fot. Jakub Malec / RzTŻ
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Janusz Stachyra od pewnego czasu z zewnątrz obserwuje sytuację w polskim żużlu. Wtedy wiele rzeczy widać jaskrawiej, inne w ogóle zaczyna się dostrzegać, a te o który kruszy się kopię zaczynają być zupełnie nieistotne. Co zauważył podczas pierwszych kolejek? Przekonajmy się.

Obserwujesz tegoroczny ligowy żużel, jakieś refleksje?

Jest trochę obserwacji. Nigdy nikomu z ręki nie jadłem, chyba, że z własnej – możemy zagadnąć.

Janusz, na wszystkich torach Ekstraligowych skała?

Wiosna, a pogoda szaleje, zobacz jakie są zawirowania. Ruszysz delikatnie tor, przyjdą opady i nawierzchnia puchnie. Zrobi się jak galareta i po zawodach. Nie ma meczu…  jest kara. Wolą „zbetonować”, zbić i trenują. Tak łatwiej i bezpieczniej. Nie znaczy, że nie da się inaczej. Tylko na taki twardy tor trzeba mieć odpowiednie jednostki. Jak masz ogromne pieniądze, jak teraz za punkty, to nie powinien być problem dla zawodnika. Jeden mecz, dziesięć oczek i dwa nowe silniki. Nikt nie każe kupować co mecz nowego silnika, ale mówimy o skali zjawiska. Płaczą gwiazdy, bo kontrakty poobcinane. Ja uważam, że więcej nie powinni zarabiać. Za chwilę budżety klubów będą po 20 milionów. To nie piłka. Tego co mają wystarczy z nawiązką na dobre życie i sensowne inwestycje.

Tylko jak zrobisz skałę, nie dokleisz motocykla, to nawet żużlowy Lewis Hamilton może nagwizdać?

Powiem ci, że taki „zbetonowany” tor nie jest problemem dla cwaniaka. Uważam, że większość zawodników ma silniki na takie tory. Tym bardziej po wcześniejszych doświadczeniach. Muszą po prostu mieć. Kiedyś nawet Bartek Zmarzlik męczył się na mega betonach, a dziś fruwa. Tam ma kto pomyśleć. Jest tata. Są rozmowy z tunerem Ryśkiem Kowalskim. Wyciągają właściwe wnioski. Jedzie Bartek na beton do Leszna, wyjmuje dwu czy trzyletni silnik i śmiga aż miło. Klepał ich w domu jak furmanów.

Im większy osiołek, im mniej mocy, tym na skałę lepiej?

Nie, nie. Motocykl cały czas musi iść w obroty. Stara szkoła uczy, że trzeba czasami założyć wyżej z tyłu, żeby silnik stanął w obrotach na twardym torze.

Ale silniki Tomka Golloba niemal umierały na twardym?

Tak, tylko on był idealnie spasowany. Przyklejony zapłonem, dyszą, regulacją rozrządu. To nie każdy potrafi, a raczej wręcz, niewielu potrafi uzyskać.

Na ile Twoim zdaniem te betonowe nawierzchnie przygotowują gospodarze ze strachu, a na ile to jest ingerencja komisarzy?

Jeśli się śledzi pogodę, to ilość opadów też można przewidzieć. Myślę, że komisarze tu w niczym nie przeszkadzają. Tor można przygotować dla siebie. Teraz obowiązują wytyczne, że od połowy można rysować, więc aż prosi się korzystać. Co to za problem zrobić tor dla swoich, żeby te cztery godziny przed meczem komisarz nie miał powodu się czepiać?

Weźmy taki Grudziądz. Kenio Bjerre kiedy ma pod koło śmiga, na skale się męczy, jest potwornie wolny. Sami sobie strzelają w kolano?

