek potrafi samodzielnie posprzątać, ugotować, a nawet skosić trawę. W opiece nad dziećmi również sprawdza się doskonale, tak jak wspomniałam wcześniej.

Dzieci w końcu dorosną… Córka koszykarka, a syn żużlowiec? Czy Krzysztof pozwoliłby swojemu synowi się ścigać?

Ja myślę, że Krzysiek chciałby, aby syn w przyszłości się ścigał. Jego kariera skończyła się w taki, a nie inny sposób, ale to nie oznacza, że każdy żużlowiec musi ulec wypadkowi. Wiem i widzę po moim mężu, że on naprawdę kocha ten sport. Myślę, że nie miałby problemu z tym, aby syn w przyszłości wsiadł na motocykl. Obawiam się jednak, że bliżej będzie mu do koszykówki ze względu na wzrost (śmiech). Za szybko nam rośnie. Patrząc na usposobienie Otylki, uważam, że bardziej pasowałaby do siatkówki, aniżeli do koszykówki (śmiech). Modlę się tylko, aby nie zechciała zająć się muzyką. To nie jest moja mocna strona. Nie wyobrażam sobie, gdybym miała siedzieć kilka godzin pod salą i słuchać prób śpiewu oraz grania na instrumentach (śmiech).

Nieoficjalnie zakończyłaś już karierę sportową. Czym się obecnie zajmujesz? Jakie masz plany na przyszłość?

Przede wszystkim oficjalnie jestem mamą, od niedawna dwójki dzieci, ponieważ Ignacy urodził się dwa miesiące temu. W przyszłości chciałabym pozostać przy koszykówce, ale nie zdecydowałam jeszcze w jakim wymiarze. Marzy mi się, aby wykładać na uczelni. Obecnie jestem na etapie pisania doktoratu. Zależy mi, aby go dokończyć i móc się dalej realizować.

Czy czujesz się spełniona jako sportowiec? Udało Ci się zrealizować swoje cele w koszykówce?

Owszem, zawsze marzyłam o tym, aby zdobyć złoty medal z drużyną w Polsce. Udało mi się to marzenie zrealizować. Zdobyłam złoty medal trzykrotnie i dwa razy zostałam przy tym ogłoszona najlepszą zawodniczką finałów, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem, docenieniem za ciężką pracę, którą wykonałam. Zazwyczaj to zawodniczki z zagranicy otrzymują tak zwane MVP, a mnie udało się dwukrotnie. Nigdy nie zapomnę tych wspaniałych chwil. Dzięki temu mogę o sobie powiedzieć, że jako sportowiec czuję się spełniona.

Koszykówka oraz żużel to dwa inne światy. Dostrzegasz jakieś cechy wspólne tych dyscyplin?

Tak jak mówisz, są to zupełnie odmienne dyscypliny. Trudnym zadaniem jest wskazanie podobieństw, poza emocjami oraz adrenaliną. Mogę wskazać największe różnice (śmiech). Pierwszą z nich jest nieprzewidywalność w kwestii pogody. Żużlowcy mogą dojeżdżać na zawody setki kilometrów, a kilka kropel deszczu sprawi, że mecz się nie odbędzie (śmiech). Druga istotna różnica, jaką dostrzegam to indywidualność. Żużel jest zdecydowanie bardziej sportem indywidualnym, aniżeli koszykówka. Żużlowcy często startują w różnych ligach, w różnych krajach. W koszykówce jest to nierealne. Na koniec powiem, że żużel jest dyscypliną, którą znają wszyscy, stał się sportem narodowym. Koszykówka w Polsce nie jest tak popularna, jawi się jako dyscyplina niszowa.

Często zdarza Ci się być na zawodach żużlowych?

Zanim poznałam Krzyśka zdarzało mi się to dość rzadko, ale kilka razy byłam na żużlu w Gorzowie. Później, gdy zostaliśmy już parą, bywałam znacznie częściej, właściwie zawsze, gdy tylko mogłam i wszędzie, gdzie było to możliwe.

Córeczka zaliczyła już debiut na trybunach?

Oczywiście. Była na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdy nie miała jeszcze nawet roku.

Gdy powiem słowo „żużel”, jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie?

Emocje, adrenalina, szybkość, prędkość oraz niebezpieczeństwo.

Gdybyś mogła zmienić w swoim życiu jedną rzecz… Co by to było?

Tylko jedna rzecz. Dałabym mojemu mężowi zdrowie, aby mógł dalej jeździć na żużlu.

Krzysztofowi zdarza się wracać wspomnieniami do czasów, gdy jeszcze startował na żużlu?

Jak najbardziej, bardzo często o tym mówi, wspomina dawne czasy. Nie jest to temat, którego unikamy, którego byśmy się obawiali. Wręcz przeciwnie, bardzo chętnie rozmawiamy, analizujemy. Krzysztof nadal żyje żużlem, pomimo tego, że od wielu lat nie może czynnie uprawiać tego sportu.

A sam wypadek? Czy jest to temat tabu w Waszym domu?

