Jakub Kępa, fot. FB Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po ubiegłorocznym otarciu się o play-offy, w tym sezonie Motor Lublin jest na dobrej drodze, żeby faktycznie w nich wystąpić. Wydaje się, że w tej chwili tylko bardzo niekorzystny splot wydarzeń mógłby odebrać lublinianom miejsce w czołowej czwórce. Prezes Jakub Kępa na razie jednak nie popada w huraoptymizm i woli poczekać na rozwój wypadków.

 

– Żużel bywa tak przewrotną dyscypliną, że wolałbym nie wygłaszać żadnych konkretnych stwierdzeń. Kolejkę wcześniej wielu ekspertów umieszczało Motor na piątej pozycji, a teraz wszyscy widzą nas w play-offach. Poczekajmy jeszcze chwilę i będziemy wiedzieli znacznie więcej na temat tego, w jakim miejscu się znajdujemy i czy rzeczywiście stać nas na pozostanie w czołowej czwórce. Ja nie jestem zwolennikiem typowania czy przewidywania. Ostatnia kolejka pokazała zresztą, że wszystko może się zdarzyć i poszczególne mecze mogą kończyć się nieprzewidywalnymi wynikami. W tym sporcie tak naprawdę nigdy nie można być niczego pewnym – twierdzi nasz rozmówca.

Jak można oceniać tegoroczną postawę lubelskiej drużyny? – Aktualne położenie Motoru Lublin jest zadawalające zarówno dla zarządu jak i dla kibiców. Na razie nie mamy ani jednego przegranego meczu na własnym torze, a dodatkowo potrafimy urywać punkty na wyjazdach. Wiadomo, że od czasu do czasu zdarzają się nam słabsze momenty, ale one na szczęście nie odbijają się znacząco na pozycji w tabeli. Jak dla mnie zawodnicy wywiązują się ze swojego zadania, bo jesteśmy w grze o wysokie lokaty. Naszym nadrzędnym celem w tym sezonie jest awans do play-off. Jeżeli uda się to zrobić, to będziemy mogli mówić o spełnieniu przedsezonowych założeń. Na razie jednak nie wybiegamy za daleko do przodu i skupiamy się na każdym nadchodzącym spotkaniu. Cały czas powtarzam, że zawodnicy mają jechać swoje i nie oglądać się na innych – mówi Jakub Kępa.

– Mamy w zespole mocnych obcokrajowców, doświadczonych polskich seniorów, jednego z najlepszych żużlowców na pozycję u24 oraz skutecznych juniorów. Myślę, że dysponujemy bardzo wyrównanym składem. Jeżeli ktoś notuje słabszy występ, to inni potrafią nadrobić. Chłopacy mają spory potencjał, chociaż odnoszę wrażenie, że on jeszcze nie uwidacznia się w stu procentach. Nadal posiadamy pewne rezerwy. Każdy z naszych zawodników wciąż ma coś do udowodnienia, więc jestem pewien, że możemy wycisnąć z tej drużyny jeszcze więcej. Wierzę, że w dalszej części sezonu panowie będą w stanie zaprezentować jeszcze większą moc – dodaje syn Marka Kępy, czyli jednej z legend lubelskiego żużla.

fot. Motor Lublin

„Czeka nas niełatwa przeprawa”

W nadchodzącej kolejce Motor Lublin zmierzy się na wyjeździe z beniaminkiem PGE Ekstraligi, eWinner Apatorem Toruń. „Koziołki” przyjadą do Grodu Kopernika z dwunastopunktową zaliczką wypracowaną w pierwszym meczu na własnym torze. Ewentualne zwycięstwo na Motoarenie praktycznie pozwoli im przypieczętować awans do fazy play-off. Torunianie jak na razie pokonali u siebie jedynie najsłabsze drużyny z Zielonej Góry i Grudziądza, natomiast w pojedynkach z mocniejszymi rywalami nie mieli zbyt dużej siły przebicia i musieli godzić się z porażkami. To pokazuje, że lublinianie nie są bez szans, żeby zgarnąć pełną pulę. Patrząc jednak na układ spotkań w ostatnich kolejkach, można odnieść wrażenie, że nawet wywalczenie wyłącznie punktu bonusowego powinno zapewnić im spory komfort w tabeli.

