Joe Screen (z lewej) i Sebastian Ułamek.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Byłego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, Joe Screena, nie trzeba kibicom specjalnie przedstawiać. W Polsce z pewnością najlepiej pamiętają go w Częstochowie. To właśnie na stadionie przy ulicy Olsztyńskiej był bohaterem spektakularnych wyścigów, o których rozmawiało się długo po ich zakończeniu. Jak się okazuje, obecnie Anglika do żużla mocno nie ciągnie. 

– Mam swoje zajęcia i muszę przyznać, że już nie pasjonuje mnie to tak, jak wtedy, kiedy sam startowałem. Przyznaję jednak, że od ubiegłego roku ponownie zaczęłam oglądać żużel. Mocno się zmienił na przestrzeni lat. Na pewno dziś jest zdecydowanie szybszy – mówił Joe Screen w programie Childsy Chat Show.

Były zawodnik Belle Vue nie ukrywał również, że w latach młodości największe wrażenie robił na nim jeden z najlepszych wówczas zawodników na świecie, Hans Nielsen. 

– Miałem okazję go podpatrywać oczywiście w lidze angielskiej. Tej przyjemności już nie miałem z Erikiem Gundersenem. Nielsen to był wielki profesjonalista, jeśli chodzi o podejście do zawodu i oczywiście zawodnik o niebagatelnych umiejętnościach – kontynuował Brytyjczyk. 

W Polsce Joe Screen „rozgrzewał” kibiców swoją widowiskową jazdą. Do dziś wspominany jest bieg, w którym na częstochowskim torze wyprzedził Piotra Śwista oraz Billy’ego Hamilla.

– W Polsce miałem swoje ulubione tory, można było na nich „poszaleć”. Na pewno były nimi tory w Częstochowie, Rzeszowie oraz  Bydgoszczy. Na nich można było bez problemu nabrać szybkości i fajnie powalczyć. To były ich plusy. W Polsce nierzadko myślano, że dysponuję super motocyklami. Nie było tak do końca. To tak jak ja bym wsiadł na motor Rickardssona i myślał, że zostanę mistrzem świata. Sam motocykl to nie wszystko, potrzebne są jeszcze umiejętności. Z kolei krótkie tory w Anglii na pewno nauczyły mnie technicznej jazdy na żużlu – zaznaczył „Józek”.

W 1999 roku podczas zawodów w Anglii, Screen już po zakończonym biegu potrącił Jimmy’ego Nilsena. To właśnie ten incydent zaważył na ich późniejszych relacjach. 

– Od tamtego czasu Jimmy ze mną nie rozmawiał. Wielka szkoda, bo do tamtego zdarzenia byliśmy przyjaciółmi. Nie chciałem, aby upadł, ale on po prostu słabo trzymał kierownicę. Usłyszałem kilka słów od niego, po których przez kilka naszych spotkań na torze musiałem jeździć mając oczy dookoła głowy – mówił Screen. 

Incydent z Jimmy Nisenem

Kto zdaniem zawodnika powinien wygrać tegoroczny cykl Grand Prix? Screen nie ma wątpliwości.

– Dla mnie byłoby najlepiej, gdyby zrobił to Tai Woffinden. Jemu kibicuję z całego serca. To wielki talent. Pamiętam, jak kiedyś podszedł do mnie po zawodach w Glasgow i zapytał, co musi jeszcze zrobić, aby być najlepszym zawodnikiem. Pamiętam, że on już wtedy był wielkim talentem, więc powiedziałem mu: „Nie musisz już nic robić, to po prostu samo pójdzie już do przodu. Wszystko co potrzebne już masz”. Największego rywala będzie miał w Zmarzliku. Ten młody Polak jest po prostu niesamowity. Nie wiadomo, jak udźwignie po raz kolejny presję. Ona będzie ogromna w tym roku. Z drugiej strony, jeśli podołał jej w zeszłym roku i po raz pierwszy obronił tytuł może zrobić to i w tym sezonie. Jako Anglik jestem za Woffindenem – zaznaczył były zawodnik Włókniarza Częstochowa. 

W swojej karierze Joe Screen zasłynął również ze swojego „wheelie”, czyli jazdy na jednym kole. Potrafił przejechać na jednym kole większość okrążenia, jednocześnie niemal zahaczając kolanami o tor.

– To zaczęło się w latach 90. podczas tournée Series 500. Chciałem pokazać kibicom, że można tak jeździć i tym samym wzbudzić ich większe zainteresowanie żużlem. Ja na żużlu przeżyłem wspaniałe lata, było to całe moje życie i niczego nie żałuje. Dobrze się bawiłem – podsumowuje z uśmiechem Joe Screen.