Absolutnie nie. Od momentu wypadku minęło wiele lat. Nie rozmawiamy o tym często, ale oczywiście zdarza się. Jest to normalny temat, jak każdy inny. Krzysztof nie rozpamiętuje, nie zastanawia się „co by było gdyby”. Stało się tak, a nie inaczej, ale życie toczy się dalej.

Rehabilitacja Krzysztofa to proces długotrwały. Jak on to znosi?

O początkach ci nie opowiem, ponieważ wtedy nie byliśmy jeszcze parą. Powtórzę to, co już wspomniałam. Moim zdaniem Krzysiek jest niezwykle sprawny w swojej niepełnosprawności. Jeżeli chodzi o samą rehabilitację oraz ćwiczenia, osobiście podziwiam go. Jest bardzo zmotywowany, nigdy nie usłyszałam od niego słów „nie chce mi się”. Krzysztof potrafi wstać wcześnie rano i przeprowadzić kilkugodzinny trening. Obecnie mój mąż sam pracuje nad sobą. Osoby z zewnątrz nie są już w stanie pomóc. Teraz wszystko zależy od niego, od ćwiczeń. Wiem, że jest niesamowicie zdeterminowany.

Jakie jest Wasze ulubione zajęcie w wolnym czasie?

Zdecydowanie stawiamy na aktywne spędzanie czasu. Jednym z naszych ulubionych zajęć jest odwiedzanie Krakowa. Uwielbiamy spacery po centrum, po rynku. Jesteśmy też smakoszami herbaty. Często odwiedzamy rozmaite restauracje, kawiarnie, herbaciarnie, aby spróbować tego, co serwują.

Czy poza sportem macie jeszcze jakieś wspólne hobby?

Trudne pytanie, ponieważ sport zajmuje bardzo ważne miejsce w naszym życiu. Naszym hobby jest… oglądanie meczów (śmiech). Krzysztof bardzo interesuje się giełdą, ja natomiast absolutnie nie. Oprócz tego lubimy zdrowo się odżywiać, tak więc można powiedzieć, że jedzenie jest naszym hobby (śmiech).

Często rozmawiacie o pracy w Waszym domu? Czy może staracie się unikać tematów zawodowych?

Wydaje mi się, że nie da się uniknąć rozmów o pracy w domu. Praca jest istotnym elementem naszego życia, nie unikamy tego.

W środowisku Krzysztof uchodzi za niezwykle spokojnego, stonowanego człowieka. W rzeczywistości również taki jest? Zdarza mu się zdenerwować, podnieść głos?

Dokładnie taki jest w rzeczywistości. Wyprowadzenie mojego męża z równowagi jest trudnym wyzwaniem. Zdarza mu się podnieść głos, gdy na przykład Otylka po raz dziesiąty nie reaguje na prośby (śmiech). Poza tym, niezwykle rzadko widuję Krzyśka zdenerwowanego. Nawet korki na trasie nie są w stanie wyprowadzić go z równowagi (śmiech). Kiedyś opowiadał mi, że w czasach, gdy jeździł jeszcze na żużlu częściej zdarzało mu się „wybuchnąć”. Nie raz po skończonym wyścigu rzucał rękawiczkami bądź innymi elementami wyposażenia boksu (śmiech).

Krzysztofa często możemy oglądać w telewizji, w roli eksperta. Dostrzegasz w występach męża przed kamerą jakieś mankamenty?

Jasne, że tak. Na bieżąco rozmawiamy o tego typu sprawach. Gdy mąż wraca do domu, od razu przekazuję mu swoje uwagi. Następnie pracujemy nad tym, aby błędów nie powielać. Przyznaję, że ja osobiście zwracam uwagę na ubiór. W telewizji facet powinien wyglądać „jak należy”. Zawsze podobał mi się styl Darii Kabały-Malarz. Przed kamerą wygląda schludnie, elegancko oraz z klasą.

Zbliżamy się do końca. Jakie jest Twoje największe marzenie w życiu?

Przyziemne. Chcę zawsze mieć dom, do którego będę chciała wracać, który będzie moim azylem.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK

7 komentarzy on Żużel. Justyna Żurowska-Cegielska: Dałabym swojemu mężowi zdrowie, aby jeździł na żużlu. On naprawdę kocha ten sport (WYWIAD)
    Slawek
    2 Jan 2021
     7:13pm

    Proszę, kolejna kobieta żużla, przyznam, że nie miałem przyjemności jak dotąd przeczytać cokolwiek na temat pani Justyny i muszę przyznać po raz kolejny zresztą, że to mądra, inteligentna i bardzo rodzinna kobieta, która zapewne również sporo przeszła. Widać, że nie unika trudnych pytań i potrafi szczerze na nie odpowiedzieć.
    Kolejne brawa zarówno dla dziennikarza i Pani Justyny za bardzo przyjemny wywiad, a państwu Cegieskim życzę spełnienia marzeń i dużo zdrowia w Nowym Roku.

      Mmm
      2 Jan 2021
       10:07pm

      Wszystko ladnie pieknie ale ……przypomne ze od poczatku kariery z Krzyskiem byla inna kobieta i to bodaj z 10 lat i byla jego rowniez mechanikiem…tez bylo ok w skrocie mowiac….wiec nie popdajmy whurraoptymizm na jego nowa malzonką…..nieche dyskretyzowac bo kazdy ma wolny wobùr ale nie pudrujmy cukru który i tak jest slodki

        Pan Kracy
        3 Jan 2021
         11:57am

        No i co z tego , że miał wcześniej dziewczynę? Córkę króla jajek.
        Każdy miał w swoim życiu dziewczyny, narzeczone, żony, koleżanki. Co to w ogóle za wpis userze Mmm???

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    2 Jan 2021
     11:13pm

    Za godzinę zniknie pewien ogromny portal (północ 2 na 3 stycznia 2021) o którym pewno większość z was nie słyszała i całkiem mi obojętne z kim tam Krzysiek się buja.

    Dodam, że właściwie to i portal Po-bandzie przestaje istnieć – właściwie nikt nie dodaje komentarzy a wprowadzenie jakiegoś takiego fejsbuka czy instagrama – WordPress, na zasadzie portaliku CMS to śmiech i zabawa dla przedszkolaków.
    Cóż, jeśli na stronie internetowej nie potrafi się zainstalować nawet sondy, wygląd jest jak sprzed kilkunastu lat, nawet wygląd reklam jest słaby i bez polotu to należy zdać sobie sprawę, że jest to kiepskie.
    Świadczy to o słabej znajomości tematu pod względem informatycznym. Artykuły są spoko i dają radę, jednak reszta to … PORAŻKA!!!

    Żużel. Rafał Dobrucki: Trudno byśmy przejmowali się problemami innych. PZM już wykonał olbrzymią pomoc dla światowego speedway'a (WYWIAD) | PoBandzie
    3 Jan 2021
     7:34am

    […] Żużel. Justyna Żurowska-Cegielska: Dałabym swojemu mężowi zdrowie, aby jeździł na żużlu. O… Przemysław Sierakowski […]

Skomentuj

7 komentarzy on Żużel. Justyna Żurowska-Cegielska: Dałabym swojemu mężowi zdrowie, aby jeździł na żużlu. On naprawdę kocha ten sport (WYWIAD)
    Slawek
    2 Jan 2021
     7:13pm

    Proszę, kolejna kobieta żużla, przyznam, że nie miałem przyjemności jak dotąd przeczytać cokolwiek na temat pani Justyny i muszę przyznać po raz kolejny zresztą, że to mądra, inteligentna i bardzo rodzinna kobieta, która zapewne również sporo przeszła. Widać, że nie unika trudnych pytań i potrafi szczerze na nie odpowiedzieć.
    Kolejne brawa zarówno dla dziennikarza i Pani Justyny za bardzo przyjemny wywiad, a państwu Cegieskim życzę spełnienia marzeń i dużo zdrowia w Nowym Roku.

      Mmm
      2 Jan 2021
       10:07pm

      Wszystko ladnie pieknie ale ……przypomne ze od poczatku kariery z Krzyskiem byla inna kobieta i to bodaj z 10 lat i byla jego rowniez mechanikiem…tez bylo ok w skrocie mowiac….wiec nie popdajmy whurraoptymizm na jego nowa malzonką…..nieche dyskretyzowac bo kazdy ma wolny wobùr ale nie pudrujmy cukru który i tak jest slodki

        Pan Kracy
        3 Jan 2021
         11:57am

        No i co z tego , że miał wcześniej dziewczynę? Córkę króla jajek.
        Każdy miał w swoim życiu dziewczyny, narzeczone, żony, koleżanki. Co to w ogóle za wpis userze Mmm???

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    2 Jan 2021
     11:13pm

    Za godzinę zniknie pewien ogromny portal (północ 2 na 3 stycznia 2021) o którym pewno większość z was nie słyszała i całkiem mi obojętne z kim tam Krzysiek się buja.

    Dodam, że właściwie to i portal Po-bandzie przestaje istnieć – właściwie nikt nie dodaje komentarzy a wprowadzenie jakiegoś takiego fejsbuka czy instagrama – WordPress, na zasadzie portaliku CMS to śmiech i zabawa dla przedszkolaków.
    Cóż, jeśli na stronie internetowej nie potrafi się zainstalować nawet sondy, wygląd jest jak sprzed kilkunastu lat, nawet wygląd reklam jest słaby i bez polotu to należy zdać sobie sprawę, że jest to kiepskie.
    Świadczy to o słabej znajomości tematu pod względem informatycznym. Artykuły są spoko i dają radę, jednak reszta to … PORAŻKA!!!

    Żużel. Rafał Dobrucki: Trudno byśmy przejmowali się problemami innych. PZM już wykonał olbrzymią pomoc dla światowego speedway'a (WYWIAD) | PoBandzie
    3 Jan 2021
     7:34am

    […] Żużel. Justyna Żurowska-Cegielska: Dałabym swojemu mężowi zdrowie, aby jeździł na żużlu. O… Przemysław Sierakowski […]

Skomentuj