Nie chcę za dużo opowiadać, bo za chwilę Ślączka zadzwoni i powie żebym pilnował swojego nosa. Też miałem kiedyś problem z jazdą, tylko na przyczepnym. Owszem stałem się wszechstronny z czasem, ale początkowo nie umiałem jechać na kopie. Oczy na świat otworzył mi wtedy Gienek Błaszak. Zabrał mój silnik do Gniezna, tam go zrobili jak trzeba i od razu praktycznie zacząłem jeździć na przyczepnych torach. Wcześniej na twardym stukałem dwucyfrówki a na kopie wygrałem start i w drugim łuku kończył mi się żużel, bo nie mogłem się zmieścić w torze. Przestawienie, ustawienie silnika i od razu był inny świat. To działa w obie strony. Na kopę i na skałę. Teraz te motocykle są inne. Mocne, przy tym zatkane tłumikami, niesterowne. Takie ziemia – powietrze. Ale sposób jest na wszystko. A w Grudziądzu? Nie wiem jakie tam były rozmowy, jak to przebiegało. Na treningach chyba ustalili jaki ma być tor. Według mnie powinien pasować większości, bo jeden czy dwóch meczu nie wygra. Musisz mieć przynajmniej pięciu.

Patrząc na nazwiska, to Bjerre, Przemo Pawlicki, Pedersen – oni wszyscy lubią, kiedy jest się od czego odepchnąć?

No to dlaczego się tego nie zrobi?

Właśnie o to pytam…

Parę lat temu też tak mieli, że nie przypilnowali toru, zrobiła się skała i Leszno im wklepało. Szynowali i polewali bez umiaru i kontroli. Efekt był opłakany. A teraz. Zawody wieczorem, żeby nie maska to byś chuchał jak na mrozie. Na to należy uważać. Temperatura i wilgotność powietrza mają niebagatelne znaczenie, dla toru także. Przy ziemi masz koło zera. Mimo to jednak, można przygotować lekko pod koło. Moim zdaniem GKM nie powinien jeździć na skale. Strzelają sobie samobója. Piotrek Pawlicki, Kołodziej, Madsen – dla nich taki tor to woda na młyn. Leszno wyeliminowało sobie teraz juniorów, ale z czasem oni też się ogarną. Dwa, trzy mecze i zaczną punktować.

Zahaczyłeś o juniorów. Duże przemeblowanie?

Chwilowa zmiana warty. Duża grupa przeszła do seniorki, jest sporo nowych chłopców. Tak bywa co parę lat. W Ekstralidze ciężko się przebić. Najpierw muszą udowodnić swoją przydatność w zawodach młodzieżowych, nabrać ogłady. Na ten moment większość punktów będą zdobywali między sobą. Jeśli chodzi o Grudziądz akurat, to im się spełnia. Juniorzy jadą. Jest w tym trochę dobrej roboty Kościechy. W Lublinie też ostatnio mieli nieco ułatwione zadanie. Juniorka we Wrocku, a w Lublinie to niebo a ziemia. Do tego brak Tajskiego. Trochę już się ten Motor w lidze obraca, ale kibice tęsknią za wychowankiem. Na razie widoków nie ma. Takie czasy. Import jedzie. Mam wrażenie, że ciężko będzie w ogóle ogarnąć temat. Obym się mylił. Stamtąd pochodzę i los Motoru leży mi szczególnie na sercu. Trochę są już na rynku, a wychowanka w składzie nie ma. Kibice są spragnieni żużla, jest boom na speedway, do pełni szczęścia brakuje tylko miejscowych w składzie. Przez lata było doliniarstwo, bo nie było kasy. Teraz kran odkręcają i kasa leci ile trzeba, a jak braknie to za chwilę dorzucą. Tylko bez szkółki będzie problem za parę lat albo gdy się nie daj Boże kasa skończy. Zawodnicy się starzeją, najwięksi mogą odejść i wtedy zostają miejscowi, a tych nie widać. Z reguły w bogatych klubach ci przychodzący z zewnątrz są lepiej traktowani niż wychowankowie, a to niedobrze.

