Jerzy Kanclerz fot. Jakub Soboczyński
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Inauguracyjne mecze eWinner 1. Ligi obfitowały w zaskakujące rozstrzygnięcia. Żaden z głównych faworytów do awansu nie wygrał swojego spotkania. Jerzy Kanclerz po przegranym starciu z Trans MF Landshut przyznał, że w jego zespole brakowało punktów trzech zawodników.

 

Cztery punkty. Tyle dzieliło bydgoską ekipę od zespołu z Bawarii. W zawodach na terenie beniaminka podopieczni Jacka Woźniaka byli w stanie prowadzić do trzeciej serii zawodów, ale od jedenastej gonitwy to gospodarze wyszli na prowadzenie i nie oddali go już do końca zmagań.

– Trochę do szczęścia zabrakło. Ja już przed meczem mówiłem, że beniaminek u siebie będzie bardzo groźny. Mecz był wyrównany. Trochę szkoda punktów Zagara i Bjerre. Bjerre w jedenastym wyścigu został wykluczony i z tego co wiem to słusznie. Adrian Miedziński się rozkręcił i zdobył 11 punktów. Jak się przełożył to był nie do ugryzienia i w ciemno można było mu wpisywać trzy punkty przed piętnastym biegiem – powiedział Jerzy Kanclerz, prezes bydgoskiego klubu.

Sternik siedmiokrotnych mistrzów Polski nie miał pretensji do swojej młodzieży. Wiktor Przyjemski, który wywalczył 7 oczek z bonusem znów może być pewnym punktem Abramczyk Polonii.

– Wiktor zrobił swoje. Przemek Konieczny też zdobył punkt w drugim biegu i o to chodziło. Zabrakło punktów Olka Michaiłowa, Bjerre i Zagara. Muszą oni dużo pracować, żebyśmy wygrywali mecze. Beniaminek wygrał, liga będzie ciekawa. Wczoraj Falubaz zremisował ze Startem, dziś my przegraliśmy czterema punktami. Będzie się działo – podsumował Kanclerz.

W niedzielę bydgoszczanie po raz pierwszy w tym roku sprawdzą się w domowych warunkach. Na obiekt przy Sportowej przyjedzie Zdunek Wybrzeże Gdańsk.