Podopieczni Macieja Kuciapy muszą jednak liczyć się z tym, że żużlowcy Apatora nie będą im ułatwiać zadania i mogą stawiać spory opór. Po ostatnim remisie w Grudziądzu torunianie co prawda znacząco przybliżyli się do utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej i nie mają już takiego noża na gardle, ale to nie znaczy, że nie będą chcieli dopisać do swojego konta kolejnych punktów i zagwarantować sobie jeszcze większego spokoju. Wydaje się, że z każdym kolejnym meczem wśród „Aniołów” rośnie determinacja, żeby wreszcie pokonać rywala z czołówki. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pojedynek z Motorem Lublin może być najlepszą ku temu okazją.

– Na pewno pojedziemy tam co najmniej po bonus. Liczę jednak, że to będzie nasz dzień i spróbujemy wywalczyć coś więcej. Zrobimy co w naszej mocy, ale wiemy, że czeka nas niełatwa przeprawa. Drużyna z Torunia dysponuje wieloma skutecznymi zawodnikami, dlatego może okazać się wymagającym i niewygodnym przeciwnikiem. Do każdego trzeba podejść z szacunkiem i należytą koncentracją. Nie ma znaczenia, że rywal znajduje się w dolnych rejonach tabeli. Gospodarze są spragnieni punktów i mają swoje cele do osiągnięcia, więc tanio skóry nie sprzedadzą – analizuje prezes Motoru.

„Koziołki” na pewno mają dobre wspomnienia z ostatniej wizyty na Motoarenie, która przypada na sezon 2019. Wtedy ówczesny beniaminek rozgromił późniejszego spadkowicza z Torunia 53:37, co można było postrzegać jako sporą sensację. „Anioły” nigdy wcześniej nie doznały tak wysokiej porażki na swoim nowym stadionie. – Do dzisiaj pamiętam tamto spotkanie i prędko pewnie go nie zapomnę. Dla nas to zwycięstwo było ogromnym i historycznym wydarzeniem. Tamten wynik tak naprawdę dał nam utrzymanie w ekstralidze, o które tak bardzo walczyliśmy. Myślę, że nawet najbardziej zagorzali kibice naszej drużyny nie byli do końca przekonani, że jesteśmy w stanie czegoś takiego dokonać. Nie możemy jednak się tym zachłysnąć i wychodzić z założenia, że skoro wtedy się udało, to teraz będzie tak samo. W tym roku spotkają się dwie zupełnie inne drużyny, które będą pisały nową historię. Tamten mecz pozostaje miłym wspomnieniem, ale dzisiaj nie ma już większego znaczenia. O końcowym wyniku tak naprawdę zadecyduje dyspozycja dnia – opowiada nasz rozmówca.

„To jest droga, której będziemy się trzymać”

Wiele osób do dzisiaj jest pod wrażeniem metamorfozy, jaką ostatnio przeszedł czarny sport w Lublinie. Drużyna najpierw rok po roku przebiła się z najniższej klasy rozgrywkowej do PGE Ekstraligi, a potem zaczęła zadomawiać się wśród najlepszych polskich drużyn. W tym momencie możemy obserwować jak „Koziołki” rosną w siłę i stopniowo przebijają się coraz wyżej ligowego rankingu. – Myślę, że zapisaliśmy bardzo ważną kartę w historii lubelskiego żużla. Ten wyczyn zapewne będzie się wspominało latami. Od samego początku strasznie nam zależało i cały nasz zespół włożył w to mnóstwo ciężkiej pracy. Cieszę się, że ja również mogłem dołożyć od siebie jakąś cegiełkę i nadal jestem przy drużynie. Teraz tworzymy nową historię i chcemy przełamywać kolejne bariery. Na pewno nie zamierzamy spocząć na laurach – mówi Jakub Kępa.

– Myślę, że trudno udzielać jakichkolwiek wskazówek, jak to się robi, bo każdy ośrodek jest inny i funkcjonuje w odmiennych warunkach. Na pewno potrzeba chęci, zaangażowania i ludzi, którzy są gotowi do pomocy. Przyznam, że na początku nie było nam łatwo zbudować zaufanie wśród lokalnych władz czy sponsorów. Wcześniej pojawiało się wielu działaczy, którzy planowali odmienić oblicze lubelskiego żużla, ale nie bardzo im to wychodziło, dlatego musieliśmy zapracować na naszą wiarygodność. Na szczęście stosunkowo szybko sprawy zaczęły układać się po naszej myśli i znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu. To na pewno daje powody do radości. Teraz możemy wyznaczać sobie kolejne cele i powoli przesuwać poprzeczkę coraz wyżej – dodaje nasz rozmówca.

