Żużel. Janusz Kołodziej: Nie zrobiłem zbyt dużego falstartu, bo jednak nie dotknąłem taśmy. Najważniejsze, że wygrałem i to się teraz liczy

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

To był polski wieczór na niemieckiej ziemi w Guestrow. Zawody zwyciężył Janusz Kołodziej, a za nim przyjechał Patryk Dudek. Podium uzupełnił Dan Bewley, a obejść się smakiem musiał Leon Madsen. Reszta Polaków, czyli Smektała oraz Pawlicki nie zdołali awansować choćby do wyścigu barażowego.

 

Janusz Kołodziej w tegorocznym sezonie imponuje swoimi występami, czy to w PGE Ekstralidze, czy w Tauron SEC. W barwach Fogo Unii jedzie sezon życia, a po dwóch rundach w cyklu SEC przewodzi całej stawce mając na koncie 29 punktów. W Rybniku musiał uznać wyższość Leona Madsena i zameldował się na drugim stopniu podium. W sobotni wieczór udało mu się zwyciężyć na niemieckim torze w Guestrow. Poza kompletem pięciu trójek, żużlowiec Fogo Unii nie urzekł się jednak jednego zera.

– To prawda, ale trzeba się cieszyć z tego co jest. Ja patrzę w ten sposób, że jeszcze w innym wyścigu musiałem zmagać się z przejściem z ostatniej na pierwszą pozycję i też myślałem, że już nic nie zdziałam. Akurat trafiłem na taki wyścig, że ciężko było cokolwiek zrobić, więc ja patrzę na te dobre strony, a nie złe – skomentował Janusz Kołodziej w transmisji TVP Sport.

W dzisiejszych zawodach szczególnie uwidaczniały się spore różnice pomiędzy polami startowymi. Głównie punkty rozdawały te zewnętrzne pola, a zawodnicy z wewnętrznych pól musieli się trochę bardziej napracować na dystansie. Janusz w finale wybrał pole trzecie argumentując to w ten sposób. – Wybrałem w finale trzecie pole, bo startowałem już z niego 2 razy i dobrze mi ten start wychodził. Z czwartego pola jechałem tylko raz i zepsułem ten start, więc nie do końca byłem przychylny, choć miałem pewne wątpliwości. Najważniejsze, że wygrałem i to się teraz liczy – tłumaczy.

Pierwsze podejście do wyścigu finałowego zostało przerwane ze względu na nierówny start. Ostrzeżenia otrzymali wspomniany Janusz Kołodziej oraz Duńczyk Leon Madsen. – Leon się parę razy ruszył i za którymś razem podziałało to na mnie. Tutaj jest tak, że nie widać słupka, tylko trzeba patrzeć na taśmę i wtedy bym nie widział Leona. On był mocno wysunięty tym przednim kołem i kątem oka zauważyłem jego ruch, a jak coś takiego widzisz, to coś w głowie mówi jedź i automatycznie startujesz. Gdyby tak dokładnie to przeanalizować to nie zrobiłem zbyt dużego falstartu, bo jednak nie dotknąłem taśmy – wyjaśnił.

Oprócz Kołodzieja na podium stanął również Patryk Dudek oraz Brytyjczyk – Dan Bewley. Leon Madsen, który próbował przechytrzyć sędziego, w powtórce nic nie zdziałał i przyjechał na ostatniej pozycji. Kolejna runda zmagań o mistrzostwo Starego Kontynentu odbędzie się 3 września na łódzkiej motoarenie. Następnie medale zostaną rozdane 23 września na bardzo szerokim torze w czeskich Pardubicach.