A może takie czasy. W mniejszym klubie objawia się talent i natychmiast ma wokół kilku dobrych wujków, zainteresowanych transferem?

Prawda. Mamy parcie na wynik. Za wszelką cenę. Nie patrzy się na aspekt szkoleniowy. Ale to nie tylko młodzi. Spójrz na Buczka. Ja bym poświęcił mu czas, ściągnął tunera żeby dostroił sprzęt. Taki silnik można moment wrzucić na zegary, przestawić w lewo, w prawo jak potrzeba. Nie wierzę w to, żeby przy powtarzalnym torze on się nie ogarnął. Teraz to on się męczy. Nie ma wyniku. No i pieprzenie o Szopenie, że dali mu jeden bieg więcej u siebie. Krzywdę mu robią. Męczy bułę i chodzi jak wulkan. Nie tędy droga. Najpierw silnik, motocykl, dopiero człowiek. W głowie się gotuje i kolejne nieudane starty tylko potęgują mętlik. Nie jest to takie proste. Można dać mu dobry numer. Żeby więcej juniorów złapał, miał na dzień dobry wewnętrzne pola. Sporo można żeby zawodnika zbudować, ale z głową i po kolei. Od sprzętu. Ja dałem sobie spokój, może i lepiej, ale śledzę co się dzieje i czasami aż podrywa z fotela. Teraz chłopak się męczy. Do tego jeździ po grudziądzku, za dużo kontruje motocykl w łuku. W Lublinie tak nie można. W Grudziądzu zresztą już też nie. Nowy kształt toru przy H4 nie pozwala na takie harce. Łuki trzeba pokonywać łagodnie.

Ten stary tor był atutem GKM-u, ten nowy już nim nie jest?

Nie wiem dlaczego zapadła decyzja żeby go tak radykalnie skrócić i zmienić geometrię. Skoro trzeba było zrobić liniowy krawężnik, to wystarczyło chyba wejść pół metra do wewnątrz na łuku, a prostych nie ruszać? Te pół metra nie zrobiłoby różnicy. Ale jak postanowili go o bodaj 27 metrów skrócić, urwali mu, to zrobili sobie problem.

Wrocławski dream team bez Woffindena – poważne osłabienie?

Nie wiem jaka tam zapadła decyzja medyków. Ja natychmiast dałbym się pospawać u Simpsona, gdyby tylko była taka możliwość. Jak najszybciej starałbym się tę łopatkę zrobić. I wrócić. Tym bardziej, że to był taki niespodziewany dla niego strzał. Był z przodu. Przemek się załapał, zahaczył paskiem od laczka i mocno Taia sponiewierało. Pawlicki jechał pół motocykla z tyłu, za Anglikiem. Nie było tu żadnej złośliwości. Ot, zdarzenie w ferworze walki. Tai nie spodziewał się, że dojdzie do takiego zwarcia. Skoro łopatka jest złamana czy popękana, to tam na pewno są krwiaki. Co z tego, że kość się wygoi i „złapie”, ale krwiaki mogą zrobić swój problem. Miałem kiedyś złamaną łopatkę i męczyłem się pół roku. To było wtedy, gdy startowałem w Częstochowie. Zacząłem sezon bardzo dobrze, a potem w Lublinie zrobiłem próbny start, nogę wciągnęło pod hak, motocykl mi przylał i złamałem obojczyk. Obojczyk mi pospawali, a nie zauważyli, że łopatka też jest zmasakrowana. Takie to były czasy, nie zrobili prześwietlenia łopatki. Wróciłem na tor, zrobiłem próbny start, a tu ból, że głowa mała. O co chodzi? Dłoń sprawna, a w plecach ból przeszywał na wylot. Okazało się, że mam pękniętą łopatkę i wtedy pół roku mi zeszło. Dzisiaj mamy większe możliwości, a medycyna poszła do przodu. Myślę, że szybko ogarną temat i Tai wróci wcześniej niż ktokolwiek przewidywał.

