Żużel. Janowski skomentował relacje ze Zmarzlikiem. „Nie byliśmy kolegami, którzy siebie dopingowali”

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sprawa konfliktu Macieja Janowskiego i Bartosza Zmarzlika była jednym ze zdecydowanie najgłośniejszych tematów sezonu 2021. Szeroko komentowane były przede wszystkim wydarzenia z finału indywidualnych mistrzostwach Polski oraz finału Speedway of Nations. Kapitan Betard Sparty Wrocław o relacji z dwukrotnym mistrzem świata zdecydował się opowiedzieć w programie „Trzeci wiraż” realizowanym przez stację nSport+.

 

 

Zawody w Manchesterze miały przynieść Biało-Czerwonym upragnione złoto w SoN. Polacy, pod nieobecność Rosjan, byli zdecydowanymi faworytami turnieju i od początku zmagań pewnie zmierzali po tytuł. Nieporozumienie Janowskiego i Zmarzlika w kluczowej gonitwie sprawiło jednak, że polscy fani żużla znów musieli zadowolić się srebrnymi medalami.

– Przez dwa dni daliśmy z siebie wszystko i robiliśmy wszystko, żeby to wygrać. Małe nieporozumienie, znalazłem się w złym miejscu w nieodpowiedniej chwili. Tak wyszło, taki jest ten sport. Nie zamierzam tego rozpamiętywać i za bardzo o tym rozmyślać. Skupiam się nad tymi wyzwaniami, które są przede mną – mówił Janowski w rozmowie z Marcinem Majewskim.

Do wspomnianej sytuacji doszło na drugim łuku biegu finałowego. Zmarzlik jechał na pierwszym miejscu, a przy bandzie napędzał się Janowski. Wszystko wskazywało na to, że zawodnik Betard Sparty dołączy do kapitana reprezentacji, ale 26-latek pojechał bardzo szeroko. Rozpędzony wrocławianin nie opanował motocykla, upadł na tor i po chwili stało się jasne, że to Brytyjczycy będą się cieszyć ze złotych krążków.

– Wydaje mi się, że obie strony znalazły problem w tej sytuacji i są świadome tego, co się stało. Przed biegiem rozmawialiśmy o tym, jak będziemy chcieli wybrać nasze ścieżki i gdzie, kto powinien jechać. Wiadomo, że na torze sytuacja się rozwija i różnie się to potem układa z sekundy na sekundę. Rozmawialiśmy, że ja będę się napędzał pod samą bandą. Z drugiej strony wiem, że Bartek był w miejscu, w którym mógł mnie nie widzieć. Mógł delikatnie zmienić swój plan. Ja byłem za daleko, żeby Bartek mnie zobaczył, ale już byłem bardzo napędzony, żeby tam jechać. Ja i Bartek próbowaliśmy jechać jak najszybciej – tłumaczył „Magic”.

– Może troszeczkę zabrakło komunikacji na torze i gdzieś tam takiego zaufania. Powiedzieliśmy sobie, że ja będę na samym płocie, ale Bartek mnie nie widział, bo byłem za daleko. Bartek mógł się bać Roberta Lamberta, który też mógł się napędzać. To była bardzo dynamiczna sytuacja torowa i jestem daleki od tego, aby obwiniać Bartka albo siebie – kontynuował.

Po zawodach sporo mówiło się także o tym, na których polach ustawili się żużlowcy. W opinii chociażby Tomasza Golloba to właśnie Janowski, z racji kapitalnej dyspozycji Zmarzlika, powinien otrzymać możliwość startu z pola A.

– Te wewnętrzne pola były dużo lepsze od zewnętrznych. Ja jednak od początku startowałem z zewnętrznych i próbowałem się przebijać. Dlatego na finał nie chcieliśmy zmieniać pól i ryzykować. Przed finałem mój motocykl też był bardzo szybki i ja czułem się na nim bardzo dobrze. Wiedziałem o tym, że dam sobie radę. W pewnym momencie zabrakło trochę miejsca i tyle – ocenił 30-latek.

Podczas rozmowy musiało także paść pytanie o to, co spowodowało gorsze relacje pomiędzy zawodnikami. W pewnym momencie konflikt wydawał się na tyle poważny, że wiele osób uznawało, iż na zmagania w SoN nie powinno się zestawiać aktualnie dwóch najlepszych polskich żużlowców.

– Przez ten sezon na pewno były konfliktowe sytuacje. Nie ukrywam, że w tym sezonie nie byliśmy super kolegami, którzy siebie dopingowali. Jadąc do Manchesteru wiedzieliśmy, że uprawiamy ten sport profesjonalnie i nasze sprawy nie mogą wziąć góry i pokazać, że jest jakiś problem. Musieliśmy pokazać, że umiemy wykonać naszą pracę profesjonalnie. To nie było trudne. Wykonujemy ten sport od wielu lat i wiemy po co jedziemy. Jedziemy mnóstwo kilometrów po to, aby reprezentować nasz kraj i dać z siebie wszystko, więc prywatne sprawy nie mogą na tak dużym turnieju powodować problemu – wyjaśniał Janowski.

– Rozmawiałem o tym z Bartkiem i wyjaśniliśmy to sobie. Nie chciałbym tego wyciągać w programie i o tym rozmawiać. Twierdzę, że to powinno zostać między nami. Takie jest moje zdanie – dodał.

Zawodami, na których najłatwiej można było zauważyć gorsze relacje Janowskiego i Zmarzlika był finał indywidualnych mistrzostw Polski. Żużlowcy mieli do siebie spore pretensje zaraz po zakończeniu biegu dwunastego. Podczas dekoracji natomiast wrocławianin dość szybko zszedł z podium i nie oblewał się szampanem z pozostałymi medalistami.

– Do końca nie widzę problemu w tej sytuacji. Bardziej mam do siebie żal za sytuację na torze, gdy dałem się sprowokować i troszeczkę wybuchłem. To też było spowodowane sytuacjami, które stały się przed IMP-em. Tak naprawdę nie wiedziałem, że to podium może zaboleć kogokolwiek. To było źle odebrane, bo nie chciałem się oblać szampanem z kolegami z podium. Podaliśmy sobie ręce, podziękowaliśmy za zawody, wysłuchaliśmy hymnu. Szampana postanowiłem przekazać kibicom, którzy przyjechali za mną z Wrocławia. Nie wiedziałem, że to będzie tak źle odebrane. Na pewno nie był to wyraz braku szacunku tylko bardziej chęć oddania tego szampana – podsumował Janowski.