W 1988 roku tytuł Indywidualnego Mistrza Polski rozstrzygnięto w formule dwudniowej. Dwa turnieje finałowe odbyły się na torze w Lesznie. Srebro zdobył wówczas Jan Krzystyniak.
– Dwa turnieje były na pewno bardziej sprawiedliwe. Punkty z dwóch imprez się sumowały i tym samym wykluczano, nazwijmy to, pewną „przypadkowość”. Powiem jednak też, że tak naprawdę niewiele to zmieniło. Z tej grupy prowadzącej w stawce „zleciał” chyba tylko Jasiu Stachyra, który po pierwszym dniu był na drugim miejscu. Czy jeden dzień finałów, czy dwa, czy więcej? Trudno ocenić. Teraz mamy trzy turnieje i zobaczymy jak to wyjdzie. W trzech na pewno nie będzie mowy o przypadku, ale gdyby to ode mnie to zależało, to bym pozostał ewentualnie przy dwóch dniach, jak ktoś chce wprowadzać „nowinki” – mówi nam były zawodnik rzeszowskiego klubu.
Zielonogórzanin w swojej karierze dwukrotnie zdobył tytuł wicemistrza kraju. Czy czuje się zatem w tych rozgrywkach zawodnikiem spełnionym? Czego dwukrotnie zabrakło do złota?
– Zawsze brakowało mi punktów (śmiech – dop.red.). A tak na poważnie, to zawsze jakiś przypadek płatał mi figle. W 1988 roku w ostatnim biegu z Romanem Jankowskim zatarł mi się motocykl. To wtedy w Lesznie poszła słynna fama, że Krzystyniak musiał puścić Romka Jankowskiego a ja miałem po prostu defekt. Chciałem wygrać, ale wygrała złośliwość rzeczy martwych. Podobnie było rok później, już w finale jednodniowym. W pierwszym biegu, na prowadzeniu, na trzecim okrążeniu, urwał się łańcuszek rozrządu. Spadłem chyba wtedy, o ile pamiętam, na trzecią pozycję i gdyby nie to, może miałbym tytuł mistrza Polski. Jak widać, nie było mi dane stanąć na najwyższym stopniu podium. Na pewno te dwa srebra zamieniłbym na jedno złoto – kontynuuje nasz rozmówca.
Bez wątpienia najgorzej Jan Krzystaniak wspomina finał IMP z 1991 roku, kiedy to zmagania na torze w Toruniu zakończył po jednym starcie. – Wtedy dużo sobie obiecywałem. Czułem się pewnie w sezonie 1991. Miałem dobrą formę i dobry sprzęt. Myślę, że mogłem tam coś osiągnąć. Upadek w pierwszym starcie na pierwszym okrążeniu i kontuzja. Generalnie, wie Pan, chyba czuję się spełniony w tych swoich finałach. W każdym jechałem na miarę aktualnych możliwości i ostateczny wynik weryfikował ich ówczesną skalę – podsumowuje Jank Krzystyniak.
Żużel. Wojdyło kierował się dwiema sprawami. „Postawiłem na płynność finansową. Orzeł jest wypłacalny”
Żużel. Piękny gest Macieja Janowskiego. Lider Sparty odwiedził chore dzieci
Żużel. Szczere wyznanie juniora Włókniarza. Oficjalnie zakończył karierę!
Żużel. Rozpoczynamy „Żużlową Paczkę 2024”. Wylicytujcie plastrony, możliwość udziału w treningach żużlowych i wiele więcej!
Żużel. Mikołaje na motorach w Gdańsku! Wśród nich młody zawodnik Wybrzeża
Żużel. Vaculik mówi o sytuacji Stali. Chce dalej jeździć w Gorzowie!