No dobrze, tylko gdyby to miało potrwać kilka tygodni, to Wrocław traci łącznie pięć czy sześć spotkań, a razem w rundzie zasadniczej 14 i nie ma kiedy odrabiać?

Myślę, że trzy tygodnie i będzie latał. Zwłaszcza, że tory w Ekstralidze teraz gładkie, twarde, mało wymagające. Kiedyś było tylko kaski widać, a teraz wszystko wylizane. Tor nie utrudnia powrotu, wręcz pomaga. Aparaty ma dobre, to nie będzie problemu. Owszem. Ciężko będzie im się obronić. Trzeba by pogłówkować. Mieli okazję w Grudziądzu. Kazać przegrać XIII podwójnie i pewnie wyciągnęliby więcej z meczu. Może się zawiesili? Trzeba było zaryzykować. Nikt by nie miał pretensji, ani nie rozliczał. Janoś z Artiomem w tamtej dyspozycji XIV bieg spokojnie by ogolili, skoro wygrali ostatni. Przegrali wygrany mecz. A czwórka odjeżdża. Zamienili Fricke’a na Łagutę, tylko brakuje manewru przy kontuzji, ale to większość klubów tak buduje składy. Trzeba stawiać na Bewleya. Nie ma wyjścia. On tak trochę nie przekonuje. Niby jedzie, za chwilę już nie jedzie. Nie wypłynął póki co na głębsze wody, nie złapał się fali. Tylko musi zatrybić, bo inaczej Sparta ma problem. Chyba, że w maju nad Polską przejdą burze i kolejki przyjdzie odwoływać. Jak trzeba to i na Placu Czerwonym w czasie ulewy w okolicy, świeciło słońce podczas defilady.

Częstochowa z której masz dobre wspomnienia, z lekkim falstartem?

No coś im tam nie poszło. Wtopili u siebie z Lesznem. Było jednak takie zawirowanie z tym przekładaniem. Mieli zacząć z Lublinem od wyjazdu. Potem męczyli się jeszcze raz w domu z Zieloną Górą. Lublin na swoim torze pozwolił sobie na roszady w tym zaległym, ale wygrał z nimi pewnie. Mam wrażenie, że na przywitanie pomylili się z torem. Im bardziej pod płot, tym było ciemniej i z czasem Leszno zaczęło jechać.

Mają też kłopot z Kacprem Woryną. Stara szkoła mówi, że trening czyni mistrza. Gollob w Grudziądzu spędzał na torze całe godziny, wręcz dni żeby go poznać. Odkryć wszelkie niuanse. Nie ma lepszej szkoły. Praktycznie z motocyklem to trzeba spać. Nie wiem ile Kacper ma tych silników. Może za dużo i nie potrafi się zdecydować. Albo wybiera niewłaściwe – różnie bywa. Jak nie idzie zaczynasz sam się dołować.

No dobrze, tylko zobacz, taki Piter jedzie w Lesznie 3,2,3, potem defekt, rzekomo gaźnik się rozsypał, zmiana gaźnika i zero na tym samym silniku?

Pewny jesteś, że to był gaźnik? Może tylko rzucił tak reporterowi na odczepnego żeby ten odszedł i nie kręcił się pod nogami, bo czasu było niewiele. Co miał powiedzieć? Rzucił hasło „gaźnik” i pozbył się intruza z boksu. Wielu zawodników nie mówi, co faktycznie się wydarzyło, tylko krótkie hasło i mam spokój. Posłuchaj co mówią. A jaki problem najechać kamerą i pokazać co się dzieje? Zamiast przeszkadzać, odrywać od pracy i pytać.

