Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni nie są najlepsze dla Włókniarza Częstochowa. Siódme miejsce w lidze i zamieszanie na stadionie podczas wtorkowego meczu U24 Ekstraligi sprawiły, że wczoraj za pośrednictwem telewizji Canal Plus prezes klubu, Michał Świącik, przepraszał kibiców. Od wczoraj również widać w mediach społecznościowych Pana Krzysztofa Gabarskiego, który deklaruje… gotowość zmiany aktualnego prezesa. O błędach Włókniarza i wizji prowadzenia klubu w poniższej rozmowie z kandydatem na następcę szefa Lwów. 

 

Panie Krzysztofie, skąd posty w mediach społecznościowych o tym, że jest Pan gotowy na zastąpienie Michała Świącika?

Powiem w ten sposób. Wyszła pewna sugestia związana z tym, że przyszedł czas na zmiany, czy wsparcie i stąd pojawiło się moje nazwisko jako osoby gotowej aktywnie uczestniczyć w życiu częstochowskiego sportu. Tak to się zaczęło. Napisała jedna, druga osoba i polecało, mówiąc kolokwialnie, dalej. Jedno chciałbym podkreślić. Ja nie mówię, że Michała Świącika trzeba skreślać, bo to on postawił ten klub na nogi. Jest od lat związany z tym sportem. Od kiedy sięgam pamięcią, pamiętam Pana Michała. Ja nie mówię absolutnie, aby zrzucić Pana Michała z fotela, czy odebrać mu wszystko, na co latami ciężko pracował. Swego czasu Pan Michał mocno się poświęcił odbudowie żużla i tego nikt mu ujmować nie może.

Zgadza się. Nikt nikomu zasług nie odejmuje. Jednak z postów wynika jasny przekaz podprogowy. „Jestem w stanie zastąpić prezesa i będzie lepiej”. 

Swego czasu w taki, czy w inny sposób uczestniczyłem w życiu „przyżużlowym”. Pewna grafika pojawiła się ponieważ wyraziłem na nią zgodę. Zgadza się. Prezes budował klub od początku i na pewno posiada większą wiedzę, ale uważam, że powinno się dopuścić „głosy” z zewnątrz, które mogą pomóc funkcjonować klubowi. Z Michałem Świącikiem, nie ukrywam, w jakiś sposób się znamy i jeśli jest zainteresowany zmianami, to uważam, że powinniśmy się spotkać i porozmawiać.

Rozmowa to jednak nie to samo, co stwierdzenie: „Jestem kandydatem na prezesa”.

Zgadza się. Jednak proszę mi wierzyć, że ja nie miałem pojęcia, że sprawa stanie się taka głośna. Jak Pan doskonale wie, przejmowanie klubu to skomplikowana sprawa. Mowa o nabyciu akcji i tak dalej. Konieczne są choćby audyty. Wczoraj nagrałem przekaz do kibiców, w którym jasno mówię o audytach. Trzeba je przeprowadzić i zobaczyć, w jakiej sytuacji znajduje się Klub i co można poprawić, usprawnić czy zmienić.

To teraz pytanie z kategorii tak lub nie. Chce Pan przejąć Włókniarza Częstochowa, czy nie? 

Powiem tak. Wszystko zależy od poznania wyników finansowych klubu.

Żużel. Drabik przemówił do kibiców po sezonie! „Zawiodłem się na wielu osobach” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Jest decyzja Woryny! Nie będzie rozstania z Włókniarzem – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Czyli warunek sine qua non to dobry audyt klubu i rozmowa z aktualnym prezesem?

Tak i dalsze rozmowy. Można przejąć pewne klubowe „tematy” w stopniu częściowym lub całkowitym. Jak wiemy, Michał Świącik sam zajmuje się klubem z wąskim gronem pracowników, a płaszczyzn do działania jest sporo. Chciałbym się spotkać z prezesem, porozmawiać w cztery oczy i myślę jakieś dobre – podkreślam – dla klubu, bo on najważniejszy, rozwiązanie byśmy znaleźli. Żadnego scenariusza nie wykluczam i się nie wycofuję, ale musiałbym dokładnie wiedzieć, w którym miejscu i w jakim  momencie jesteśmy angażując się w przedsięwzięcie.

No dobrze. W takim razie załóżmy, że ma Pan możliwość działania. Co by Pan w pierwszej kolejności zmienił? Gdzie w klubie, cytując fragment filmu „Killer”, są niedociągnięcia?