Gołym okiem widać, że z każdym kolejnym sezonem Motor Lublin robi postępy i powolutku stawia kolejne kroki naprzód. W tej chwili to już nie jest zespół obijający się po niższych ligach, tylko jedna z najlepszych drużyn w kraju. Wszyscy sympatycy tego klubu zapewne życzyliby sobie, żeby ten stopniowy progres był widoczny także w następnych latach. – Na pewno mam swoją wizję na kolejne lata i będę chciał ją realizować. Szczegółów nie zamierzam zdradzać, ale mogę powiedzieć, że chcemy piąć się w górę i dążyć do zdobycia medalu DMP, a potem być może powalczyć o coś więcej – przekonuje szef lubelskiego żużla.

– Mam świadomość, że potrzeba nam przede wszystkim czasu i cierpliwości. I tak uważam, że pod względem sportowym czy organizacyjnym idziemy do przodu w całkiem szybkim tempie i działamy bardzo sprawnie. Ostatnie sezony pokazują, że nie dokonujemy rewolucji w składzie, tylko wprowadzamy kosmetyczne zmiany. Myślę, że to jest droga, której będziemy się trzymać. Mam nadzieję, że jakieś nowe przepisy nie wywrócą naszych planów do góry nogami – dodaje Jakub Kępa, który wielokrotnie jest chwalony za postawienie lubelskiego żużla na nogi i stworzenie mu ciekawych perspektyw na przyszłość.

W ostatnich latach przekonaliśmy się, że prezesowi bardzo zależy na drużynie i jest gotowy wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, żeby tylko podnieść jej sportowy poziom. – Mnie trudno jest oceniać moją pracę, ale nie ukrywam, że wszystkie pozytywne opinie napędzają do dalszego działania. Chciałbym podkreślić, że za naszymi sukcesami stoi cały sztab ludzi, a ja tylko spinam to w jedną całość. Jak dla mnie atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Na pewno przykładamy do tego wagę i staramy się stworzyć wszystkim jak najlepsze warunki do pracy. Myślę, że zawodnicy nie mają na co narzekać i czują się dobrze w naszym klubie. W miarę możliwości spotykam się z chłopakami i dużo z nimi rozmawiam. Wychowywałem się przy tacie, który uprawiał żużel, więc obcowałem z tym sportem od najmłodszych lat. Dzięki temu trochę inaczej podchodzę do pewnych spraw i mam szerszy ogląd na rzeczy, które dzieją się w środowisku – słyszymy od prezesa lubelskiego klubu.

Jakub Kępa ma świadomość, że w Lublinie jest dla kogo budować wielki żużel. W mieście i jego okolicach jest wielu ludzi, którzy tego potrzebują i zamierzają to doceniać. O klasie lubelskich kibiców, kulturalnym dopingu, bezwzględnej miłości do Motoru przy jednoczesnym szacunku do rywala, błyskawicznym wykupywaniu wszystkich dostępnych biletów oraz wspieraniu zespołu z dziesiątek podnośników przy niemożności wejścia na stadion w dobie pandemii mówi się bardzo dużo. Lubelscy fani jak na razie pozytywnie wyróżniają się swoim zachowaniem oraz tworzą niesamowity klimat wokół drużyny. Chciałoby się, żeby taka postawa utrzymywała się jak najdłużej, bo w dzisiejszych czasach to jest coś naprawdę rzadkiego.

– Nasi kibice zasługują na wszystko co najlepsze. Dzięki nim czujemy się jeszcze bardziej zmotywowani do ciężkiej pracy i stopniowego rozwoju. Lubelscy fani są głodni sukcesu i bycia w ekstralidze, bo nie doświadczali tego przez lata. Dla nich to nie jest norma, że mają drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej i najlepszych zawodników na wyciagnięcie ręki, dlatego tak żywiołowo reagują. Dla nas to jest powód do dumy. Myślę, że dla całego środowiska to może być przykład i wzór do naśladowania – zakończył Jakub Kępa.