Trzeba by tylko wiedzieć co pokazać…

Mają takie możliwości, że można nawet na ekranie przeczytać na jakiej oponie zawodnik startuje. Po co pytać. Kiedyś takie rzeczy jak doregulowanie robiło się w warsztacie klubowym przed wyjazdem. Zmiana dyszy, ustawienie rozrządu. Jechałeś do Torunia, wiadomo było, że przyczepnie i tylko musiałeś mieć zdrowie i oddychać w trakcie jazdy, a nie zęby zaciśnięte. Teraz wszystko można praktycznie w trakcie zawodów. Tylko musi być tempo i fachowy team. A reporter chce wykonać swoją robotę więc się kręci i pyta, bo sam nie wie, nawet kiedy widzi co robią. Przeszkadza. Potrzeba wyczucia i wiedzy u tych ludzi w parkingu.

To teraz a propos Kacpra jeszcze. Za dużo sprzętu, za dużo kombinacji?

Ja myślę, że dzisiaj generalnie jak nie idzie, to większość zwala na sprzęt. I ten sprzęt im się odwdzięcza. Jak ty jego traktujesz, tak on ciebie. Umyj samochód i od razu lepiej jedzie. Fakt, że motocykle się zmieniły i zmieniają, ale to można wziąć „barometr” i popatrzeć co się dzieje. Rozumiem, że teraz warsztatów nie ma, a każdy zawodnik to oddzielna firma, oddzielny team. No ale mają chyba jakiś swoich opiekunów. To też kwestia czucia sprzętu. Dopasowanie, czyli wyczucie motocykla. Robię próbny start, zjeżdżam i wiem co boli motocykl. Nie jeżdżę nie wiadomo ile. Zjeżdżam, szybka korekta i wracam. Musi to zadziałać. No i przewidywanie. W pierwszym jadę załóżmy z wewnętrznego, ale w następnym pojadę z trzeciego. Podjeżdżam więc na trzecie łypię kątem oka, bo z niego w kolejnym biegu będę jechał. Jak mi przyłoży ze startu z trzeciego, to już wiem, że aha, tam jest przyczepniej, trzyma. Mam przegląd sytuacji. Nieraz jak wyjeżdżałem do biegu, to podjeżdżałem na tor z którego startowałem w następnym. Kierownik startu mnie przeganiał, bo pomyliłem pole. A ja niczego nie pomyliłem. Przyjechałem pooglądać.

CZYTAJ TAKŻE

Który Wiktor Lampart jest prawdziwy? Ten z inauguracji, czy ten z ostatnich spotkań?

Wiktora do szkółki przyprowadził mi Dawid kiedy ten miał 12, czy 13 lat. Jeździł na wszystkim co miało koła. Gdy zaczynał pierwsze jazdy na pięćsetkach, to spod taśmy doświadczony Karol Baran nie mógł go złapać. Moim zdaniem nie można też za długo trzymać chłopaków na 250ccm. Nabierają złych nawyków. Jeśli masz talent, to nie ma sensu czekać z przesiadką. Dzisiaj można manetkę zablokować żeby nie kręcił całej łychy, są sposoby. A Wiktor ogarnie. Jestem pewny, przekonany i spokojny.

Janusz, dziękuje serdecznie za rozmowę.

Dzięki i do zobaczenia.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

3 komentarze on Żużel. Janusz Stachyra: Nikomu z ręki nie jadam, chyba, że z własnej
    Raf
    5 May 2021
     11:51am

    Dlatego tacy ludzie musza byc na uboczu
    bo podaja kawe na ławe.
    Prawda boli
    bo udowadnia wszystkim specjalistom jakimi są amatorami

Skomentuj

3 komentarze on Żużel. Janusz Stachyra: Nikomu z ręki nie jadam, chyba, że z własnej
    Raf
    5 May 2021
     11:51am

    Dlatego tacy ludzie musza byc na uboczu
    bo podaja kawe na ławe.
    Prawda boli
    bo udowadnia wszystkim specjalistom jakimi są amatorami

Skomentuj