Jako kandydat wyłoniony przez społeczność kibiców zobowiązuje się niniejszym do godnego reprezentowania klubu oraz kibiców. Moja misja to stworzenie silnej i zjednoczonej społeczności. Obojętnie, bez względu na wynik, chciałbym, aby każdy głos kibiców był brany pod uwagę. Jednocześnie podkreślam, że z wydarzeniami z wtorku ja nie miałem nic wspólnego. Mówię to, bo takie głosy w sieci też się pojawiły. Jestem zwolennikiem wprowadzenia możliwości wnoszenia transparentów przez kibiców na stadion, oczywiście za zgodą klubu.

Tak te procedury wyglądają już dzisiaj.

Tak, ale myślę, że pewne schematy można by było udoskonalić tak, aby kibice mogli wyrażać swoje opinie. Nie tylko te, kiedy drużyna wygrywa.

Przejdźmy do finansów. Hipotetycznie. Odejdzie aktualny prezes, a więc mogą odejść jacyś sponsorzy. Jak zatem utrzymać klub?

Pozyskiwanie środków dla klubu sportowego jest kluczowe dla jego egzystencji. Oczywiście mam na myśli pozyskiwanie sponsorów i niestronienie od zainteresowania żużlem wielkich korporacji. Na pewno wiele można poprawić odnośnie sprzedaży biletów oraz karnetów. Dla stałych fanów powinien zostać zorganizowany program lojalnościowy, a o organizowaniu różnego rodzaju dodatkowych wydarzeń na stadionie nie wspomnę. Obiekt może generować dodatkowy dochód przez imprezy, festyny czy mecze charytatywne. Są jeszcze dofinansowania czy granty.

Twierdzi Pan, że w powyższym klub obecnie „niedomaga”?

Wie Pan, klub ma sponsorów – owszem – ale są osoby ze środowiska czarnego sportu i spoza tego otoczenia, które widzą większy potencjał. Można choćby po zakończonych zawodach otworzyć w miarę możliwości park maszyn dla kibiców i to też może być ujęte w programie członkowskim. Generalizując, uważam, że są sposoby, które mogą sprawić, że kasa klubowa będzie bogatsza. Nie mówiąc o aspektach poza finansami. Wskazane jest większe zaangażowanie społeczne czy „nawrócenie” do legend i sprowadzenie Marka Cielaka w roli trenera do klubu, a wraz z nim Sławka Drabika do trenowania juniorów. Sławek jest mentorem dla młodzieży, a Marek to trener z wieloma tytułami.

Krzysztof Gabarski

Jest recepta na pogodzenie zwaśnionego środowiska? 

Uważam, że zawsze można usiąść i porozmawiać. Jeśli Sławek nie chce wrócić za czasów aktualnego prezesa, to powinno się usiąść, porozmawiać i nawet jak są problemy, to – mówiąc po męsku -powiedzieć je sobie „w ryj”. Jeśli prezes nie odpowiada Sławkowi, to może rozmawiać z nim osoba delegowana do rozmów w imieniu prezesa.

Rozmawiać można długo, ale zmierzając już ku końcowi. Pana popularność w sieci wzrosła, ale pojawiają się opinie w środowisku, że niejako został Pan nasłany przez wrogów, których ma każdy, aby aktualnego prezesa zmienić. Co Pan na to? 

Szczerze? Nie mam nic do powiedzenia w tym temacie. To bzdura.

Są i takie opinie, że jako osoba relatywnie mało znana w środowisku chce Pan wykorzystać aktualne problemy klubu do podniesienia swojej popularności…

(śmiech -dop.red.). Wie Pan, gdyby mi zależało na popularności, to zrobiłbym ją w inny sposób. Kompletnie nie o to chodzi.

Od kiedy jest Pan związany z żużlem?

Od dzieciaka, na pierwsze mecze żużlowe zabierali mnie rodzice. Jak tylko mogłem, to w nim uczestniczyłem.

A doświadczenie biznesowe?

Obecnie prowadzę jednoosobową działalność, ale wkrótce będzie zarejestrowana jeszcze spółka. Z czarnym sportem nie mam wielkich zażyłości biznesowych. Od pół roku prowadzę rozmowy z zawodnikami Eekstraligi, którzy wyrażają chęć współpracy ze mną.

To co zatem dalej po tym medialnym szumie?

Jestem zawsze otwarty na rozmowy. Jestem otwarty na każdą propozycję. Czekam na telefon od prezesa. Chcę z nim porozmawiać w cztery oczy i nawet zrobić „live” o ich efektach. Ani ja, ani prezes nie mamy przecież nic do ukrycia, a błędy popełnia każdy. Rozmawiać warto z osobami, które nie siedzą głęboko w żużlu, bo niekiedy ich spojrzenie może być cenne.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA